czerwca 30, 2014

(301) Przez 10 minut

(301) Przez 10 minut
Tytuł: Przez 10 minut
Autor: Chiara Gamberale
Wydawnictwo Feeria
Stron 192

"Czytamy z nudy, z ciekawości, uciekając od życia, jakie prowadzimy, żeby spojrzeć mu prosto w oczy, żeby wiedzieć, żeby zapomnieć, żeby oswoić zmory krążące między głową a sercem, żeby je uwolnić."

Każdy z nas ma w swoim życiu lepsze i gorsze chwile... Jednego dnia silni i samodzielni, a drugiego dnia bezbronni jak małe dzieci... O kimś takim jest właśnie ta książka. "Przez 10 minut" to książka o tym jak podnieść się po życiowej porażce, po trudzie, w momencie kiedy wydaje się, że już nic dobrego w naszym życiu wydarzyć się nie może... Chiara Gamberale udowadnia, że zawsze pozostaje ten cień nadziei i szansy na odmianę swojego losu, żeby być naprawdę szczęśliwym. Trzeba tylko chcieć i w to wierzyć! W końcu każdy zasługuje na prawdziwe szczęście. A co gdyby 10 minut mogło zmienić całe nasze życie? Sposób myślenia? Nas samych? Oj, działoby się...

Chiara nagle traci wszystko co miało dla niej jakiekolwiek znaczenie. Mąż postanawia od niej "odpocząć" i traci pracę. Dotychczas silna kobieta nagle potrzebuje pomocy, opieki i współczucia od każdej osoby z jej otoczenia i nie tylko... Nagle zaczyna przerzucać swoje problemy także na obce osoby. Jej psychoterapeutka wymyśla dla niej nowy sposób terapii... proponuje jej udział w zabawie, która polega na robieniu każdego dnia jednej nowej rzeczy przez 10 minut. Wydawałoby się, że to takie banalne zadanie, prawda? A jednak wydaje się ono trudniejsze niż myślała i przynosi owoce, których główna bohaterka się nie spodziewała.

Książka Chiary Gamberale to swego rodzaju pamiętnik, którego "akcja" toczy się przez miesiąc. Od poniedziałku do środy. To książka o szukaniu i poznawaniu na nowo siebie samego. Niepozorna zabawa dosyć, że zajmuje w życiu Chiary każdego dnia przez ten miesiąc o wiele więcej czasu niż te 10 minut, pozwala jej także zauważyć bardzo ważną rzecz... Czasami skupiamy się tylko na tym co dotyczy nas i nikogo innego. Te 10 minut każdego dnia pokazywało jej, że jest też inne życie, że są nowe rzeczy, sprawy innych osób i także ich problemy. Że życie nie kręci się tylko wokół niej. Że świat cały czas ma człowiekowi coś nowego do zaoferowania – przebranie za św. Mikołaja, grę na skrzypcach... 

"Przez 10 minut" to krótka, niepozorna książka włoskiej pisarki. Tysiące Włoszek pokochały ją... za co? Za jej prostotę, klimat, ciepło. Wpisy do pamiętnika są krótkie i trochę chaotyczne. Niestety aż za krótkie. Może Was zaskoczę... ale z kolei ta chaotyczność mi się spodobała. No bo w końcu... co to za pamiętnik w którym wszystko jest ślicznie uporządkowane i poukładane? Wiadomo, że powinnyśmy się trzymać jakiś granic tego szaleństwa, ale autorka się w nich utrzymała. A przez to ta książka jest żywa i naprawdę wywiera wpływ emocjonalny na czytelniku.

Uwaga... Jak się może już domyśliliście... Autorka jest zarazem główną bohaterką książki. I wiecie co? Za to lubię tą książkę jeszcze bardziej. Pani Chiara pokazała, że wystarczy zwykła rzeczywistość bez żadnych wielkich romansów, wampirów, aniołów, żeby stworzyć naprawdę przyjemną książkę. Pokazała jaka inspirująca może być dla nas rzeczywistość, jak bardzo może nas zaskakiwać. Warto się zastanowić nad tymi dobrymi rzeczami nas otaczającymi... Książka idealna na lato, a wydanie piękne, eleganckie, konkretne. Szkoda, że taka krótka... Grunt, że przyjemna i bardzo pozytywna. Polecam – może dla Was po przeczytaniu tej książki zajaśnieje to słońce, które zajaśniało dla autorki? Ale pamiętajcie - 10 minut może zmienić życie... może właśnie dziesięć minut z tą książką zmieni Wasze? 

Moja ocena: 7+/10 Bardzo dobry z plusem!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria!

czerwca 22, 2014

(300) Stosik 2/2014

(300) Stosik 2/2014
Cześć! Dzisiaj wyjątkowa notka, bo z magiczną liczbą "300". I z tej okazji przychodzę do Was ze stosikiem... Dopiero drugim w tym roku, bo jakoś ostatnio zaniechałam tradycji wstawiania stosików, ale zamierzam do tego zdecydowanie wrócić. Na razie prezentują Wam nabytki ostatnich dni... A potem już stosiki będą pojawiały się regularnie... powiedzmy co dwa tygodnie ;)


Od góry: 
1. Dobro jest kiedy je czynisz Josef Dirnbeck - wygrana w konkursie religijnych. Porady jak żyć dobrze... piękna książka do której należy od czasu do czasu zaglądać. Jeszcze nieprzeczytana w całości. 
2. Oskar i pani Róża Eric Emmanuel Schmitt - prezent otrzymany już po przeczytaniu książki. Piękna choć króciutka książeczka. Przeczytana, zrecenzowana. [recenzja]
3. Pasja Anna Katarzyna Emmerich - z pakietu Lednickiego. Na razie jedynie przejrzana. Ale to się zmieni!
4. Transsyberyjska Piotr Milewski - ciekawa książka przeczytana w czasie pobytu w szpitalu. Idealna na chwilę wyciszenia, ale do jej czytania potrzeba spokoju ;) Recenzja wkrótce. 
5. Bądź swoją siłą przez 365 dni roku Demi Lovato - owoc współpracy z księgarnią "Dadada". Jestem oczarowana tą książką. Bardzo fajny "przepis" na każdy dzień roku.
6. Przez 10 minut Chiara Camberale - od wydawnictwa Feeria. Właśnie czytam... zaczyna się intrygująco. Recenzja w ciągu najbliższego tygodnia. 
7. Przebudzona o świcie C.C. Hunter - od wydawnictwa Feeria. Przyjemna, choć mało ambitna książka. Przeczytana, zrecenzowana. [recenzja]
8. Jajko z niespodzianką Agnieszka Krakowiak - Kondracka - od wydawnictwa Literackiego. Bardzo przyjemna książka. Recenzja na dniach. 
9. Franciszek. Papież ludzi. Evangelina Himitian - j.w. Biografia papieża, której lektury nie mogę się już doczekać...
10. Ciemna strona Szwedzcy mistrzowie kryminału - j.w. Opowiadania kryminalne - jedno lepsze, drugie gorsze... jestem w trakcie lektury - zobaczymy co to z tego wyjdzie ;)
11. Złodziejka książek Markus Zusak - prezent. Olśniewająca książka, której jeszcze długo nie zapomnę. Przeczytana, zrecenzowana. [recenzja]

Pozdrawiam!

czerwca 20, 2014

(299) Kodeks Bracholi

(299) Kodeks Bracholi
Tytuł: Kodeks Bracholi
Autor: Barney Stinson i Matt Kuhn
Wydawnictwo SQN
Stron 195

"Brachol zawsze może zrobić coś głupiego, pod warunkiem, że reszta Bracholi zrobi to razem z nim"

Każdy z nas ma swoje ulubione seriale. Seriale, które ogląda częściej, rzadziej lub wcale... Ale czy słyszeliście o serialu "Jak poznałem waszą matkę?". Ja usłyszałam o nim dopiero kiedy w moje ręce wpadł "Kodeks Bracholi". Serial był emitowany w latach 2009-2014 i opowiadał o facecie o imieniu Barney, który stwierdził, że w końcu nadszedł czas, żeby się ustatkować (przynajmniej tak wyczytałam w internecie). Ale nie o serialu zamierzam pisać... tylko o książce, którą napisał główny bohater serialu czyli Barney. Czyli jak widzicie już wszystkie najważniejsze fakty Wam przedstawiłam. No to teraz mogę się w końcu z czystym sumieniem zabrać za opowiadanie o książce...

"Kodeks Bracholi" to jak głosi sama nazwa kodeks każdego Brachola... Kim jest Brachol? To już jest o wiele trudniejsze do wytłumaczenia. To ktoś (zazwyczaj facet) w rodzaju przyjaciela, który nie odbija koledze laski. Ale Bracholem może być też już wcześniej wspomniana laska...  Zmieńmy temat. Barney przedstawia 150 zasad. Bardzo różnorakich w dodatku – jedne wydawałyby by się jak najnormalniejsze i łartwe do zaakceptowania, a drugie dziwne, śmieszne, ale raczej nieodrzucające. Bardzo dużo z zasad zostało zobrazowane rysunkami, tabelkami, uzupełniankami, a zdarza się nawet wykreślanka...

Autor miał naprawdę fajny pomysł na tą książkę. Krótkie, zabawne rady – przedstawione w ciekawy pod względem graficznym sposób. To książka jak sam pisze dla Bracholów, ale przecież Bracholem może być także kobieta. Musi jednak spełniać wymagane wymogi. Nie ma tu na szczęście dyskryminacji ze względu na płeć. Prawa są takie same, tak samo jak obowiązujące zasady. Ale uwaga! Za nieprzestrzeganie kodeksu grożą kary i to poważne... O wszystkich karach możemy dowiedzieć się na końcu książki, gdzie znajduje się także słowniczek ze słowami, które mogą się okazać dla nas niezrozumiałe.

"Kodeks Bracholi" to króciutka, zabawna (choć momentami głupiutka książka). Taka odpowiednia na rozluźnienie. Jej przeczytanie zajmuje niewiele czasu tym bardziej, że na niektórych stronach znajduje się jedynie jedno zdanie. A i wydanie jest niczego sobie. Twarda oprawa zasługuje na uwagę. Podejście do kobiet, stałych związków w niej przedstawione może niejednemu się nie spodobać. Dlatego należy do niej podchodzić z dużym dystansem, momentami wkraczającym już w obojętność. Ustalmy, że te zasady są bardzo hm... o! Mogące wzbudzać odzew płci przeciwnej. Ale z drugiej strony... niewątpliwie jest w nich dużo (momentami przykrej) prawdy.

To książka o tym jak powinien się zachować Brachol, kiedy jego Brachol trafi do aresztu, będzie miał stłuczkę, problem z dziewczyną itd... Jeszcze raz powtarzam, że wszystko to jest napisane z dużą dawką humoru, a podchodzić do tego trzeba podchodzić na luzie. Nie mam tak naprawdę konkretnego zdania na temat tej książki. Jedne zasady rozbawią, a drugie mogą nawet zniesmaczyć. Taka już jest ta książka – kolorowa i wielobarwna. Nic na to nie poradzimy... Po prostu jeśli wpadnie Wam w ręce – przejrzyjcie ją... I polecałabym ją szczególnie kobietom – może to pomoże nam zrozumieć te niezrozumiałe zachowania facetów? Chociaż na to chyba już nic nie pomoże ;) Jak tak poczytacie tą książkę to zobaczycie, że niejeden raz byłyście światkiem "bracholskiego" zachowania. Polecam dla chwili śmiechu i odprężenia, którego przecież każdy z nas czasami potrzebuje. A dla fanów serialu będzie to bez wątpienia gratka ;)

Moja ocena: brak

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu SQN!

czerwca 19, 2014

(298) Busem przez świat

(298) Busem przez świat
Tytuł: Busem przez świat
Autor: Karol Lewandowski
Wydawnictwo SQN
Stron 306

"Prosta zasada handlowa. Jeśli naprawdę, tak naprawdę na czymś ci zależy, musisz udawać obojętność."

Jesteście zwariowani? Jeśli tak to witajcie w klubie. Zwariowanie to jedno, a spełnianie tych nawet najbardziej zwariowanych marzeń to już druga sprawa... Nie każdy ma odwagę spełniać marzenia, bo pojawiają się trudności, lęki, niepewność, ale są też osoby, które walczą o swoje marzenia do upadłego. Osoby, które powinny być dla nas wzorem. I ja właśnie chcę Wam opowiedzieć o takiej zwariowanej grupce przyjaciół, którą miałam okazję, a zarazem przyjemność "poznać" podczas czytania książki "Busem przez świat". Karol, Wojtek, Michał, Marek i Krzyś – to właśnie oni postanowili spełnić swoje szalone marzenie marzenie o wyprawie na Gibraltar... A najważniejszą tutaj w tym wypadku osobą jest Karol. To w końcu on odpowiada za to całe zamieszanie...

Bardzo lubię czytać od czasu do czasu książki podróżnicze. Rozwijają wyobraźnię, pozwalają poznawać świat i rzeczy, które nie zostaną niestety zobaczone przez nas wszystkich. A dzięki takim książkom dostajemy szansę, aby przeżyć taką naszą małą przygodę... Ale czy każda taka mała przygoda pozostaje na długo w naszej pamięci? Otóż nie. Bo taka przygoda powinna być niezwykła i czymś się wyróżniać, a tak właśnie jest z tą książką. Nie oni pierwsi chcieli pojechać na Gibraltar, ale to oni wpadli na pomysł, żeby pojechać tam starym, lecz odrestaurowanym busem. Postanowili spełnić swoje marzenie i nie pożałowali. Ale w końcu... Ludzie nie żałuję rzeczy, które zrobili, ale żałuję tego czego nie zrobili.

"Należy się cieszyć z rzeczy dobrych, a złe puszczać w niepamięć. Niby banał, ale warto sobie to uświadomić."

Każdy mówił im, że to niemożliwe... Że porywają się z motyką na słońce... Przejechać zakupionym za grosze busem ze Śląska na Gibraltar? Niemożliwe? Skądże! Dla pozytywnych zapaleńców możliwe jest wszystko. Spełnić może się każde marzenie... Pomysłodawcą jak już wspomniałam był Karol Lewandowski. Wpadł na fajny, acz kolwiek zwariowany pomysł i wciągnął to swoich znajomych. Ale w wyprawie pomagała im rodzina, mieszkańcy Świdnicy i nie tylko. Nie pomyślcie sobie, że było łatwo! Nic z tego! Psująca się skrzynia biegów, aresztowanie i wiele innych przypadków/wypadków po drodze na ten upragniony Gibraltar. Ale udało się! Chociaż mieli chwile załamki, kiedy chcieli zawrócić do domu to jednak walczyli do końca... Opłaciło im się! Przeżyli przygodę i zobaczyli wiele wspaniałych miejsc... Niejeden im tego zazdrości. A ja z pewnością!

"Busem przez świat" to reportaż z podróży. Ciekawej, zwariowanej podróży. Ta książka nie jest wybitnym reportażem, oj nie... Dużo, krótkich historyjek. Wolałabym jednak mniej, dłuższych historyjek. Zanim się dobrze "wkręciłam" już był koniec i kolejna opowieść. Szkoda... Z drugiej strony bardzo fajne jest to, że w książce zostały także ujęte przygotowania do wyprawy, a także jej koniec. Autor opowiedział nam historię tej wyprawy (pierwszej w ich "karierze") od A do Z. Bohaterzy przeżyli wiele wspaniałych chwil, a ja czytając tą książkę zaczęłam im... zazdrościć... Odwagi i samozaparcia, żeby walczyć o swoje. Są dowodem na to, że nawet wydawałoby się te najbardziej niedorzeczne marzenia mogą się spełnić. W tej książce jest pokazanych wiele aspektów ich podróży – tych lepszych i tych gorszych ;)

"Było różnie. Czasem wesoło, czasem smutno lub strasznie.Wyprawy są przecież jak życie. Słodko - gorzkie."

Pan Karol Lewandowski stworzył naprawdę fajną książkę o czasie podczas podróży, który spełnił ze swoimi przyjaciółmi. O trudnościach, ale także o przyjemnościach. Udowadnia, że warto marzyć. Robi to może w sposób niedoskonały...(styl i za krótkie opowieści). Co do samego wydania – troszkę za mało zdjęć, które znajdują się w tylko jednym miejscu. Nie mniej dzięki temu cena książki nie jest aż tak wygórowana... Wyruszenie z Karolem i resztą ekipy na Gibraltar było niezwykłą przygodą i bardzo mile spędzonym czasem. Ostrzegam! Po przeczytaniu tej książki będziecie mieć ochotę wyruszyć w podróż (najlepiej busem) ... a ta chęć nie minie tak szybko! Żeby nie było, że nie ostrzegałam... Polecam!

Moja ocena: 7/10 Bardzo dobra!

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu SQN!

czerwca 16, 2014

(297) Złodziejka książek

(297) Złodziejka książek
Tytuł: Złodziejka książek
Autor: Markus Zusak
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Stron 496

"To nie jest skomplikowana historia. Składa się z:
– dziewczynki
– pewnej liczby słów
– akordeonisty
– niemieckich fanatyków
– żydowskiego boksera
– licznych kradzieży" 

Niezwykła, zaskakująca, wybitna, olśniewająca, zachwycająca, niesamowita, świetna, porywająca, cudowna, wybijająca się przed inne... - arcydzieło! To jedno słowa wystarczy moim zdaniem na opisanie książki Markusa Zusaka. "Złodziejka książek" to książka, która zachwyca swoją "innością". Nie wiedziałam czego mam się po niej spodziewać, ale na pewno nie oczekiwałam tak wciągającej lektury, która pozostawi po sobie ślad. I wiem, że ten ślad zostanie we mnie na długo. Bo o czym jest ta książka? O miłości? O Hitlerze? O przyjaźni? O złodziejce książek? O holokauście? Czy może po prostu o bezinteresownej dobroci? Ta książka mówi o tym wszystkich i o wielu innych sprawach... 

Myślę, że każdy już słyszał o "Złodziejce książek" – jakiś czas temu na ekrany kin wszedł film, więc jest to jeszcze bardziej prawdopodobne... Ja słyszę o niej już regularnie od ponad trzech lat. Praktycznie od momentu, kiedy zaczęła się moja przygoda z blogowaniem. Aż strach przyznać, że jednak pomimo tego tak naprawdę nigdy nie wiedziałam o czym ta książka jest... zawsze wydawała mi się taka "dojrzała"? Tak... myślę, że to dobre określenie. Więc kiedy dostałam ją w prezencie byłam lekko spanikowana, a z drugiej strony miałam ochotę zacząć skakać z radości. Szybciutko zabrałam się za jej czytanie. Było warto! Oj, było... Bo widzicie... to jest książka, której nie da się odłożyć na później... kiedy już zaczniecie ją czytać ona "ślęczy" i budzi niepokój w Waszej głowie...

" Był to początek najpiękniejszych świąt. Głodnych. Bez prezentów. Ale z bałwanem w piwnicy."

Liesel Meminger była świadkiem śmierci swojego brata w czasach II wojny światowej. To właśnie po jego pogrzebie ukradła pierwszą książkę, którą zgubił roztargniony grabarz... był to jak można się łatwo domyślić podręcznik grabarza. Potem straciła matkę. Dziesięcioletnia Liesiel trafiła do rodziny zastępczej, do  Monachium, na Himmelstrasse. Trafia tam do rodziny Hubermannów, Rosy i Hans'a. Z początku jest ciężko, a jednak dziewczynka szybko odnajduje w Hansie oparcie... Groźna Rosa staje się dla niej matką, a łagodny Hans wśród muzyki płynącej z akordeonu staje się szybko jej "papą". Młoda Meminger trafia do szkoły, a wraz z trafieniem do szkoły pojawia się w niej kolejne pragnienie: Nauczyć się czytać. Okazuje się to jednak o wiele o trudniejsze niż myślała. Papa pomaga jej spełnić to pragnienie. A ściana w piwnicy zamienia się w tablicę pełną liter i słów... Słowa mają wielką moc – pamiętajcie o tym. Z pozoru bezproblemowe życie Hubermannów komplikuje się przez brak pieniędzy. Ale jak się okazuje dopiero prawdziwe kłopoty ma zwiastować pojawienie się w ich domu Żyda, a co za tym idzie późniejsze jego ukrywanie. Rodzą się nowe przyjaźnie i nowe miłości... A krnąbny Rudy zaczyna zajmować w sercu Liesel coraz więcej miejsca... Złodziejka książek za to zaczyna się doskonalić w swoim fachu. Miejmy tylko nadzieję, że trwająca wojna nie sprowadzi na bohaterów jeszcze więcej problemów... 

Ta książka jest niepokojąca. Z bardzo prostej przyczyny. Narratorem bowiem jest Śmierć. Można by tu oczekiwać wywodów na temat sensu życia, śmierci... Nic z tego. Śmierć ma do samej śmierci bardzo "light'owe" podejście. Wielu może się to nie spodobać. Ale dla narratora śmierć jest czymś oczywistym... uważa, że nie ma co się nad nią dużo rozwodzić. Narrator opowiada o niej tak jakby mówił, że zjadł śniadanie. Nie jest to dla niego przełomowe wydarzenie. Traktuje to po prostu jako kolejny przystanek historii, która pomimo śmierci jednego z bohaterów toczy się dalej... A co więcej jest w tej książce mnóstwo spoiler'ów! No bo w końcu co z tego, że narrator powie nam co się wydarzy później? I tak do tego momentu wydarzy się tyle rzeczy, których nie przewidywaliśmy, że tamto będzie tylko zakończeniem czegoś. Ale jedno muszę Wam powiedzieć. Te spoiler'y budzą niepokój... Bo skoro wiesz, że ktoś umrze lub przeżyje to czy jeszcze przejmujesz się jego losem? Przejmujesz... i to jeszcze bardziej. 

"Co może być gorsze od chłopaka, który cię nienawidzi?
Zakochany chłopak"

Ta książka budzi we mnie tyle pozytywnych emocji, że aż trudno mi je wszystkie oddać. Autor tak zgrabnie skonstruował postacie bohaterów, że każdy tu jest ważny... Życie każdego bohatera i to co się z nim wydarzy jest ważne. Nawet Ci bohaterowie, których powinno się "znielubić" są godni uczuć... Dzieło pana Zusaka oczarowało mnie i porwało w swoje szpony. Sama jestem tym zaniepokojona. Bo zaczynam się zastanawiać czy kiedyś jakaś książka wywarła na mnie tak silne wrażenie... Na pewno nie żadna, którą miałam okazję przeczytać w ostatnim czasie. 

No to teraz trochę o realiach historycznych. Uwaga! To nie jest powieść historyczna, więc nie wymagajmy od niej lekcji historii! Czasy holokaustu są tłem dla całej historii, życie w III Rzeszy także jest tylko tłem historycznym. To historia o dziewczynce, która tak bardzo pragnęła czytać, że kradła książki. To historia dziewczynki, która przyjaźniła się z Żydem (Maksem), którego jej rodzice ukrywali w piwnicy. To historia Liesel, która przyjaźniła się z Rudym, który marzył tylko o tym, żeby ją pocałować. To historia o bezinteresownej dobroci, miłości, obietnicach i przyjaźni... Relacje głównej bohaterki z innymi bohaterami pokazują serdeczność, oddanie, miłość, przyjaźń, bezinteresowność. To historia o świętach bez jedzenia, bez prezentów, ale z bałwanem w piwnicy. To historia o życiu. Historia osadzona w realiach II wojny światowej, ale nie świadectwo tych czasów. 

"Czuję się egoistą, wciąż opowiadając o sobie, o sobie, o sobie. O moich podróżach, o tym, co widziałem w 1942 roku. Z drugiej strony, jesteście ludźmi, więc obsesja na punkcie własnej osoby nie powinna być wam obca."

Liesel i Max, Liesel i żona burmistrza, Liesel i książki, Liesel i Rosa, Liesel i Rudy... Tyle różnych relacji, a każda jest tak samo ważna. Ukrywanie Żyda, ataki bombowe, brak pracy, dyskryminacja – to także znajdziecie w tej książce. Bo to jest książka w której każdy znajdzie coś dla siebie. Jest w niej tyle miłości i innych pięknych uczuć... To czyni tą książkę piękną. Nie ma w niej pustych romansów, niepotrzebnej brutalności, zakłamania. Jest tylko niezwykle dojrzała dziewczynka, która jest złodziejką książek, słowa i reszta świata.

"Złodziejka książek" to bez wątpienia niezwykła, porywająca książka... Nie jest to kolejna "lukierkowa" pozycja na rynku wydawniczym. To książka o sile słów, zaufania, przyjaźni. Pomimo tego, że nie jest to książka historyczna uzmysłowiła mi bardzo ważną rzecz... że Hitler działał za pomocą słów... Autor książki jest Australijczykiem... nasuwa się więc pytanie: "Co on może wiedzieć o II wojnie światowej?". Jak dla mnie wystarczająco dużo. Stworzył przepiękną książkę. Narrator może się komuś nie spodobać, ale autor wymyślił coś innego. Należy go za to docenić. Historia Liesel to piękna powieść, która wzrusza i bawi... To nie jest po prostu kolejna książka o której się za chwilę zapomni, a ona sama trafi na stos przeczytanych książek. Ta książka żyje. Jestem nią oczarowana. I wiem, że to oczarowanie nie minie... To jest "miłość", która będzie trwała. Całą historię dopełniają rysuinki, które świetnie dopasowują się do treści.  Dzieła Zusaka nie da się zacząć czytać, a potem odłożyć do dokończenia na później. Bo jest po prostu niesamowite, bo opowiada o wszystkim, bo jest arcydziełem. Mogłabym pisać i pisać o tej książce, ale czas wreszcie skończyć tą opowieść...

"Jak niemal każde nieszczęście, historia zaczęła się szczęśliwie." 

Moja ocena: 10+/10 Arcydzieło z plusem!

czerwca 15, 2014

(296) Przebudzona o świcie

(296) Przebudzona o świcie
Tytuł: Przebudzona o świcie
Seria: Wodospady Cienia (#2)
Autor: C.C. Hunter
Wydawnictwo Feeria
Stron 384

Zbliżają się wakacje, a co za tym idzie wakacyjne wyjazdy... Kolonie, obozy, wycieczki... Kylie - główna bohaterka serii "Wodospady Cienia" także trafiła na jeden z obozów. Dlaczego? Po co? I jak? Na te wszystkie pytania czytelnik mógł poznań odpowiedź po przeczytaniu pierwszej części. Ja jednak nie zamierzam Wam tego zdradzać... Przeczytaliście to wiecie, nie przeczytaliście, a poszukujecie czegoś co Was "odmóżdży" - żałujcie! C.C. Hunter w "Urodzonej o północy" zaprezentowała fajny, lekki, wciągający styl. Stworzyła przyjemną, średnio wyróżniającą się młodzieżówkę. A co zaprezentowała w drugiej części? Przekonajmy się... 

Kylie niedawno trafiła do obozu "Wodospady Cienia". Chce dowiedzieć się tam jak najwięcej na swój temat, poznać siebie, swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Okazuje się to jednak trudniejsze niż myślała na początku. W poprzedniej serii autorka nie pozwoliła jej uzyskać pytania na wszystkie dręczące ją pytania... W tej odpowiedziała na kilka, ale za to postawiła przed nią nowe pytania, które będą bardzo długo dręczyły Kylie. Czy pozna w końcu odpowiedzi na wszystkie swoje pytania? Czas pokaże... 
Dziewczyna jest zagubiona. Nadal nie wie kim jest, a jednak ma pewność, że jej miejsce jest wśród tych niezwykłych istot... jednak cały czas pojawia się wielki znak zapytania przy pytaniu "Kim jestem? Wilkołakiem? Elfem? Czy może wampirem?". Dodatkowym problemem stają się jej problemy sercowe. Kogo wybierze? Przystojnego wilkołaka Lucasa, czy może elfa Dereka, który zaczyna na nią coraz bardziej naciskać? Lucas odszedł z obozu, a jednak cały czas nawiedza ją w snach i pisze do niej listy... A co by się stało, gdyby Lucas wrócił? Derek pójdzie w odstawkę? To nie koniec problemów Kylie. Duch, który ją nawiedza daje jej wyraźnie do zrozumienia, że coś złego spotka kogoś kto jest dla niej bliski. Czy Kylie zdąży zareagować na czas? 

„Ten świat jest inny niż ten, w którym żyłaś dotychczas”.

Podczas pobytu w szpitalu bardzo potrzebowałam do czytania czegoś lekkiego, a że akurat listonosz przyniósł "Przebudzoną o świcie" to postanowiłam ją jak najszybciej przeczytać. Jeden dzień i książka była przeczytana. Ale nie pomyślcie sobie, że było tak kolorowo... o nie...  Chociaż śmiechu trochę było. Może spowodowała to infantylność, która momentami biła po oczach? A może niedojrzałość Kylie? Pewno jedno i drugie. Niestety moim zdaniem pierwsza część była jeśli chodzi o ten brak infantylności i niedojrzałości Kylie o wiele lepsza. Ale z drugiej strony... autorka zrobiła duży postęp jeśli chodzi o fabułę i akcję. No, ale ta infantylność może zawalić i przyćmi wszystko inne! Wiecie co jest najdziwniejsze? Że coś się pogorszyło, coś się polepszyło, więc w ogólnym rozrachunku poziom książki ogółem jest tylko troszkę niższy, a jednak budzi we mnie mniej pozytywne uczucia... 

W recenzji pierwszej części napisałam, że bohaterów tej książki nie da się nie lubić... Myliłam się. Bo ja troszkę Kylie znielubiłam. Rozszalałe hormony - wszystko rozumiem, no ale... Mogłaby być choć ciutkę dojrzalsza. Mam wrażenie, że przyjaciele Kylie dojrzeli, a ona cofnęła się w emocjonalnych rozwoju. No i jeszcze to jej niezdecydowanie kogo kocha! Za dużo jest w tej powieści tego miłosnego lukru. Kylie przez swoje niezdecydowanie krzywdzi wiele osób, a nie zdaje się niestety tego zauważać. Zachowuje się tak jakby tylko ona była w tej sytuacji pokrzywdzona, a przecież to na jej własne życzenie. 

Ponarzekałam, to teraz troszkę pochwalę... Fabuła jak już pisałam jest o wiele lepsza. Autorka wszystko logicznie poukładała i poskładała. Choć momentami było trochę przewidywalnie, ale nie ma nieścisłości, nie ma "zawracania" w akcji. Wszystko układa się w logiczną całość, a ciąg wydarzeń nie zostaje zakłócony. No i muszę przyznać, że dużo się dzieje. A autorka zostaje czytelników na koniec z mnóstwem pytań - na szczęście nie robi tego w irytujący sposób, a raczej zaciekawiający, przez co czytelnik ma ochotę sięgnąć po kolejną część, żeby dowiedzieć się co się dzieje w tym nabuzowanym hormonami życiu Kylie... 

"Przebudzona o świcie" to przyjemna młodzieżówka, w której dużo się dzieje... Nie jest to jednak literatura wysokich lotów. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że jest to świetna młodzieżówka. A jednak jej (czasowa) infantylność momentami mnie odstraszała i odrzucała. Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Pewno niejedna nastolatka uzna ją za arcydzieło i będzie potrafiła się utożsamić z główną bohaterką, a książka zajmie w jej sercu stałe miejsce. Dla mnie niestety ona nie spełnia wszystkich wymogów. Nie mniej polecam ją jako "rozluźniacza", bo to naprawdę przyjemna książka o problemach nastolatek - przyjaźni, miłości, relacjach z dorosłymi. Może a nuż Wam się spodoba? 


Moja ocena: 6,5/10 Dobra z plusem!

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria!

czerwca 14, 2014

(295) Oskar i pani Róża

(295) Oskar i pani Róża
Tytuł: Oskar i pani Róża
Autor: Eric - Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo Znak Literanova
Stron 88

"[...] próbo­wałem tłumaczyć rodzi­com, że życie to ta­ki dziw­ny pre­zent. Na początku się je prze­cenia: sądzi się, że dos­tało się życie wie­czne. Po­tem się go nie do­cenia, uważa się, że jest do chrza­nu, za krótkie, chciałoby się niemal je od­rzu­cić. W końcu ko­jarzy się, że to nie był prezent, ale je­dynie pożyczka. I próbu­je się na nie zasłużyć."

"Oskar i pani Róża". Kto nie słyszał o tej książce? Chyba każdy słyszał. Jeśli słyszeliście o tej książce, a wahacie się czy ją przeczytać... to powiem Wam to już teraz. Koniecznie musicie ją przeczytać! I to jak najszybciej! Ja bardzo długo się wahałam... no bo w końcu co może nam zaoferować taka krótka książka - zaledwie 90 stron? Otóż bardzo dużo jak się okazuje. Łzy, śmiech i wiele, wiele innych rzeczy... A przede wszystkim nowe spojrzenie na kwestię życia i śmierci. Choroby i umierania... Dorastania i starzenia się... 

Główny bohater ma na imię Oskar i ma dziesięć lat. Ma raka, a lekarze nie dają mu już żadnych szans na przeżycie. Musiałby się zdarzyć cud, cud na który tak naprawdę nikt nie liczy... Chłopiec w szpitalu poznaje wolontariuszkę o imieniu Róża, bardzo szybko staje się dla niego "ciocią Różą" i tak naprawdę to od tego zaczyna się ta historia... Lekarze jak i rodzice budzą w chłopcu złość. Jest zły na nich, że nie potrafią z nim rozmawiać o śmierci, że boją się tej rozmowy bardziej niż on, że są tchórzami... Nawet koledzy zawodzą go w tej sprawie. Jak sam chłopiec mówi wszyscy, kiedy pojawia się temat śmierci zachowują się tak jakby ogłuchli. Wyjątkiem jest ciocia Róża. To ona po przeszczepie jako jedyna wyjawia chłopcu prawdę, że operacja się nie udała i, że niebawem umrze. Dziesięcioletni Oskar za jej namową zaczyna pisać listy do Pana Boga... 

"Za­pomi­namy, że życie jest kruche, de­likat­ne, że nie trwa wie­cznie. Zacho­wuje­my się wszys­cy, jak byśmy by­li nieśmiertelni. "

Więź między Oskarem i panią Różą jest bardzo silna. Chłopiec ma wrażenie, że tylko na niej może polegać i daje się to odczuć podczas lektury tej książki niejeden raz. Ale ciocia Róża nie jest taka święta jakby się wydawało... chłopiec na szczęście nigdy się o tym nie dowiaduje. Wolontariuszka posługuje się małymi kłamstwami, aby za ich pomocą zobrazować i pomóc zrozumieć Oskarkowi wiele spraw. Możemy zacząć dywagacje na temat tego czy kłamstwo zawsze jest złem... Ale po co? Wiemy, że kłamstwo jest czymś złym, ale czasami niesie za sobą dobre konsekwencje? Tak przynajmniej było w przypadku Oskara, a on tu teraz jest najważniejszy. 

Eric Emmanuel - Schmitt stworzył bez wątpienia dzieło warte przeczytania, zapamiętania i zagłębienia się w nie. "Oskar i pani Róża" to książka na której przeczytanie czasu potrzeba bardzo mało, ale na jej zrozumienie potrzeba tego czasu o wiele więcej. Można się skupić na samej historii chorego chłopca, który uczy się godzić ze swoją śmierć, można patrzeć tylko na ten "wierzch", na jego relację z ciocią Różą, ale jest tez drugie wyjście... można się starać dojrzeć w tej książce coś więcej - sposób na życie, na chorobę, na przyjaźń oraz na wiele innych rzeczy. 

"Z cho­robą jest tak jak ze śmier­cią. Jest fak­tem. Nie jest żadną karą. "

"Oskar i pani Róża" to niepozorna, ale zaskakująca książka. Zapada na długo w pamięć. Jest urocza, a zarazem smutna... a pomimo tego jest w niej mnóstwo nadziei i radości. Pokazuje jak ważne jest życie "tu i teraz", bo nie zawsze nasze życie będzie wyglądało tak jak dzisiaj, bo życie jest kołem fortuny. Życie jest po prostu nieprzewidywalne. To że teraz świeci słońce nie znaczy, że za chwilę nie spadnie deszcz. Dzieło p.Schmitta jest niezwykłe przez swoją zwykłość. Historia chorego chłopca, który cieszy się życiem pomimo swego cierpienia napawa radością, a zarazem pokazuje co w życiu jest tak naprawdę ważne. Warto przystanąć na chwilę przy tej książce i zastanowić się nad swoim życiem... Serdecznie polecam!

Moja ocena: 9/10 Wybitna!