grudnia 13, 2021

(729) Czas Karola

(729) Czas Karola
Tytuł: Czas Karola
Seria: Czekoladowa dynastia (#1)
Autor: Teresa Monika Rudzka
Wydawnictwo Marginesy
Stron 320
Opis wydawcy: 
Nie tylko dla miłośników Downton Abbey. I czekolady!

Siedemnastoletnia Joanka Miller dostaje propozycję pracy i wyjeżdża do Berlina. Chlebodawcom podobają się skromność i pracowitość dziewczyny. Nakazują jej solenne wypełnianie obowiązków oraz trzymanie języka za zębami. Panna zamieszkuje przy rodzinie Karola Wedla i wkrótce pochłania ją wir spraw – w tym wyjazd do Warszawy, gdzie słynny cukiernik w 1851 roku zakłada własną cukiernię.

Czas Karola opowiada o początkach i rozwoju najsłynniejszej polskiej firmy. Są Karol i Karolina Wedlowie, ich dzieci Emil i Eleonora, służąca Joanka, kucharka Józefa i wiele osób z pierwszych stron gazet. Są zakupy w sklepie Stanisława Wokulskiego, gdzie panna Eleonora poznaje Izabelę Łęcką. Jest też skromny subiekt Ignacy Rzecki – stały bywalec wedlowskiej pijalni czekolady.

Moja opinia:
Ostatnio na rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej publikacji związanych w jakiś sposób z rodziną Wedlów, twórcami i założycieli sławnych cukierni oraz czekolady, Ptasiego Mleczka i innych słodkości pożądanych przez Polaków od lat. "Czekoladowa dynastia. Czas Karola" jest jedną z tych pozycji. Książka Teresy Moniki Rudzkiej jest pierwszą częścią serii, opowiedzianej w formie ballady, stanowiącej fikcję literacką jedynie inspirowaną historią Wedlów, a której akcja rozpięta została na wiele lat. Przez specyficzną formę powieści mknie się przez nią niepostrzeżenie i bardzo szybko... autorka skupia się na przedstawieniu kluczowych dla rozwoju firmy Wedlów momentów, przez co cała historia jest bardzo dynamiczna. Powieść Teresy Moniki Rudzkiej jest przyjemną opowieścią o determinacji, niepodejmowaniu pochopnych decyzji, wytrwałości i sile rodziny. To książka bez intryg, obłudy i zawiści... ciepła, swojska i przez to pokrzepiająca. 

Książka Rudzkiej zawiera w sobie całą gamę ciekawych i barwnych postaci, wśród nich znaleźć można nawet Rzeckiego, co ujmie na pewno niejednego fana tej postaci z "Lalki"... na kartach powieści przewijają się także takie postacie jak Sienkiewicz, Prus oraz istotne dla rozwoju cukierni i pijalni czekolady Wedla wydarzenia - także związane z realiami historycznymi. Z jednej strony wplecienie w akcję takich bohaterów jak Rhett Butler odrealnia całą historię, a z drugie nadaje jej kolorytu i swego rodzaju magii... Wspaniałe i zaskakujące było także to, że w każdej z powieści autorki pojawia się postać, która sygnalizuje ważne wydarzenia w życiu bohaterów - to taki swego rodzaju znak rozpoznawczy autorki. Zaskakujące i bardzo na plus! Zanurzenie się w świat stworzony przez Rudzką jest łatwe, a postacie przez nią stworzone plastyczne i bardzo realne. Wręcz żywe i prawdziwe. Postacie przewijające się przez karty powieści nie są idealne, nie są ani jednoznacznie dobre ani jednoznacznie złe. Są czarno - białe, a nawet te najbardziej krystaliczne i pozytywne, mają również swoje wady. Ten brak idealizowania dodaje tej powieści realistyczności. 

Teresa Monika Rudzka w swojej powieści sygnalizuje pewne wątki, nie zagłębiając się jednak w nie bardzo intensywnie - sunie po obrzeżach świata rodziny Wedlów, pokazując jakby zasłyszane na mieście opowiastki czy plotki, przez większość tematów jedynie przemykając - nie ma tu więc wielu intymnych wyznań czy szczerych rozmów - w tym aspekcie akcja nabiera rumieńców dopiero pod koniec tej historii. Takie przemykanie i jedynie sygnalizowanie sprawia jednak niestety, że "Czasy Karola" nie są opowieścią... o czasach Karola... to jedynie pewien skrypt i skrót dający informację o tym, w jakim wątkach szukać genezy powstania fabryki i pijalni czekolady Wedla, jej powstania i dalszego działania. 

Ta skrótowość tej opowieści trochę deprymuje - żałuję, że autorka nie zdecydowała się na klasyczną formę powieści, choć ta wtedy musiałaby być o wiele większa objętościowo - a jednak poszerzenie portretów psychologicznych postaci, przedstawianie wydarzeń "tu i teraz", a nie na zasadzie wspomnień w rozmowach (które zresztą niekiedy mogą wydawać się nieco sztuczne i stworzone stricte na potrzeby wizji autorki), co wydarzyło się przez ostatnie lata (których w książce opisanych nie mieliśmy), a przede wszystkim głębsze zanurzenie się w świat fabryki czy pijalni Wedla (jak wyglądały, jak funkcjonowały) zdecydowanie wzbogaciłoby tę powieść i sprawiłoby, że jej czytanie wywoływałoby zachwyt i rumieńce na twarzy. Bez tego "Czas Karola" z cyklu "Czekoladowa dynastia" pozostaje udaną, przyjemną, ale nie porywającą fikcją literacką. 

Lektura książki Teresy Moniki Rudzkiej, choć przeskakująca niekiedy nawet o dziesięciolecia byle tylko ukazać czytelnikom tytułowe czasy Karola kipi miłością Wedlów do czekolady i zdecydowane apetyt na nią pobudza. Żałuję jednak, że nie została wspomniana praca Karola Wedla jako cukiernika, zdobywanie przez niego fachu - jeśli już autorka zdecydowała się na stworzenie zbeletryzowanej historii Wedlów jedynie inspirowanej faktami - mogła dużo bardziej "popłynąć" - szkoda, że tego nie zrobiła. Rozumiem zamysł autorki - idąc tokiem rozumowania autorki, to naprawdę udana powieść... choć z niewykorzystanym potencjałem. Ciekawa, udana, choć nie powalająca. Tym samym "Czekoladowa dynastia. Czasy Karola" to przyjemna, ciepła i krótka lektura na zimowe wieczory z kubkiem gorącej herbaty czy wpisując się w klimaty wedlowskiej... przepysznej płynnej czekolady.

grudnia 03, 2021

(728) Fałszywy świadek

(728) Fałszywy świadek
Tytuł: Fałszywy świadek 
Autor: Karin Slaughter
Wydawnictwo Harper Collins
Stron 480
Opis wydawcy:
Czasem wystarczy jedna chwila, by na zawsze odmienić czyjeś życie.
Leigh Collier ciężko pracowała, żeby zbudować swoje pozornie normalne życie. Jest dobrze opłacaną adwokatką, ma nastoletnią córkę, która świetnie radzi sobie w szkole, nawet jej rozwód przebiega w miarę kulturalnie. O takiej zwyczajności marzyła.
Pewnego dnia na jej biurku lądują akta dobrze sytuowanego młodego mężczyzny oskarżonego o gwałt. Leigh nigdy dotąd nie miała do czynienia ze sprawą takiego kalibru – jeśli ją wygra, jej kariera zawodowa nabierze rozpędu. W trakcie spotkania z oskarżonym uświadamia sobie jednak, że nieprzypadkowo wybrał ją na swojego obrońcę. Leigh zna podejrzanego. Podejrzany zna ją. W dodatku doskonale wie, co zdarzyło się dwadzieścia lat temu i dlaczego Leigh od tamtego czasu ucieka.

Moja opinia:
To nie było moje pierwsze spotkanie z twórczością Karin Slaughter - za mną już dwie części jej czołowego cyklu, o Willu Trencie. Ale tamte książki... mimo, że bardzo dobre - przy tej mogą się schować. Może to kwestia obrania za głównego bohatera kobiety? A może przyczyną mojego zachwytu jest to, że "Fałszywy świadek" był pierwszym thrillerem przeczytanym przeze mnie od dłuższego czasu? Nie wiem. W każdym razie bawiłam się wyśmienicie! I nawet jeśli zastanawiam się, do czego mogłabym się przyczepić w zakresie fabularnym czy kreacji bohaterów... trudno mi coś takiego znaleźć - gdybym jednak coś znalazła - byłby to wynik zwykłego czepialstwa. Sięgając po najnowszą powieść Slaughter oczekiwałam przede wszystkim rozrywki - otrzymałam jednak znacznie więcej - wartką akcję, świetnie zarysowaną fabułę i zgrabne portrety psychologiczne bohaterów. 

Powieść Slaughter jest dla mnie jednocześnie powieścią wyjątkową, ponieważ jest pierwszą czytaną przeze mnie pozycją beletrystyczną, której wydarzenia rozgrywają się w czasie pandemii Covid-19. Slaughter zaczęła ją tworzyć w czasie pandemii, ale w trakcie redakcji - w lutym 2021 roku, pouzupełniała niektóre wątki np. o treści dotyczące szczepień - tak więc możemy się na przykład dowiedzieć, że dany bohater przeszedł Covid czy został już zaszczepiony. Przyznam, że choć żyjemy w realiach pandemii od prawie dwóch lat... czytanie o zakładaniu maseczek, o podejściu bohaterów do obecnej sytuacji - było naprawdę ciekawym doświadczeniem. Smaczku dodatkowo dodawał fakt, że Slaughter daje wgląd w amerykańskie podejście do pandemii - i niektóre związane z tym kwestie społeczne. Dla całej fabuły tej powieści wątek pandemii nie pozostaje bez znaczenia, ponieważ nie tylko dotyka życia głównych bohaterów, ale również wpływa np. na działanie sądów czy skład ławy przysięgłych. Jednocześnie jednak udało się autorce osiągnąć w tym temacie balans i nie przytłoczyć tym, co wielu przytłaczać może. 

Karin Slaugher jest najbardziej znana ze swojego cyklu o Willu Trencie, ale warto zaznaczyć dla tych, którzy za cyklami powieściowymi (jak ja) nie przepadają, że "Fałszywy świadek" jest odrębną, nieprzypisaną do żadnego cyklu i zakończoną powieścią, choć akurat w tym przypadku... odrobinę żałuję, że losy bohaterów nie będą miały kontynuacji. Mimo, że całość została idealnie zakończona, najważniejsze wątki zostały dopowiedziane, a ilość niedopowiedzeń została przez pisarkę ograniczona do zera, bardzo zżyłam się z głównymi bohaterami tej powieści i jestem ciekawa ich dalszych losów. 

"Fałszywy świadek" jest skrupulatnie przemyślanym i opracowanym thrillerem, poruszającym temat karmy, kary za grzechy, morderstw, pedofilii, oszustw, uzależnień i kłamstw - nie brak w nim jednak także odniesień do trudnego okresu dorastania, zmian zachodzących w psychice ludzi, podejścia do kobiet w społeczeństwie, aspektów dotyczących przewodu sądowego w Ameryce. W tym wszystkim, wśród pewnej dawki brutalności, szantażów, zwrotów akcji zapierających dech w piersi (naprawdę... niekiedy podczas lektury musiałam odkładać tę powieść na bok, aby ochłonąć i móc na spokojnie przyswoić to co właśnie się wydarzyło) nie brakuje także scen, na skutek lektury których ciepło rozlewa się po sercu, a na buzi pojawia się uśmiech. 

Na uwagę zasługują kreacje bohaterów - nawet skupiając się na "jasnych" postaciach tej książki, to jest tych po których stronie powinnyśmy stać idąc zgodnie z narracją, należy zauważyć, że nawet oni nie są krystaliczni, a co więcej autorka nie ulega utartym literackim schematom takim jak to, że małżonkowie po rozstaniu muszą zawsze drzeć ze sobą koty. Pozytywne postacie wywoływały we mnie szczerą sympatię i zainteresowanie ich losem, natomiast te negatywne potrafiły wywołać prawdziwą odrazę... Zaskakujące jest to jak zgrabnie autorka zaznajamia nas z bohaterami, niekiedy posługując się w tym celu retrospekcją. Teraźniejszość niekiedy zostaje przeplatana w tej książce przeszłością, jednak w sposób logiczny i nieutrudniający odnalezienia się w całości fabularnej - zresztą tak samo jest z narracją, za sprawą której mamy szanse podczas lektury towarzyszyć różnym bohaterom. 

"Fałszywy świadek" jest świetnym, przemyślanym i dopracowanym thrillerem obfitującym w ciekawe postacie, niebanalne zwroty akcji, które powodują, że buzia otwiera się szeroko, a bicie serca zostaje przyśpieszone. To angażująca, fantastycznie napisana historia, której akcja rozgrywa się w czasach współczesnych, przez co dotyka aktualnych treści i zjawisk społecznych (takich jak pandemia, nauczanie zdalne czy popularność TikToka i Instagrama). Najnowsza powieść Saughter to po prostu czysta rozrywka w najlepszym wydaniu.

listopada 18, 2021

(727) Twoje dziecko w sieci

(727) Twoje dziecko w sieci
Tytuł: Twoje dziecko w sieci. Przewodnik po cyfrowym świecie dla czasami zdezorientowanych rodziców.
Autor: Agnieszka E. Taper
Wydawnictwo Literackie
Stron 216 

"Twoje dziecko w sieci" to przewodnik po internetowych przestrzeniach, mapa wybranych cyfrowych zjawisk, słownik komputerowych pojęć takich jak bot, avatar czy stream, a w końcu poradników dla użytkowników sieci i gości cyfrowego świata - uczący jak korzystać z tych dobroci w sposób bezpieczny oraz zbiór dobrych rad i złotych zasad dla rodziców - o tym jak ustalać granice w korzystaniu z sieci, jak dbać o bezpieczeństwo swoich dzieci, jak wspierać higienę ich korzystania z komputera, rozumieć zjawiska ich otaczające i język, którym mówią. Agnieszka E. Taper jest edukatorką medialną, która pokazuje, że choć należy doceniać nowe technologie, to jednak trzeba dostrzegać także możliwe związane z nimi zagrożenia i reagować na nie zawczasu, tak by kontakt ze światem online mógł opierać się jedynie na jego pozytywnych aspektach. "Twoje dziecko w sieci" jest zbiorem pokazującym niektóre z tych zagrożeń oraz proponującym rozwiązania mające na celu zapewnienie jak największego bezpieczeństwa. 

Sięgając po książkę Traper oczekiwałam pozycji, która choć nie skierowana bezpośrednio do mnie, wzbudzi moje zainteresowanie i pokaże świat online także od strony teoretycznej, np. opierając się na badaniach, eksperymentach społecznych - kierowało mną zainteresowanie tym tematem, związane z ukończonymi przeze mnie studiami z zakresu kulturoznawstwa oraz napisana praca dyplomowa, której końcową myślą było stwierdzenie, że na każdym etapie funkcjonowanie młodego człowieka w świecie cyfrowym, kluczowa staje się edukacja medialna, która w wielu szkołach jeszcze leży i kwiczy. Właśnie na tej edukacji medialnej autorka się skupia, nie zagłębiając się jednak jakoś specjalnie w kwestie teoretyczne czy kwestie wpływu danych segmentów cyfrowego świata na rozwój człowieka. Trochę żałuję, trochę rozumiem jaki był główny zamysł tej książki - edukacja. 

Urodziłam się w 1999 roku, można więc powiedzieć, że mimo wszystko należę do pokolenia urodzonego po 2000 roku, które już z komputerami się swobodnie wychowywałam. Jakby to źle nie zabrzmiało, szczególnie w świetle omawianej tutaj książki - rano w trakcie przygotowywania do przedszkola, w wieku pięciu lat, oglądałam Klub Winx, a w wieku sześciu lat dostałam pierwszy komputer - zarazem laptop, który służył mi do grania. W wieku 11 lat sama, bez informowania o tym rodziców założyłam tę stronę. Moi rodzice nigdy nie kontrolowali mojej działalności w internecie, choć gdy strona zaczęła już hulać... oczywiście o jej istnieniu ich poinformowałam. Za ich zgodą w wieku mniej niż 13 lat założyłam Facebooka, który wtedy służył mi do kontaktowania się z osobami z wymiany Taize. Tak więc... złamane zostały wszelkie zasady głoszone przez edukację medialną - nie robiłam w tym czasie większych głupot, choć ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że edukacja medialna nie byłaby wcale takim złym pomysłem... ale ten aspekt pomińmy. To nie pora na spowiedź. Lektura tej publikacji ma jednak sprawić, że rodzice zapobiegną nawet tym mniejszym głupotkom. Ze względu na swój wiek i sposób prowadzenia narracji przez Taper, z początku czułam się wykluczona, jako właśnie to najmłodsze pokolenie - oddalone od tego starszego, do którego skierowana jest ta pozycja, o miliony lat świetlnych... nie dałam się jednak zrazić, bo wiedziałam, że posiadam teoretyczny background, który w pewien sposób uprawnia mnie do lektury tej książki, z pozycji ciekawskiego badacza, chcącego sprawdzić jak o edukacji medialnej się mówi.

Agnieszka E. Traper w swojej książce pokrótce opowiada o cyfrowym świecie - grach, internecie, portalach społecznościowych, ale również o zagrożeniach związanych z korzystaniem z jego dobrodziejstw. Kluczowy w tej książce jest rozdział o domowej edukacji medialnej, w której autorka pokazuje jak ważne jest wyznaczanie granic, tworzenie dobrych nawyków, zwracanie uwagi na to, że dzieci bardzo często powielają zachowania dorosłych. To nie tylko krótkie oprowadzenie po cyfrowym świecie, obejmujące między innymi zaznajomienie z pojęciami, z którymi można się w nim spotkać, ale ciekawe i dosyć rozległe kompendium wiedzy o edukacji medialnej, którą autorka zajmuje się na co dzień - może być przyczynkiem do rozmów z dziećmi w każdym wieku i medialnej profilaktyki. Jest dobrze, przystępnie napisane i choć napisana stricte w formie poradnikowej i dosyć skrótowej, stanowi odpowiednie wprowadzenie do tematyki. Dopełnienie tej pozycji stanowi ciekawa forma graficzna, odwołania w tekście do wcześniejszych i późniejszych stron, tak by swobodnie się po nim poruszać (także w sposób wybiórczy) oraz rozległa bibliografia, która może stanowić świetne uzupełnienie wiedzy - również tej z zakresu teorii cyfrowego świata. 

"Twoje dziecko w sieci. Przewodnik po cyfrowym świecie dla czasami zdezorientowanych rodziców" to bardzo świeża publikacja, która zagubionym rodzicom może wiele uświadomić i przede wszystkim pokazać, że stawianie granic i kontrolowanie tego, co dziecko robi w sieci nie jest wchodzeniem z butami w jego prywatność. To wyraz troski o dobro dziecka, ale również o swoje, ponieważ to rodzic ponosi odpowiedzialność prawną (i często moralną) za działania potomka w sferze cyfrowej. Świeżość publikacji Taper wiąże się również z tym, że nie brak w niej odwołań do niedawnych wydarzeń, takich jak pandemia Covid-19, nauczanie zdalne czy bum na lody Ekipy (czy nawet opakowania po nich). To aktualny, dotykający obecnych trendów, takich jak marzenia by zostać youtuberem czy influencerem poradnik pokazujący nie tylko takie zagrożenia jak seksting czy hejt, ale również np. pragnienie za gonieniem niedoścignionych ideałów prezentowanych w internecie, przez co mam wrażenie... z tą pozycją powinni zapoznać się nie tylko rodzice, ale również osoby tworzące w internecie. Taper uświadamia, że cyfrowy świat to wielki przemysł, którego odbiorcy są przede wszystkimi towarami, ale przy odpowiedzialnym działaniu można wyciągnąć z niego również wiele korzyści dla siebie. Kluczem do tego jest jednak edukacja medialna. 

Moja ocena: 7/10

listopada 12, 2021

(726) Zakochany mózg i inne niezwykłe stany

(726) Zakochany mózg i inne niezwykłe stany

Tytuł: Zakochany mózg i inne niezwykłe stany
Autor: Julia Fischer
Wydawnictwo Mando 
Stron 336 

W 2018 roku za sprawą wydawnictwa Mando, w moje ręce trafiła wspaniała pozycja skierowana do dzieci, która jednak już wtedy - jako osobę dorosłą - szczerze mnie zachwyciła i wzbudziła moje zainteresowanie ludzkim mózgiem, jako niezwykłą częścią organizmu człowieka, która odpowiada za tak wiele - żeby nie powiedzieć, że za wszystko. Ma wpływ i znaczenie, z którego często nie zdajemy sobie na co dzień sprawy. Mowa oczywiście o ilustrowanej książce dla dzieci, pt. "Sen Alicji", której jednym z autorów jest prof. Vetulani. Gdy ujrzałam w zapowiedziach wydawnictwa Mando książkę "Zakochany mózg i inne niezwykłe stany", autorstwa Julii Fisher - wiedziałam, że ta pozycja będzie stanowić godną kontynuację rozpoczętej wtedy, w 2018 roku przygody z poznawaniem tajników mózgu. Nie myliłam się. Pozycja Julii Fischer, czytana przeze mnie z braku czasu przez tydzień, w kolejkach, w komunikacji miejskiej nie tylko podniosła mój poziom wiedzy dotyczącej mózgu, ale przyniosła także... ukojenie. Julia Fischer bowiem w niezwykle lekki i interesujący sposób nie tylko przekazuje wiedzę naukową, ale również pokazuje, że nasze zachowanie jest często wypadkową reakcji biochemicznych zachodzącym w naszym mózgu - nie powinno więc dziwić, że niekiedy z głodu mamy ochotę rozszarpać każdego kto się napatoczy, a przytulenie do ukochanej osoby po ciężkim dniu przynosi nam ukojenie. Nie chodzi tu jednak o usprawiedliwianie, a o wytłumaczenie i uświadomienie, że w dużej mierze to jak działamy - zależy od naszego mózgu. 

Książka Julii Fisher to fascynująca opowieść o emocjach, które dotykają każdego z nas. Autorka w znakomity sposób przeprowadza czytelników nie tylko przez naukowe meandry zagadnień dotyczących mózgu, ale również umożliwia lepsze zrozumienie ogarniających nas emocji i sygnałów wysyłanych przez nasz organizm - uważne wczytanie się w słowa Fisher, umożliwia lepsze wsłuchanie się w nasze ciało, a co za tym idzie (co wiem... może to zabrzmieć odrobinę banalnie) wprowadzenie większej harmonii i lepsze panowanie nad targającymi nami nieustannie emocjami. Naprawdę. Mi osobiście niektóre "prawdy" objawione przez Fischer ułatwiły odnalezienie się w stresującym dla mnie obecnie życiu - poprzez mniejsze rozpamiętywanie, analizowanie, wpędzanie się w spiralę stresu przez myślenie o tym, co jeszcze muszę zrobić i o tym, że jestem nieustannie "w proszku" i "niedoczasie". Miałam okazję przeczytać tę pozycję jeszcze przed premierą - te ostatnie tygodnie życia z wiedzą zawartą w niej... wydają się jakieś prostsze. 

Ale zacznijmy od początku... autorka tłumaczy takie zjawiska jak jąkanie, bezsenność, motyle w brzuchu, okscytocyna, popularne w ostatnim czasie FOMO, słodki smak zemsty, zasady przywiązywania się, zaraźliwość śmiechu, zespół złamanego serca, proces żałoby, tremę i zimny pot, strach przed pająkami i mnóstwo innych. Przez pokazanie, co w tych wszystkich stanach dzieje się z mózgiem człowieka - jednocześnie zwraca uwagę na fakt, że dzięki wiedzy na temat zachodzących mechanizmów biochemicznych możemy odmienić nasze życie.  

Podczas lektury tej książki odnosiłam wrażenie, że autorce naprawdę zależy, aby coś z przekazywanych - nawet z tych czysto naukowych informacji, pozostawało w głowie czytelnika, o czym świadczą odwołania do innych rozdziałów / fragmentów tej książki, czy też przypominanie wspomnianych już wcześniej aspektów. Takie podejście sprawia, że możliwe staje się uporządkowanie zdobywanych informacji, a nie jedynie przelatywanie przez nie. Olbrzymim atutem tej pozycji oprócz przekazywanych informacji dotyczących biochemii mózgu, są odwołania do sytuacji z życia codziennego oraz przeprowadzonych na ten temat badań i eksperymentów. Zdumiewająca jest zresztą także objętość bibliografii znajdującej się na końcu (to aż 20 stron z zaznaczeniem, że całości należy szukać na stronie internetowej autorki).

"Zakochany mózg i inne niezwykłe stany" to niezwykle ciekawa i inspirująca pozycja popularnonaukowa, skupiająca się na zagadnieniach związanych z mózgiem - jego działaniem oraz zmianami biochemicznymi w nim zachodzącymi. Wiedza w niej zawarta została poparta badaniami naukowymi i zobrazowana prostymi, a przez to trafiającymi i przekonującymi przykładami wziętymi z życia. Julia Fischer nie dystansuje się względem czytelników, przez co lektura tej książki staje się jeszcze ciekawsza i bardziej angażująca - kropkę nad "i" stanowią przewijające się przez stronnice tej pozycji ilustracje, które obrazują nie tylko kwestie anatomiczne i czysto naukowe. "Zakochany mózg..." można rozpatrywać zarówno w kategoriach popularnonaukowych jak i poradnikowych - pod każdym z tych aspektów jest to jednak porywająca, ciekawa i niezwykle satysfakcjonująca lektura. Bardzo polecam!

Moja ocena: 9/10

listopada 06, 2021

(725) Instytut Bombowych Teorii

(725) Instytut Bombowych Teorii
Tytuł: Instytut Bombowych Teorii
Autor: Tom Gauld
Wydawnictwo Marginesy
Stron 160

Uwielbiam komiksowe propozycje wydawnictwa Marginesy. Sukcesywnie (i systematycznie) zapoznaję się z ich graficznymi publikacjami - jak to często bywa w takich sytuacjach - jedne zachwycają mnie bardziej, drugie mniej. Doceniam jednak ich różnorodność i to, że wśród stale powiększającej się oferty - każdy może znaleźć coś dla siebie. "Instytut Bombowych Teorii" należy do tych mniej mnie zachwycających pozycji, jednak wynika to przede wszystkim z tego faktu, że jak się okazuje - nie jestem grupą docelową tego komiksu, czy też raczej zbioru około 150 komiksowych historyjek / anegdotek. Mimo, że miały być to humorystyczne opowiastki o szalonych naukowcach i odkryciach, skierowane nawet do tych osób, które nie wiedzą nic o Pitagorasie... będę szczera. O Pitagorasie co nieco wiem, poczucie humoru jako takie również mam, a jednak... humoru w dużej ilości z tych historyjek zrozumieć nie potrafiłam. Ale to nic. Książka trafiła w ręce naukowego fascynata... i go zafascynowała. 


Tom Gauld w tym swego rodzaju albumowym zbiorze komiksów (zdecydowanie odradzam czytanie od deski od deski! Nawet zbyt dużo dobrego jedzenia może wywołać niestrawność!) skupił się wynalazcach i wynalazkach oraz szeroko pojętej nauce - nie ulegając jednak fascynacji jedynie jedną z jej dyscyplin, dzięki czemu - naprawdę nie ma opcji, żeby nie zrozumieć chociaż jednego z zawartych w tym zbiorze skeczów? jeśli możemy te historyjki tak nazwać. To, co zasługuje również na wskazanie i wspomnienie, to oczywiście praca tłumaczy: Karoliny Iwaszkiewicz i Adama Pluszka, którzy dostosowali ten komiks do polskich odbiorców, przez co możemy w nim znaleźć stwierdzenia czy przykłady niewystępujące w oryginale. 


"Instytut Bombowych Teorii" zachwyci szczególnie fascynatów nauki, choć i laicy w tym temacie znajdą w tym albumie kilka zabawnych historii. Nie mniej - jest to z pewnością komiksowy zbiór, który należy sobie dawkować, tak by nie poczuć się zbyt przytłoczonym zamieszczonymi w nim historiami. Historyjki w nim zawarte są różnorodne - bardziej i mniej ambitne, ich zrozumienie wymaga również różnego poziomu specjalistycznej wiedzy. Prosta kreska przedstawiająca te historie, idealnie oddaje ich swego rodzaju surowość. Mój, jakby się mogło wydawać dość krytyczny odbiór tej pozycji wynika z tego, że z wiekiem zaczęłam szukać w literaturze czy też właśnie w komiksach / powieściach graficznych emocji (tu mistrzowska jest "Artemizja") i/lub wiedzy (tu serdecznie polecam "Neurokomiks"). W tej pozycji emocji nie ma, a wiedza w niej zawarta bez dość dużych fundamentów... dla mnie jest (w większości) niedostępna. Tak więc jak wcześniej wspomniałam - komiks trafił w ręce osoby zakochanej w nauce i związanej z nią ciekawostkach... i tam został o wiele lepiej odebrany i dał dużo więcej satysfakcji z lektury.


Moja ocena: 6/10

października 21, 2021

(724) Dziewięć miesięcy czułego chaosu

(724) Dziewięć miesięcy czułego chaosu
Tytuł: Dziewięć miesięcy czułego chaosu 
Autor: Lucy Kinsley 
Wydawnictwo Marginesy 
Stron 256 

Jeśli właśnie dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży lub Twoja najlepsza przyjaciółka podzieliła się z Toba radosną nowiną o tym, że niedługo zostanie mamą... a może Ty sama jesteś na etapie takich starań... a może po prostu chcesz dowiedzieć się więcej o wyjątkowym stanie, jakim jest bycie w ciąży, ten komiks jest dla Ciebie. Jeśli jakkolwiek jesteście związane z tematem ciąży... a może ciążą już dawno za Tobą, ale chcesz spojrzeć na ten okres z pewnym rozbawieniem... a może właśnie zmagasz się z porannymi / lub też całodobowymi mdłościami... ta opowieść może Cię podnieść na duchu. "Dziewięć miesięcy czułego chaosu" to niesamowita opowieść o jednym z najbardziej wyjątkowych, pełnym miłości, a jednocześnie strachu, zaskoczeń i skrajnych emocji w życiu kobiety okresie, jakim jest ciąża. To bardzo osobista opowieść, która wywołuje zarówno łzy smutku jak i radości - choć tych drugich zdecydowanie więcej. 



Graficzka, Lucy Kinsley, od zawsze pragnęła zostać matką, lecz gdy nadszedł czas realizacji tych pragnień - okazało się to trudniejsze niż myślała i trudniejsze niż oczekiwało tego otoczenie wokół niej. Tak - o tym też jest ta książka, o spojrzeniach i naciskach społeczeństwa, znajomych i rodziny, w kwestii posiadania dzieci, a także o tych niewygodnych, przykrych, raniących, niedyskretnych pytaniach, o tym jak łatwo zranić drugą osobę (niechcąco, ale jednak), kierując się swoją ciekawością, beztroską i założeniem, że jeśli coś było łatwe dla mnie to na pewno jest też takie dla drugiej strony. Lucy Kinsley dzieli się swoją bardzo trudną historią, drogą do zostania mamą - nie brak w niej problemów związanych z płodnością, poronień, a także kłopotów zdrowotnych, które swoją kulminację znalazły w trakcie dramatycznego porodu. 


Komiks Kinsley nie jest jedynie osobistą opowieścią, ale jest także swego rodzaju przewodnikiem (choć bardzo subiektywnym) po zdrowiu reprodukcyjnym, zmianach zachodzących w organizmie kobiety w okresie ciąży, jej rozwoju, a także pewnych "smaczkach", które wywołują szczególny uśmiech na twarzach kobiet, które doskonale rozumieją dlaczego w pewnym momencie dużo lepszym towarzyszem w łóżku staje się poduszka ciążowa niż partner czy odczuwają tak jak autorka, a zarazem bohaterka tej książki chęć poddania się hibernacji aż do porodu. Dla osób niepodzielających takich doświadczeń, może być to równie fascynująca opowieść... bowiem zabierająca ich do świata, wcześniej dla nich niedostępnego, a niekiedy bardzo ekscentrycznego. Z tego powodu może to być także ciekawa pozycja dla mężczyzn, ponieważ ma szansę ułatwić im zrozumienie, na przykład dlaczego naleśniki będące wieczorem największym złem i wywoływaczem mdłości, rano mogą stać się najbardziej pożądaną potrawą. 


"Dziewięć miesięcy czułego chaosu" to opowieść o płodzeniu i rodzeniu dzieci od A do Z, o zawiłej instrukcji testu ciążowego, całodobowych mdłościach, długich marszach po korytarzach szpitalnych, gdy rozwarcie konieczne do porodu jest zbyt małe. Opowieść Kinsley ma oprócz walorów humorystycznych, ogromne walory psychologiczne, ponieważ nie idealizuje okresu starania się o dziecko ani ciąży. Ukazuje ciemne i jasne blaski tego okresu jednocześnie uświadamiając, że to, że kobieta spodziewa się dziecka, nie oznacza, że musi z uśmiechem na twarzy znosić opuchnięte kostki czy nieustanne mdłości - jej "narzekanie" czy niezadowolenie z powodu tych niedogodności związanych z okresem ciąży - jednocześnie nie przeczy jej radości, szczęścia i niecierpliwego oczekiwania narodzin potomka, co świetnie ilustrują zaprezentowane w komiksie ilustracje. Kinsley pokazuje, że okres starań o dziecko, ciąży oraz porodu to taki słodko-gorzkie miesiące, stanowiące jedynie preludium do prawdziwej przygody, jaką stanowi wychowywanie małego człowieka. 


Moja ocena: 8/10 Rewelacyjna!

kwietnia 09, 2021

(723) Słuchajcie dziewczyny!

(723) Słuchajcie dziewczyny!

Krótki, błyskotliwy komiks, napisany dziarskim językiem, z wieloma odwołaniami do popkultury: filmów, książek, komiksów. Wspaniała pozycja szczególnie dla młodych dziewcząt, w wieku 12-14 lat. "Słuchajcie dziewczyny!" to książka otwierająca oczy, wywołująca uśmiech na twarzy i pokazująca, że dorastanie i kobiecość wcale nie są takie złe jakby się wydawało... a przede wszystkim: nie muszą być tematem tabu, nie muszą również prowokować rumieńców zawstydzenia na twarzy. Wbrew powszechnym opiniom moim zdaniem nie jest to komiks, który ma celu wychowanie młodych feministek, a jedynie utwór pokazujący, że bycie kobietą nie musi stawiać człowieka na niższej pozycji względem mężczyzny i  nie wiąże się z samymi utrudnieniami jak np. bolesne miesiączki, potrzeba depilacji, ciąża czy poród. 

Katja Klengel jest niemiecką absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Dreźnie. Bardzo szybko w swojej drodze zawodowej postanowiła skupić się na komiksach, tworząc między innymi na swoim blogu autobiograficzny pamiętnik komiksowy. Można powiedzieć, że "Słuchajcie dziewczyny!" to utwór będący właśnie takim wycinkiem jej autobiograficznej twórczości - napisany bez owijania w bawełnę, z ogromnym dystansem do siebie, szczerością i olbrzymią ilością poczucia humoru. To poczucie humoru sprawia, że żenujące nie staje się nawet czytanie o tym jak autorka musiała na wycieczce pokazać koleżankom swoje włosy łonowe czy o tym za jak krwiożercze i mrożące krew w żyłach wydarzenie uważała poród. Ogromna dawka dystansu do siebie, który posiada autorka... sprawia, że jej opowieści są zabawne, autentyczne i trafiające szczególnie do młodych czytelniczek. 

"Słuchajcie dziewczyny!" to opowieść o dojrzewaniu i wszystkich jego "ciemnych" blaskach - owłosienie na ciele, tabu związane ze sromem, waginą, łechtaczką, w dorosłym życiu naciski na posiadanie męża, dzieci, stabilnej sytuacji życiowej - stracone szanse, niewykorzystane okazje i zmiany zachodzące w kobiecym ciele. Komiks Klengel nie ma sprecyzowanej fabuły, toku opowieści - to zbiór historyjek, wspomnień i anegdotek, zilustrowany w przystępny sposób z wieloma odwołaniami do popkultury - znajdziemy więc tutaj nawiązania do Harrego Pottera czy Czarodziejki z Księżyca. To wszystko sprawia, że przez ten komiks po prostu się przelatuje strona za stroną. 
Pozycja Katjy Klengel zdecydowanie nie wyczerpuje szerokiej tematyki dojrzewania i kobiecości. Nie jest także zaawansowanym przewodnikiem po meandrach kobiecego dojrzewania i problemów, z którymi musi zmierzyć się na pewnym etapie każda nastolatka... jednak stanowi zaproszenie do rozmowy, szczególnie dla młodych dziewcząt. Oczywiście - obecnie w sposób często niekontrolowany, takowe zaproszenie stanowi przede wszystkim korzystanie z internetu, jednak... myślę, że i tak jest to pozycja, którą warto podrzucić uczennicom starszych klas podstawówki. Bardzo wartościowym aspektem tej pozycji jest jej humor, zanurzenie w popkulturze... oraz lista polecanych filmów, książek, która znajduje się na końcu tego komiksu. Żałuję, że przez tłumacza nie została dodana taka polska lista... Ale może w kolejnym wydaniu? Bardzo przyjemna kreska, trafiające do odbiorcy ilustracje, świetne dialogi. To naprawdę dobra, choć pozostawiająca jeszcze wiele do powiedzenia w tym temacie pozycja. Jednak... co najważniejsze: ośmiela i zachęca do dalszych poszukiwań, jednocześnie nie bombardując odbiorcy często postrzeganym negatywnie feminizmem. 

Moja ocena: 7/10 Bardzo dobry!

Tytuł: Słuchajcie, dziewczyny! / Autor: Katja Klengel / Wydawnictwo Marginesy / Stron 160   

stycznia 27, 2021

(722) Księga o Niewidzialnym

(722) Księga o Niewidzialnym
Tytuł: Księga o Niewidzialnym
Autor: Eric - Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo Znak
Stron 368

Eric-Emmanuel Schmitt jest pisarzem, którego prozę uwielbiam od czasów gimnazjum, czyli od lektury szkolnej, jaką była wtedy książka Oskar i pani Róża... zresztą w 2014 roku Wam o tym literackim spotkaniu już opowiadałam. "Księga o Niewidzialnym" to zbiór pięciu powieści Schmitta. W jego skład wchodzą następujące pozycje: buddyjska baśń Milarepa, Pan Ibrahim i kwiaty Koranu, Oskar i pani Róża, Dziecko Noego oraz Zapasy z życiem. Przed lektura tego zbioru znane były mi już powieści Sekta egoistów, Dziecko Noego, Ewangelia według Piłata, Małe zbrodnie małżeńskie, Oskar i pani Róża oraz zbiór opowiadań Historie miłosne... można więc powiedzieć, że co nieco z twórczości Schmitta już przeczytałam. Sięgając po "Księgę o Niewidzialnym" wiedziałam, że się nie zawiodę, że ten zbiór przyniesie mi pewne ukojenie, poczucie nadziei i uśmiech. Tak właśnie było. Eric-Emmanuel Schmitt otula swoją prozą i daje nadzieję. W sposób niezwykle wrażliwy i delikatny opowiada o miłości, życiu, śmierci i przyjaźni. 

Nie chciałabym Wam dzisiaj streszczać treści tych poszczególnych powieści, zarysuję jedynie tematy jakie poruszają i emocje jakie we mnie wzbudziły. Nadmienię również, że wszystkie je czyta się ekspresowo, ma się poczucie zamkniętej i dopracowanej całości. Czytanie bez wątpienia ułatwia także zastosowanie większej niż standardowo czcionki. To nie jest tak, że ten zbiór zachwycił mnie stuprocentowo, ponieważ jeden z tych utworów dość mocno mnie rozczarował... jednak pozostałe cztery na stałe uplasowały się w moim czytelniczym serduszku. 

"Moja mała siostrzyczko, ci, których przepełniają pragnienia i zwyczajne urazy, nie mogą niczego uczynić dla bliźnich. Nie robią też niczego pożytecznego dla samych siebie. To tak, jakby człowiek porwany przez potok usiłował ratować innych."

"Milarepa", Eric - Emmanuel Schmitt

Otwierająca zbiór buddyjska baśń Milarepa nie znalazła miejsca w mojej czytelniczej czołówce. To opowieść o dziecku z dobrego domu, któremu niczemu nie brakowało i które szczerze wyraziło żal z powodu straty drugiej osoby. Uczyniło to jednak w sposób tak przejmujący, że uświadomiło drugiemu człowiekowi całą nędzę jego położenia i pokazało, że powinien czuć się nieszczęśliwym... tym samym sprowadziło na niego nieszczęście i zło. To zło znalazło w końcu odzwierciedlenie także w tym, niewinnym z początku, tytułowym bohaterze. Milarepa jest opowieścią na bazie buddyjskiej baśni i życiorysu legendarnego Milarepy żyjącego w XI wieku. Płynie z niej refleksja dotycząca tego, że bardzo łatwo jest czynić zło - dużo trudniej jest to uczynione zło przekuć w dobro. Po jej lekturze chciałoby się zakrzyknąć "zło dobrem zwyciężaj, a bliźniemu wybaczaj". Bardzo pozytywne w niej jest to, że pozwala zaznajomić się z historią życia jednego z najpopularniejszych joginów tybetańskich, ale na tle pozostałych powieści znajdujących się w tym zbiorze... wypada moim zdaniem fabularnie najsłabiej, choć nie jest to wina Erica - Emmanuela Schmitta, a po prostu kwestia specyfiki tej historii. Jest to także jedyna historia, której lektura - prawdopodobnie przez swoją baśniowość - nieco mi się dłużyła. 

"Na tym polega luksus [...] niczego na wystawie, niczego w sklepie, wszystko w cenie"

"Pan Ibrahim i kwiaty Koranu"

Pan Ibrahim i kwiaty Koranu to z kolei opowieść o jedenastoletnim zagubionym chłopcu, który chodzi na dziwki, kradnie, jest zaniedbywany przez ojca i choć już dawno zerwał ze światem dzieciństwa - nie potrafi odnaleźć się również w tej pozornej dorosłości. Na jego drodze pojawia się jednak pan Ibrahim, który otacza go opieką i wyrozumiałością, a jednocześnie uczy go świata i pozwala wyzbyć się goryczy i złości. Pokazuje chłopcu między innymi jak wiele może zdziałać zwykły uśmiech. Posiada niesamowitą przenikliwość i mądrość, którą ujmuje niepokornego chłopca i przekonuje, że tak naprawdę posiadamy ogromny wpływ na to jak wygląda nasze życie... i często możemy sprawić, że będziemy szczęśliwsi. W tej niewiele ponad sześćdziesięciostronnicowej opowieści ujęli mnie bohaterowie, ich rozmowy, jej klimat... nie zabrakło wzruszeń, uśmiechów i celnych myśli dotyczących uśmiechu, pragnienia miłości, szczęścia, wiary i bogactwa - różnorodnie rozumianego. Wspaniała historia i jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam ją poznać... obejrzę także na pewno jej ekranizację. 

"[...] próbo­wałem tłumaczyć rodzi­com, że życie to ta­ki dziw­ny pre­zent. Na początku się je prze­cenia: sądzi się, że dos­tało się życie wie­czne. Po­tem się go nie do­cenia, uważa się, że jest do chrza­nu, za krótkie, chciałoby się niemal je od­rzu­cić. W końcu ko­jarzy się, że to nie był prezent, ale je­dynie pożyczka. I próbu­je się na nie zasłużyć."

"Oskar i pani Róża"

Oskar i pani Róża to zdecydowanie najpopularniejsza historia stworzona przez Schmitta. Główny m bohaterem jest dziesięcioletni Oskar, który leży w szpitalu i nie wierzy ani w bajki, ani w to, że będzie jeszcze długo żył - że przed nim całe życie. Niedługo umrze i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. To opowieść dotykająca tematu śmierci, wiary i nadziei. W tym utworze Schmitt przypomina jak kruche jest życie, że nic nie trwa wiecznie, że warto doceniać dar jakim jest życie i czerpać z niego pełnymi garściami... nawet w chwilach, gdy nie wszystko układa się po naszej myśli. Piękna płynie nauka z tej swoistej przypowieści -  nie tylko nauka dotycząca zmagania się z chorobą, zbliżającą się śmiercią, ale także ta dotycząca wiary i przyjaźni. Ponadto historia Oskara przypomina jak inteligentne są dzieci... 

"Religia nie jest ani prawdziwa, ani fałszywa, proponuje tylko pewien sposób życia."

"Dziecko Noego"

Jedną z moich najukochańszych opowieści Schmitta jest Dziecko Noego, której akcja rozgrywa się w okupowanej przez Niemców Belgii. Katolicki ksiądz ukrywa żydowskiego chłopca w prowadzonym przez siebie ośrodku, a więź, która zostaje wytworzona między ojcem Pons a Josephem bardzo wyraźnie wpływa na dorosłe życie chłopca. Dziecko Noego jest wspaniałą opowieścią o różnicach kulturowych i religijnych, a co za tym idzie dziełem o potrzebie tolerancji i otwartości na drugiego człowieka. To absolutnie wyjątkowa pozycja pośród tych poruszających temat holokaustu, ponieważ nie niesie za sobą tak ciężkiego ładunku emocjonalnego jak inne powieści poruszające ten temat. Holokaust jest tutaj jedynie tłem wydarzeń dotykających przede wszystkim tolerancji, przyjaźni, dzieciństwa, w którym pojawiają się emocje... np. względem rodziców, których możemy się wstydzić, ale które są... jak pokazuje Schmitt czymś zupełnie naturalnym. Dla mnie Dziecko Noego jest powieścią absolutnie wyjątkową, pokrzepiającą, a przez to magiczną. 

"- (...) Celem nie jest koniec drogi, tylko posuwanie się naprzód.

- Właśnie nie chcę triumfować, chcę żyć.

- Jasne. Życie nie jest ani grą, ani meczem, bo gdyby tak było, byliby tacy, co wygrali."

"Zapasy z życiem"

Zapasy z życiem, czyli ostatnia opowieść z tego zbioru, to historia Juna, zbuntowanego nastolatka, żyjącego na ulicach Tokio, który nie chce mówić o swojej rodzinie. Pewnego dnia na jego drodze staje mistrz sumo, który postanawia zrobić z niego adepta tej dyscypliny... mimo, że Jun absolutnie nie wpisuje się wagowo w chociażby najniższą kategorię. Co więcej... ma problem z przytyciem. Okazuje się, że blokada znajduje się w jego umyśle. Rozmowy z mistrzem sprawiają jednak, że powoli zaczyna wyciągać na wierzch bolesne doświadczenia z dzieciństwa, przepracowywać swego rodzaju traumy. Co za tym idzie - ma szansę odkryć w sobie odwagę, siłę, wrażliwość i inteligencję, o której wcześniej nie miał pojęcia. Historia Juna to opowieść o wygrzebywaniu się z niepewności, o dążeniu do wielkości i poszukiwaniach własnego miejsca w życiu. Wzrusza, daje nadzieję i inspiruje. 

"Księga o Niewidzialnym" to absolutnie wyjątkowy i wspaniały zbiór powieści Schmitta. Nie brakuje w nim odrobiny filozofii, zagadnień dotyczących wiary, buddyzmu, poszukiwaniu własnej drogi. To jednak w większość przede wszystkim opowieści o młodych ludziach, którzy szukają swojego miejsca w świecie, poznają czy jest przyjaźń, miłość, dojrzałość, a przez konfrontacje z dorosłymi poznają życiowe prawdy i otrzymują drogowskazy, które pozwalają im dalej funkcjonować w sposób pełniejszy, dający więcej nadziei i szczęścia. Eric - Emmanuel Schmitt pisze w lekki sposób, który pozwala czytelnikowi bardzo szybko i łatwo wciągnąć w opowiadaną przez niego historię. Jednocześnie wszystkie one stanowią zamkniętą całość i nie pozostawiają niedosytu - są pełne - pełne nie tylko fabularnie, ale również pełne wrażliwości, miłości, przyjaźni i nadziei. Proza Schmitta pokrzepia, zarówno młodszych jak i starszych czytelników. 

Moja ocena ogólna zbioru: 8+/10 Rewelacyjna z plusem!