maja 30, 2013

(258) Córka islamu

(258) Córka islamu
Tytuł: Córka islamu
Autor: Sufiya Ahmed
Wydawnictwo Remi
Stron: 282
Opis wydawnictwa:
Życie, jakie zna Zeba, wkrótce może się zmienić... Zeba jest zwyczajną szesnastolatką, lubi się bawić, czeka na wyniki egzaminów i marzy o tym, żeby się zakochać. Podczas letniego wyjazdu do rodzinnego Pakistanu rodzice aranżują jej małżeństwo. Nie będzie to życie, o jakim marzyła Zeba. Czy sprzeciwi się rodzinie? Czy zostanie żoną starszego kuzyna?








Moja recenzja:
Aranżowane i wymuszane małżeństwa to gorący temat na całym świecie. Prawdopodobnie dlatego, że kiedy słyszymy o jedenastolatce, która zostaje wydana przez rodziców (najczęściej za inicjatywą ojca) za swojego pięćdziesięcioletniego wujka... krew się w nas gotuje. Wiele już było takich spraw. A co chwilę dochodzą do nas wieści o kolejnych takich występkach. Także we mnie budzą one żywe uczucia. Rodzice skazują swoje dzieci na cierpienie i ból często aby rozwiązać jakieś swoje rodzinne rozgrywki. A jak w tej sytuacji odnalazła się Zeba; bohaterka, którą wykreowała autorka książki pt.:"Córka islamu" Sufiya Ahmed?

Córka Ameryki, niewolnica Pakistanu 

Zeba niedawno pisała egzaminy, a teraz nadszedł czas wakacji i szesnastoletnia dziewczyna pomimo swojej niechęci wyjeżdża z rodzicami do rodzinnego Pakistanu. Ten wyjazd kończy się jeszcze gorzej niż myślała. Po przyjeździe na miejsce okazuje się, że wszystko zostało ukartowane. Rodzice, a w szczególności ojciec ukartowali jej małżeństwo ze starszym kuzynem. Czy dziewczyna na to przystanie? A może zbuntuje się przeciwko swojemu losowi? Nie wiem jakbym się zachowała na jej miejscu... czy próbowałabym walczyć? Pewni tak, jednak szybko bym się poddała nie wytrzymałabym tej presji i nacisku.

Uciekać można od wszystkiego, ale czy można uciec od przeznaczenia?

Zeba ma mocny, kłótliwy charakter, jednak nawet osoby z takim charakterem nie zawsze potrafią się sprzeciwić swojemu przeznaczeniu. Tym bardziej w islamie i tym bardziej swojej rodzinie i ojcowi. Dziewczyna bardzo kocha swojego ojca i matkę, choć trzeba nawet przyznać, że z ojcem ma lepszy kontakt. Nie myślcie, że jej ojciec jest tyranem... co to to nie. Bardzo kocha swoją córkę, jednak posiada swój honor. Przez to czuje się zobowiązany pomóc swojemu bratu, a wydaje mu się, że może to zrobić tylko przez wydanie Zeby za jego syna. A może jednak istnieje jakieś inne wyjście? Czy Zeba podejmie walkę o swoją wolność? Jeśli tak to czy ona coś da? A może przyniesie zupełnie inne konsekwencje? Osobiście sama mam kłótliwy charakter, ale jak przychodzi co do czego to siedzę cicho jak mysz pod miotłą. I znam wiele innych takich osób.

Dwie zupełnie inne osoby, a jedna historia... 

Szesnastoletnia dziewczyna poznaje w Pakistanie dziewczynę, która była kiedyś w podobnej sytuacji jak ona. Także była Amerykanką, także przyjechała z rodziną do Pakistanu, także jej małżeństwo zostało zaaranżowane. Jej małżeństwo doszło do skutku, a ona sama zaszła w ciążę. Jej losy nie potoczyły się zbyt dobrze, a jej życie było bardzo trudne. Znalazła jednak pewnego rodzaju oparcie w Zebie. Jednak tak naprawdę najwięcej z tej przyjaźni wyniosła sama Zeba. Sehar  dała jej szansę na własne, świadome życie... dała jej szansę, której sama nie wykorzystała. A Zeba... czy ona z niej skorzysta? A może pogodzi się ze swoim losem? Dylemat jaki przeżywała w sobie dziewczyna był dla mnie trudny do zniesienia. W końcu cały czas kibicowałam jej szczęściu.

Och te orientalne powieści!

Uwielbiam orientalne powieści, ponieważ zawsze czegoś uczą. Z racji mojego zamiłowania do kulturoznawstwa uwielbiam poznawać obyczaje innych krajów, a orientalne książki mi na to pozwalają. "Córka islamu" także jest taką książką. Dzięki niej dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy na temat Pakistanu, praw tam obowiązujących oraz o niektórych zasadach islamu. A przede wszystkim o tym jak powinna się zachowywać przykładna islamska córka.

O co tak naprawdę chodzi? 

Historia Zeby nie jest tak "ekstrawagancka" jak inne. Różnica wieku między nią, a jej kuzynem wcale w sumie nie jest aż tak duża. Chodzi po prostu o to, że jednak jest siłą zmuszana do tego małżeństwa. Nie ma prawa wyboru, przez co w pewien sposób staje się niewolnicą. Nie ma wyjście i musi być posłuszna swojej rodzinie. Tego wymaga od niej kultura. A może dziewczyna postanowi jej się sprzeciwić? Sytuacja dziewczyny jest trudna, a ludzie w jej otoczeniu są fałszywi i nieżyczliwie nastawieni do tego, że chce być wolną osobą. Na szczęście ma wobec siebie także życzliwe osoby... Sama często kłócę się z rodziną, ponieważ nie zgadzają się z moimi poglądami, jednak kiedy chcieliby mnie zmusić do małżeństwa - nie zgodziłabym się na to.

Styl, język, pomysł, bohaterowie - świetni!

Styl autorki jest bardzo lekki, można nawet powiedzieć, że zwiewny. Narracja pierwszoosobowa, a narratorkę jest oczywiście Zeba. Pomysł bardzo ciekawy i bardzo spodobało mi się także to, że autorka nie wprowadziła w tej książce mega różnicy wiekowej, a raczej taką bardziej do przyjęcia. Odnoszę wrażenie, że przez to autorka zwróciła uwagę czytelnika na to, że aranżowane małżeństwo (które jest legalne, jeśli oboje małżonków wchodzą w tej związek dobrowolnie) bardzo szybko może się przerodzić w wymuszone małżeństwo (w którym któraś ze stron nie zgadza się na związek). Czasami wygląda to niewinnie, a może przerodzić się w prawdziwą tragedię.
Bohaterowie są świetnie wykreowani. Autorka pokazała kilka typów osobowości zupełnie różniących się od siebie. Bawiła się ich charakterami co dodało klimatu powieści. No i oczywiście miejsce w którym rozgrywa się powieść jest warte uwagi i dodaje koloru książce.

Happy End? 

Nie zdradzę tego. Musicie przekonać się o tym sami. Zdradzę tylko tyle, że życie Zeby staje się z dnia na dzień trudniejsze. Czy dziewczyna postanowi coś z tym zrobić? A może sprawy weźmie w swoje ręce dobry duszek tej powieści, czyli jej babcia - kobieta o złotym sercu? Historia Zeby jest ciekawa do ostatniej strony, bo autorka do ostatniej strony potrafi zaskakiwać. Oby tak dalej!

Dlaczego ta książka ?

Czy ją przeczytacie zależy od gustu, jednak ja ją Wam serdecznie polecam! "Córka islamu" to książka, która pokazała mi jak ważna jest rodzina, że trzeba walczyć o swoją wolność i o to czego się pragnie. Otworzyła mi kolejne drzwi w moim życiu i pokazała, że zawsze warto walczyć, że nie można się poddawać. Dała mi w pewnym sensie drugie życie. Pokochałam tą książkę na swój sposób, za jej szczerość, za jej prostotę, po prostu za to, że została napisana. Polecam!

Polska okładka podoba mi się bardziej niż ta oryginalna. 

Moja ocena: 9/10 Wybitna!

Za możliwość przeczytania tej książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Remi!


maja 25, 2013

(257) Buszujący w zbożu

(257) Buszujący w zbożu
Tytuł: Buszujący w zbożu
Autor: J.D.Salinger
Wydawnictwo Albatros
Stron 304
Opis Wydawcy:
Bohaterem 'Buszującego w zbożu' jest szesnastoletni uczeń, Holden Caulfield, który nie mogąc pogodzić się z otaczającą go głupotą, podłością, a przede wszystkim zakłamaniem, ucieka z college`u i przez kilka dni 'buszuje' po Nowym Jorku, nim wreszcie powróci do domu rodzinnego. Historia tych paru dni, którą opowiada swym barwnym językiem, jest na pierwszy rzut oka przede wszystkim zabawna, jednakże rychło spostrzegamy, że pod pozorami komizmu ważą się tutaj sprawy bynajmniej nie błahe...




Moja recenzja: 
Będę szczera... przeczytałam książkę "Buszujący w zbożu" J.D.Salingera jedynie dlatego, że była to moja lektura szkolna. Nie miałam najmniejszej ochoty się za nią zabierać, choć przyznaję, że momentami bardzo mnie intrygowała. Zaczęłam ją czytać dzień przed omawianiem i tego też dnia skończyłam. Czy to dlatego, że była tak porywającą książką? Bynajmniej nie. Po prostu ciekawiło mnie co jeszcze głupiego zrobi główny bohater - Holden. Pierwsze wrażenie było złe i nie ukrywam, że miałam ochotę wyrzucić tą książkę jak najszybciej przez okno, jednak tego nie zrobiłam i nie żałuję, ponieważ następnego dnia zapałałam do tej książki wielką... miłością. A może do głównego bohatera?

Irytujący bohater, który rzuca wszystko, ucieka ze szkoły i wyrusza w samotną podróż po Nowym Jorku. Nierozsądne postępowanie, nierozsądny bohater. A może tak wcale nie jest? Może po prostu wydaje się nierozsądny na tle innych "ludzkich" robotów nastawionych tylko na zarabianie pieniędzy, liczenie ich i wydawanie. Holden sprzeciwia się ścieżkom utartym przez innych ludzi. Jest wyjątkowy i postępuje według swojego własnego planu. Nie obchodzi go to co myślą o nim inni ludzie, nie znaczy to jednak, że jest bezduszny. Po prostu posiada własne zdanie, którego nie boi się jawnie wyrażać.

Przy czytaniu tej książki towarzyszyło mi mnóstwo emocji... zupełnie sprzecznych. To jakie decyzje podejmie Holden bardzo mnie ciekawiło. Jego samotna wędrówka po Nowym Jorku była głównym elementem tej książki. Przez to, że nie czuł się zrozumiany przez nikogo jego życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Poszukiwał w życiu własnej drogi przez co czasami błądził, ale pomimo tego zawsze był sobą i nie próbował nigdy udawać kogoś innego niż w rzeczywistości był.

Holden jest zbuntowany, niepokorny, uparty i co najważniejsze ma właśnie zdanie o którym mówi głośno. Jest bezpośredni, ale przy tym bywa nawet czasami kulturalny. Jest postacią, którą jestem po prostu ... zafascynowana. Przeczytałam tą książkę już jakiś czas temu, a pomimo tego nadal nie mogę o niej przestać myśleć. "Buszujący w zbożu" to książka szczera do bólu i za to ją kocham! Autor przedstawia wszystko szczerze i nie bawi się w owijanie w bawełnę. Oby było o wiele więcej takich książek. Choć niestety szanse na to marne...

J.D. Salinger złamał wszystkie prawa rządzące literaturą. Znalazł swój własny styl pisania, którego się ściśle trzymał. Nie odstąpił od niego. Jego książka jest poplątana, momentami irytująca, ale także interesująca. To zupełnie coś innego! Nie brak to niecenzurowanego języka i nie tylko. Główny bohater nie jest grzeczną, niewinną postacią, a wręcz przeciwnie. Autor pokazał jacy nastolatkowie są naprawdę. Pokazał to co w nich "drzemie". Narracja pierwszoosobowa, chaotyczna... uwielbiam ją!

Dlaczego "Buszujący w zbożu" tak mi się spodobał? Bo to chyba najszczersza książka jaką kiedykolwiek przeczytałam. Brak w niej obłudy, idealnych bohaterów. I... uważam, że spodoba się wszystkim, którzy mieli kiedyś choć odrobinkę w sobie buntu. Osobom, które nie zawsze zgadzały się ze zdaniem innym. Nie pokochałam tej książki od pierwszego wejrzenia, ale pokochałam ją od drugiego wejrzenia. To chyba też się liczy, prawda? ; D

Moja recenzja: 10/10 Arcydzieło!

maja 12, 2013

(256) Kto zabił Jezusa?

(256) Kto zabił Jezusa?
Tytuł: Kto zabił Jezusa?
Autor: Paweł Lisicki
Wydawnictwo M
Stron 380
Opis Wydawnictwa:
Kto zabił Jezusa? to fascynująca biografia intelektualna centralnej postaci naszej cywilizacji – Jezusa Chrystusa. Biografia obejmująca dwa tysiące lat badań, sporów, starań o dotarcie do prawdy i zrozumienie oraz jej zamącania i naginania do bieżących potrzeb. Autor prowadzi nas przez gąszcz faktów i interpretacji z wielką erudycją i biegłością, dzięki czemu poznawanie wraz z nim losów wiary chrześcijańskiej staje się nie trudem, ale niezwykłą, porywającą przygodą.  




Moja recenzja: 
Jezus Chrystus to jedna z najważniejszych postaci dla chrześcijan. Jest najczęściej cytowaną postacią w Nowym Testamencie. To chyba o czymś świadczy, prawda? Paweł Lisicki pokusił się o napisanie Jego biografii. I choć byłam jej bardzo ciekawa podchodziłam do niej z pewną dawką sceptycyzmu. Zupełnie niepotrzebnie. "Kto zabił Jezusa?" to nie tylko ciekawa książka, ale także kompetentne źródła wiedzy dotyczące Jego osoby. Autor naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył. 

"Kto zabił Jezusa?"... Właśnie kto to zrobił? Od wieków toczą się o to spory. Paweł Lisicki w pewnym stopniu próbuje rozwiązać ten spór, jednak na szczęście nie próbuje czytelnikowi nasuwać swojego własnego zdania. Stawia nam pytania i zmusza nas do przemyślenia ich problematyki i tego jaka może być na nie odpowiedź. Tak naprawdę bardzo niewyraźnie zarysowuje swoje zdanie. Nie boi się zasiać w nas ziarnka niepewności. Przez to ta książka stała się w moich oczach jeszcze bardziej intrygująca. 

Autor w swojej książce wykorzystał bardzo dużo cytatów z innych książek, wykładów, wypowiedzi i nie tylko. Pokazuje nam przez to także zdanie innych. Książka staje się także dzięki temu momentami trudniejsza w odbiorze, ponieważ trzeba sobie w głowie uporządkować wszystkie wiadomości, które już się posiada. Mi to osobiście nie przeszkadzało, a co więcej przy czytaniu tej książki z chęcią robiłam sobie notatki - oczywiście na osobnej kartce. 

Dla mnie - jako dla osoby czytającej Pismo Św. dużym plusem tej książki jest interpretacja niektórych fragmentów Pisma Św. Czasami sama bawię się w interpretację, jednak zawsze z chęcią poznaję interpretację innych osób. Nie myślałam, że w tej książce będę także mogła spotkać interpretacje. Ogólnie to... hm... jestem zachwycona tą książką. Nie ma co tu dużo ukrywać co do tej sprawy. Nie myślałam, że aż tak mnie wciągnie i zaciekawi. W końcu jak wiadomo niektóre książki tego typu są bardzo nużące. Na szczęście ta książka do takich nie należy. Język autora jest świetny!

"Kto zabił Jezusa?" to świetna książka z wielu powodów. Autor cytuje wiele wartościowych dzieł i wypowiedzi, przedstawia wiele ważnych faktów, ale także te mało znane. Ta książka to po prostu kopalnia wiedzy, w której z chęcią kopałam. Niestety muszę przyznać, że w jednym momencie autor bardzo mnie zawiódł... w momencie kiedy zamknęłam tą książkę i przekonałam się, że to już koniec tej fascynującej lektury. Dlaczego tak krótko?! Jestem wielką fanką tego autora.
Polecam tą książkę nie tylko osobom wierzącym, po prostu wszystkim! Każdy znajdzie w niej cząstkę dla siebie.

Okładka jest bardzo wymowna. 

Moja ocena: 10/10 Arcydzieło!

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu M!

maja 12, 2013

(255) Sztuka uprawiania róż z kolcami

(255) Sztuka uprawiania róż z kolcami
Tytuł: Sztuka uprawiania róż z kolcami
Autor: Margaret Dilloway
Wydawnictwo M
Stron 440

Opis Wydawcy:
Sztuka uprawiania róż z kolcami to pogodna i mądra opowieść o więzach rodzinnych, przyjaźni i prawdziwej pasji, która pozwala rywalizować z najlepszymi.

Gal to przewlekle chora na nerki nauczycielka biologii, która ma nietypowe hobby: krzyżuje z powodzeniem rzadkie i piękne odmiany róż. Wszystko się zmienia, gdy w jej poukładanym i nieco nudnym świecie ląduje niespodzianie jej nastoletnia siostrzenica, spragniona rodzinnego ciepła i poczucia bezpieczeństwa.
Nagle okazuje się, że nie wszyscy ludzie wokół Gal są jej wrogami – być może ona sama pokazywała im tylko kolce. Powoli, krok po kroku świat pokazuje swoje jaśniejsze oblicze: jest szansa na zwycięstwo w zawodach hodowców, pogodzenie się z siostrą, a nawet na miłość.
Moja recenzja: 
Gal to zgorzkniała nauczycielka biologii. Jej najważniejszym i ulubionym hobby jest krzyżowanie ze sobą z powodzeniem różnego rodzaju rzadkich i pięknych odmian róż. Cieszy ją takie życie i nie oczekuje od niego niczego więcej. Nagle spada na nią jak grom z jasnego nieba, a raczej do jej życia jej nastoletnia siostrzenica. Dziewczyna jest spragniona rodzinnego ciepła i poczucia bezpieczeństwa. A może Gal także potrzebuje rodzinnego ciepła i poczucia bezpieczeństwa? 

Życie Gal jest bardzo trudne. Choruje, czeka na liście do przeszczepu. Mnóstwo czasu spędza w szpitalu. Kiedy ma zaopiekować się swoją piętnastoletnią dziewczyną Riley spadają na nią kolejne kłopoty. Dziewczyna jak i jej ciotka obie mają trudny i silny charakter. Trudno jest im, więc dojść do porozumienia. Dla Gal róże są całym życiem - rodziną, przyjaciółmi, trudno jest jej się porozumieć z ludźmi. Uważa wszystkich za swoich wrogów. 

Obie mogą mieć pozytywny wpływ na swoje życie. Nawet przeciw samym sobie. Nie wiedzą jaką ważną rolę odegrają w swym życiu nawzajem. Ich droga będzie trudna, jednak w końcu nikt nigdy nie mówił, że będzie łatwo. Główna bohaterka jest bardzo zamknięta w sobie. Odizolowała się już od dawna od innych ludzi. Riley pragnie czułości, której Gal nie może jej niestety dać, ponieważ sama nigdy jej od nikogo nie otrzymała, a przynajmniej tak jej się wydawało. 

Przy piętnastolatce powoli zaczęła się odkrywać nie tylko przed innymi, ale przede wszystkim przed samą sobą. Przestała patrzeć z takim lękiem na następny dzień i obawiać się wszystkiego co może ją spotkać. Zaczęła dążyć do spełnienia swoich największych z marzeń, a to najważniejsze było związane właśnie z różami. Chciała stworzyć gatunek, który zostałby doceniony w pełni przez innych. Zaczęła mierzyć wysoko i patrzeć na świat w kolorowych barwach. 

Autorka posługuje się średniej trudności językiem. Stworzyła bardzo życiową, trudną, pełną emocji powieść. Książkę przy której można uronić wiele łez. Momentami śmiać się i płakać. To nie jest kolejna błaha historyjka. Pokazuje jak ważna jest przyjaźń, rodzina i posiadanie kogoś bliskiego. Kogoś z kim zawsze można porozmawiać i komu zawsze można się zwierzyć. 

"Sztuka uprawiania róż z kolcami" opowiada trudną historię kobiety, która pogubiła się w swoim życiu. Przestała rozumieć, że życie ma swe dobre i złe strony. A my nawet kiedy jesteśmy świadkami tej złej strony powinnyśmy pamiętać o tym, że po złych chwilach zawsze nadchodzą te dobre. Ta powieść daje nadzieję, że wszystko zawsze jeszcze może się poukładać tak jak w pewnym stopniu poukładało się w życiu Gal. 
Książka pani Margaret mnie zauroczyła. Zakochałam się w niej, a czas spędzony na jej czytaniu był jednym z najlepiej spędzonym przeze mnie z książką. 

Okładka niestety mi się nie podoba. 

Moja ocena: 9+/10 Wybitna z plusem!

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu M!

maja 10, 2013

(254) Czarna mewa

(254) Czarna mewa
Tytuł: Czarna mewa
Seria: Ojciec Matteo
Autor: Franco Scaglia
Wydawnictwo M
Stron 316
Opis Wydawcy:
Bezimienne zwłoki. Skruszona terrorystka. Seria tajemnic wyłaniających się z przeszłości. Ojciec Matteo zostaje Kustoszem Ziemi Świętej i poświęca się całkowicie idei braterstwa między religiami w Jerozolimie. Jednak Jerozolima to miejsce tragedii i konfliktów, sprawa nie jest więc prosta. Wszystko komplikuje sie jeszcze bardziej, gdy Matteo i szef izraelskich służb specjalnych znajdują nad brzegiem Morza Martwego ciało zabitego człowieka, ubranego w habit franciszkanina. Ojciec Matteo nie rozpoznaje w nim jednak żadnego ze swoich podopiecznych. Domyśla się że jest to próba wmieszania katolików w konflikt izraelsko-palestyński. Rozpoczyna się dochodzenie ale ojciec Matteo ma przeczucie, że wokół pojawiają się agenci, terroryści i przemytnicy dzieł sztuki.
Moja recenzja: 
Wstyd się przyznać, ale bardzo rzadko sięgam po kryminały. Ostatni raz po typowy kryminał sięgnęłam (robię się ze wstydu czerwona jak burak) dwa lata temu... Dlaczego? Ponieważ żaden nie zainteresował mnie na tyle, żeby go przeczytać. Moje spotkania z kryminałami ograniczają się obecnie do oglądania kilku kryminalnych seriali telewizyjnych, a w tych do moich ulubionych należy "Ojciec Mateusz". W tym zawarta się odpowiedź na pytanie dlaczego właśnie ta książka. Głównym bohaterem jest Ojciec Matteo, a Matteo to w końcu Mateusz. 

A mowa tu oczywiście o książce "Czarna mewa" autorstwa Franco Scaglia. Sięgnęłam po nią właśnie przez tą wzmiankę o Ojcu Matteo. Oczekiwałam książki wciągającej, która momentami mnie poruszy, ale przede wszystkim będzie cały czas mnie ciekawiła. I nie pozwoli mi siebie odłożyć ani na chwilę. Czy dobrze wybrałam? Po części tak, a po części nie. Ale to może lepiej przejdźmy do samej akcji, ponieważ fabuła została już świetnie streszczona przez samo wydawnictwo, a ja nie chcę zdradzać żadnych istotnych faktów. 

Ojciec Matteo jest głównym bohaterem tej książki. To on jest w centrum. Odniosłam wrażenie, że czuje się jeszcze trochę zagubiony w swojej roli. Ma wiele spraw na głowie, a do tego wszystkiego znajduje martwe ciało, które zostaje uznane za ciało jednego z jego podopiecznych, ale przecież to wcale nie jest w rzeczywistości jego podopieczny. Momentami to wszystko przerastało Matteo. W końcu kogo by nie przerosło? Ta sprawa nie daje mu spokoju. Jest bardzo inteligentny, więc kierując się swoimi przeczuciami i tropami dochodzi do rozwikłania zagadki.

Franco Scaglia stworzył zaskakująco książkę (co moment zaskakującą). Czasami w książce pojawiały się "nowinki", które zupełnie wytrącały mnie z równowagi, a potem mówiłam tylko "Wow!". Potem jednak te nowinki nie były już rozwijane, jednak pomimo tego dały mi bardzo dużo satysfakcji. Mogłoby się wydawać, że to źle, że coś jest, a potem jakby to znika. Ale ja uważam zupełnie inaczej. Autor nie zostawał przy starych wątkach zbyt długo i to bardzo mi się podobało. Za to bardzo skrupulatnie namnażał nowe wątki i muszę przyznać, że ich ilość już tak bardzo mi się nie podobała. 

Fabuła rzeczywiście jest ciekawa, ale momentami mnie nie porywała, a była wręcz nużąca. Niestety. Z początku było to najbardziej wyczuwalne. Nie mogłam odkładać na później jej czytania, ponieważ wtedy wypadałam ze swego rodzaju transu w który potem było mi bardzo trudno z powrotem wejść. Kiedy jednak już weszłam w ten trans, ze strony na stronę było coraz lepiej. Każdą kolejną stronę czytałam z coraz większą przyjemnością. Język autora był bardzo ciekawy. 

"Czarna mewa" to książka naprawdę zasługująca na uwagę. Pokazuje, że warto być człowiekiem pokornym i ciekawych bohaterów. Jest momentami bardzo zaskakująca. Co prawda z początku  trudno było mi ją czytać, ale potem bardzo mnie wciągnęła. I nie mogłam się od niej oderwać. Serdecznie polecam ją fanom kryminałów. Zakończenie książki jest jak dla mnie zaskakujące. Z chęcią poznam dalsze przygody Ojca Matteo. 

Okładka bardzo mi się podoba. Świetnie nadaje się na okładkę kryminału.

Moja ocena: 8/10 Rewelacyjna!

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu M!

maja 09, 2013

(253) Single

(253) Single
Tytuł: Single
Autor: Meredith Goldstein
Wydawnictwo M
Stron 235

Opis Wydawcy:
Komiczna i przenikliwa powieść obyczajowa o grupie kilku trzydziestolatków, dawnych przyjaciół z nowojorskiego college’u, którzy spotykają się po kilku latach na weselu jednej z przyjaciółek.
Większość singli się zna (a nawet ze sobą romansowało!), ale jest też dwóch obcych – i nie wiadomo, jak się zachowają.
Już przed samym ślubem jest gorąco od emocji, a podczas nocy weselnej dochodzi – jak to często bywa i w życiu – do nieoczekiwanych konfrontacji, które przynoszą w sumie oczyszczające skutki. Każdy z singli odpowiada sobie podczas tej nocy kogo (lub czego) najbardziej potrzebuje w życiu – i próbuje to zrealizować.

Moja recenzja: 
Lekka, przyjemna książka - tego właśnie potrzebowałam! Dlatego sięgnęłam po zachwalaną przez niektórych już od dawna książkę pt.: "Single" autorstwa Meredith Goldstein. Jest to debiut tej pisarki. Czy udany? Po części tak, a po części nie. Chciała napisać zabawną lekką powieść i jej się to udało. Singiel to osoba nie posiadająca życiowego partnera. Często na ulicy bez wątpienia mijamy tzw. singli. A jak poradzić sobie z nimi podczas planowania wesela? Pan Kwiatkowski nie chce siedzieć z Jolą, bo kiedyś miał z nią romans, a pani Jola nie chce siedzieć z panem Kowalskim, bo kiedyś się w nim podkochiwała. Trudny orzech do zgryzienia. A jak poradzi sobie z tym Bee? Jak będzie wyglądał jej tak wyczekiwany ślub? 

Największym problemem dla Bee jest znalezienie odpowiednich miejsc na ślubie dla swoich przyjaciół z collegu - piątki singli. W sumie mogłoby się wydawać, że to żaden problem. Mogłaby posadzić ich tam gdzie chce, jednak każdy z nich ma jakieś wymagania co do swojego miejsca. To bardzo utrudnia całą sprawę. Jest jeszcze inne wyjście... mogłaby ich w ogóle nie zapraszać na swój ślub, ale Bee chce, żeby cieszyli się jej radością wraz z nią. Najlepiej wszyscy wspólnie, tylko, że to jest niemożliwe. 

Zbyt dużo wydarzyło się pomiędzy poszczególnymi singlami. Kłótnie, romansiki, złamane serca. I jak tu się zachować w tym wypadku? Trzeba znaleźć dla nich odpowiednie miejsca i najlepiej trzymać ich z dala od siebie przez cały czas trwania uroczystości i wesela. Bee martwi się jak będzie wyglądała cała uroczystość. W końcu w jednym miejscu znajdzie się masa różnych osób o zupełnie różnych charakterach, a do tego wszystkiego będą tam single. A gdybyście nie wiedzieli to single są największym utrapieniem osób, które organizują ślub... 

Nie mam zamiaru charakteryzować pokrótce bohaterów, bowiem uważam, że powinni zostać niespodzianką. Powiem tylko, że niektórzy z nich są dziwni, poplątani, niektórzy próbują się wymigać od tej całej uroczystości. Zdają sobie w końcu sprawę, że dla niektórych z nich będzie to spotkanie z przeszłością. A jak wiadomo nie każdy lubi rozpamiętywać to co się kiedyś wydarzyło. A już na pewno nie single. A co jeśli ich wszystkie występki z przeszłości wyjdą na jaw? 

Typowa atmosfera wesela plus duże dawki alkoholu to nie jest zdecydowanie dobre połączenie. Single znajomym, ale także zupełnie obcym osobom zaczynają zwierzać się co udało im się w życiu, a co nie, jakie zrobili kiedyś głupoty. Wspominają..., a przy tym wspominaniu czasami zdarza im się powiedzieć o jedno słowo za dużo. I co wtedy? Klapa. Poznajemy życie singli także dzięki ich wspominkom. A do tego dochodzi do dużej ilości niespodziewanych wydarzeń. 

Bohaterowie są różnorodni, ale nie potrafiłam żadnego z nich polubić. Każdy pod pewnym względem jest irytujący, każdy ma jakąś okropną cechę charakteru. Autorka miała  bez wątpienia ciekawy pomysł, który w fajny, lekki sposób wykorzystała. Trochę głupiutki, ale nawet fajny. 
Od tej książki nie można wiele wymagać. Została napisana w sposób bardzo lakoniczny, a pani Meredith przedstawiła w niej chyba najbardziej puste rodzaje osobowości jakie świat widział. 

"Single" to z pewnością powieść lekka, niezobowiązująca, na kilka godzin czytania, ale i ciekawa. Jednak mnie ona pod koniec swoją prostotą zaczęła trochę męczyć. Na rozluźnienie okey, ale nie jest to ambitna lektura i nigdy się nią nie stanie. Przez książkę przewijają się wątki miłosne, można by nawet uznać tą książkę za komedię, ale należącą do tych komedii niższej klasy.  Przynajmniej w moich oczach. Polecam jednak dla chwili wytchnienia i relaksu!

Okładka jest nawet ładna. 

Moja ocena: 6+/10 Dobra z plusem!

Za możliwość zrelaksowania się i rozluźnienia z tą książką serdecznie dziękuję Wydawnictwu M!

maja 08, 2013

(252) Nocna rozmowa

(252) Nocna rozmowa
Tytuł: Nocna rozmowa
Autor: Consilia Maria Lakotta
Wydawnictwo M
Stron 218
Opis Wydawnictwa:

A oto Państwo Bower. On - Gregory, Amerykanin niemieckiego pochodzenia, oficer wojsk rakietowych, według metryki ,,chrześcijanin". Ona - Judith, amerykańska żydówka zmagająca się z pytaniami o sens życia i wiarę. W tle historia ich  małżeństwa skomplikowana obecnością ,,tego trzeciego", Abla, który wydaje się świetnie rozumieć żonę brata i podzielać jej marzenia. ,,Nocna rozmowa" odziera z pozorów związek niszczony przez kolejne postawy i decyzje. Wyznania, choć nie pozbawione uporu i dumy, pomagają zrozumieć, co złożyło się na życiową porażkę. W konsekwencji każdy z nas będzie musiał odpowiedzieć sobie na pytania o zrozumienie, miłość i lęk.

Moja recenzja: 
Z twórczością Consilii Marii Lakotty po raz pierwszy spotkałam się przy czytaniu powieści pt.: "Córki Nipponu nie płaczą", ponieważ bardzo mi się spodobała, szybko sięgnęłam po jej kolejną książkę.Wybór padł na powieść "Nocna rozmowa". Już sam początek był bardzo intrygujący. A potem ze strony na stronę było tylko lepiej, choć na początku myślałam, że to w ogóle nie możliwe, żeby było jeszcze lepiej. 

Na początku przenosimy się do roku 1965. Nowy Jork - gasną wszystkie światła. Nie jest to spowodowane żadną katastrofą ekologiczną, zamachem ani niczym innym w tym stylu. Po prostu w elektrowni nad Niagarą dochodzi do awarii. Całe miasto pochłania mrok. Ludzie dzielą się na małe grupki, siadają przy świeczkach. Czekając na powrót światła odbywają rozmowy. Jedne z tych rozmów są błahe, drugie rozprawiają na temat zdrowia, a jeszcze inne dotyczące związków małżeńskich i trudów związanych z wyznawanie przez małżonków innej wiary. 

Właśnie tą historię podczas nowojorskiej ciemności opowiada Gregory Bower - oficer wojsk rakietowych. Historię swojego małżeństwa i wszystkie trudności z nim związane opowiada duchownemu. W swej opowieści nie pomija trudnych sytuacji w ich małżeństwie. Judith - jego żonę i jego samego dzieli wiara. Ona jest żydówką, a on chrześcijaninem. Dzielą ich nie tylko marzenia Judith, które rozumie brat Gregor'ego, Abel. Co wyniknie z tego wszystkiego? Na pewno nic dobrego. 

Gregory swą historię opowiada w barze, swojej znajomej Betsy. Świadkami jego opowieści jest właśnie Betsy i czarnoskóry duchowny. Judith i Gregor'ego połączyła wielka miłość. Jednak momentami oprócz tej miłości nie ma niczego innego. W końcu nie łączą ich wspólne pasje ani marzenia. Jak na złość marzenia ukochaną Gregor'ego rozumie jego brat Abel. To jeszcze bardziej oddala od siebie małżonków. W końcu dlaczego mężczyzna nie może zrozumieć swojej własnej żony. Coś tu nie gra, prawda? Małżonkowie powinni rozumieć siebie w każdej sprawie, a przede wszystkim się wspierać. Nie powinno się od siebie oddalać przez innych członków rodziny. 

Największym problemem jest to, że Gregory zaczyna tracić zaufanie do swojej żony i brata. Co więcej obawia się bardzo ich relacji, tego co może między nimi być. W końcu nie wiadomo co chodzi po głowie dwójce tej ludzi. Czy są tylko przyjaciółmi? A może łączy ich jednak coś więcej. Coś czego nie da się opisać słowami - jakieś silne uczucie? Gregory i Judith pochodzą z dwóch zupełnie innych bajek. Jednak w końcu ktoś kiedyś powiedział, że przeciwności się przyciągają. Może i tym razem tak będzie. Czy to małżeństwo da się uratować?

Autorka przybliżyła w swej powieści po raz kolejny problemy związane z związkami, gdzie zakochani są wyznawcami innej wiary, prawd moralnych, czy są po prostu w innym wieku. Pani Consilia robi to w sposób mądry i rozsądny. Przedstawia historię, którą w dodatku ciekawie i przystępnie opisuje. Momentami miałam wrażenie, że bawi się tym co dzieje się w tej książce. I bardzo dobrze! Bardzo ciekawie wykreowała także bohaterów, a pomysł z Ablem uważam za świetny. 

"Nocna rozmowa" to książka napisana ciekawym, prostym językiem. Autorka po raz kolejny zaserwowała czytelnikom kawał dobrej lektury od której nie można się oderwać i, której nie da się od tak po prostu odłożyć "na później". Kiedy już zacznie się czytać tą książkę... wtedy to jest koniec. Wszystkie plany idą w odstawkę, bo liczy się tylko ta książka. 
To powieść dla osób, które w książkach szukają pewnych wartości, które powinny być naszym życiowym drogowskazem. Serdecznie polecam tą książkę wszystkim, którzy mają ochotę na jakąś mądrą, życiową lekturę :) 

Okładka jest bardzo ładna. 

Moja ocena: 8+/10 Rewelacyjna z plusem!

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu M!

maja 07, 2013

(251) Córki Nipponu nie płaczą

(251) Córki Nipponu nie płaczą
Tytuł: Córki Nipponu nie płaczą
Autor: Consilia Maria Lakotta
Wydawnictwo M
Stron 272
Opis Wydawnictwa:

Bushido i chrześcijaństwo. Japońska dzielność i chrześcijańska wierność. Czy jest możliwa miłość, gdy tylko ona łączy, a wszystko inne dzieli? Czy można pokochać Nippon miłością oczyszczoną przez cierpienie? Intrygująca opowieść o miłości między młodym Amerykaninem a japońską studentką. Akcja toczy się w Kraju Kwitnącej Wiśni w burzliwych latach powojennych. Różnice religijne, kulturowe oraz polityczne Zachodu i Dalekiego Wschodu rzutują na losy bohaterów i zaskakują nieoczekiwanymi rozwiązaniami, ale ,,to, co jest w miłości, pozostaje (...) pozostaje na zawsze, bez końca''.



Moja recenzja: 
Dla Japonii zdecydowanie jednym z najtrudniejszych czasów w jej historii były czasy powojenne. W Kraju Kwitnącej Wiśni rozwijał się komunizm, który dzielił jej mieszkańców. Amerykanie poszukiwali jednak w tych burzliwych czasach tam szansy na rozwinięcie swoich interesów. W końcu świat stał dla nich otworem, a Japończycy wiele od nich oczekiwali. I tu fabuła powieści Consilii Marii Lakotty jest zgodna z faktami. Ale skąd wiadomo, że z resztą nie? Może rzeczywiście w tamtych czasach jakiś Amerykanin zakochał się w urokliwej Japonce, pomimo tego, że z początku połączyła ich tylko wspólna praca? Nic nigdy nie wiadomo na pewno. 

Wszystko zaczęło dość niepozornie. Młody Amerykanin wyjechał do Japonii, aby tam rozwinąć swój interes samochodowy - aby szukać szczęścia. Jednak niestety od razu przytoczyła go obca kultura i nieznajomość języka japońskiego. Zaczął więc poszukiwania tłumacza. Jednak jeszcze przed pierwszymi wynikami tych poszukiwań spotkał urokliwą Japonkę - Yuriko. I tak oto zaczyna się historia miłości Yuriko i Donalda. 

Akcja powieści rozgrywa się w roku tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym pierwszym. Wiadomo, że wtedy panowały inne nastroje wśród ludzi, także te polityczne. Wbrew pozorom miało to znaczący wpływ na relację głównych bohaterów. Donaldowi nie odpowiadało zbytnio to, że jedna z jego najbliższych współpracownic jest komunistką. W niektórych momentach mogło to znacznie utrudniać ich interesy. Można by pomyśleć, że dzieliło ich wszystko: kultura, język, poglądy polityczne. Pomimo tego coś ich do siebie nawzajem przyciągało. Mówi się, że miłość może pokonać wszystko, ale czy to aby na pewno prawda? 

Muszę przyznać, że ta książka trochę mnie zawiodła. Zaczęła się genialnie..., kiedy jednak zaczęłam poznawać bohaterów bliżej, zaczęłam także zmieniać opinię na temat tej książki. Wszystko niby byłoby super gdyby nie to, że bohaterzy są jacyś tacy nijacy. Momentami nie biły od nich żadne emocje. Od Donalda jednak częściej było można wyczuć "puls" tych emocji. Yuriko momentami była według mnie postacią dosyć sztywną, niewyrobioną. Kiedy jednak mówiła o komunistach było czuć od niej bijące emocje. Dlatego lubiłam takie fragmenty. 

Na szczęście i na nieszczęście w pewnym sensie bohaterowie to jedyny gryzący w oczy minus tej książki, wszystko inne jest super. Opisy... oj w tych to bym się mogła ze spokojem zakochać. Takie lekkie, przyjemne, szczere. Autorka w cudownie delikatny sposób przedstawiła Kraj Kwitnącej Wiśni. Zderzyła jednak w nim dwa światy. Świat w którym na każdym kroku można ujrzeć dziewczyny w pięknym kimono i świat w którym dzieci żebrzą chociażby o miskę ryżu. Ukazała dwie strony medalu. 

Co do samego wątku miłosnego... nie jest on z pewnością pusty. Ma tzw. drugie dno. Jest to z pewnością duży plus tej książki. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki, które okazało się jednak jak najbardziej udane. Autorka ukazała tak naprawdę według mnie trudną miłość o którą trzeba cały czas zabiegać. Początek był z pewnością wyjątkowo ciekawy. Już wtedy dowiadujemy się, że Donald opowiada nam tą historię już po konkretnych wydarzeniach. 

Język jakim posługuje się autorka jest prosty i przyjemny w odbiorze. Jej opisy Japonii są cudowne. Czytając tą książkę czułam klimat tego niezwykłego kraju. Nie każda książka potrafi wzbudzić takich odczuć jakby się było w miejscu akcji i czuło to wszystko co się tam dzieje. Cała fabuła jest bardzo ciekawa, przez co książka z pewnością zasługuje na uwagę. 
Polecam ją szczególnie fanom Japonii i osobom, które uwielbiają książki, których akcja rozgrywa się w krajach tak odmiennych od naszego. Gdzie panuje nie tylko inna kultura, ale także tryb życia i wartości. Dzięki tej książce można poznać o wiele lepiej Kraj Kwitnącej Wiśni i spojrzeć na to wszystko pod trochę innym kątem. 

Okładka niestety nie zachwyca. 

               Moja ocena: 8-/10 Rewelacyjna z minusikiem!
            
             Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu M!

maja 06, 2013

(251) Tajemnice Biblii

(251) Tajemnice Biblii
Tytuł: Tajemnice Biblii
Autor: Praca zbiorowa
Wydawnictwo M
Stron 175
Moja recenzja: 
"Tajemnice Biblii" to piękna książka pokazująca wszystkie najważniejsze, najpowszechniejsze tajemnice Biblii. Jak wiadomo ta księga skrywa niejedną, lecz wiele tajemnic. Od wieków ludzie próbują je rozszyfrować. Na niektóre z tych tajemnic jest tyle odpowiedzi ile naukowców na świecie. W końcu każdy z nas ma prawo inaczej rozumieć tajemnice Biblii. Autorzy, którzy stworzyli tą książkę postanowili przybliżyć swoje spojrzenie na te tajemnice? Czy zrobili to w sposób przystępny i łatwy do zrozumienia? Jak najbardziej tak!



Biblia - księga pełna tajemnic co do których wiele ze współczesnych naukowców ma odmienne zdanie. Czy Jezus miał żonę? Jak tak naprawdę wyglądał potop? Co oznacza symboliczny ogień? Jakie kobiety przewijające się w Piśmie Świętym zasługują na uwagę? A to tylko niektóre z tych pytań na które autorzy stawiają nam odpowiedzi. Odpowiedzi momentami wyczerpujące, a jednak skłaniające do pewnego rodzaju refleksji. Czy autorzy jednak słusznie obrali ścieżkę jaką postanowili się kierować przy tworzeniu tej książki? 

Pierwszym co rzuciło mi się w oczy, kiedy otworzyłam tą książkę. Były obrazy, fotografie, ilustracje od których w tej książce wprost się roi! I bardzo dobrze. Jest wydana bardzo estetycznie, przez co od razu przyciąga spojrzenie. Autorzy nie postanowili jednak wstawić do tej książki byle jakich zdjęć. O nie! Co to to nie... Wybierali je z pewnością rzetelnie, a nie drogą "losowania". Wiedzieli co chcą tymi zdjęcia pokazać i przekazać. Reprodukcje wielkich dzieł i nie tylko dodają tej książce wielkiej ilości barw. 

"Tajemnice Biblii" to książka, która została napisana rzetelnie i z pomysłem. Autorzy nie tylko "serwują" nam suche fakty, ale także zmuszają do ruszenia naszymi szarymi komórkami. Stawiają wiele odpowiedzi, ale także pytań. Choć nawet nie pytania nie są zawsze postawione wprost. Po prostu wydaje mi się, że to momentami jest coś silniejszego od czytelnika. Przy czytaniu tej książki, aż chciało mi się po prostu dowiedzieć jeszcze więcej na temat danej tajemnicy.

To niezwykłe dzieło z którego można dowiedzieć się wielu bardzo ciekawych rzeczy. To książka wspaniała na prezent komunijny tym bardziej w okresie pierwszej komunii. Wciąga, a język jakim posługują się autorzy był dla mnie niezwykle przyjemny w odbiorze. Pragnę polecić ją każdej osobie, nawet tej niewierzącej! W końcu warto posiadać wiedzę na różnorodne tematy, a ta książka tej wiedzy dostarcza. Serdecznie polecam!

Okładka jak i wszystkie ilustracje przyciągają wzrok i czynią książkę jeszcze ciekawszą!

Moja ocena: 9/10 Wybitna!

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu M!

maja 03, 2013

(250) Każdy jest teologiem

(250) Każdy jest teologiem
Tytuł: Każdy jest teologiem
Autor: Robert M. Rynkowski
Wydawnictwo Wam
Stron 176
Opis Wydawcy:

"Każdy, kto kocha Boga, jest przynaglony, by stać się w pewnym sensie teologiem". 
Benedykt XVI

Książka dla tych, którzy teologią zajmują się od lat - by zachęcić ich do postawienia sobie na nowo pytania: jak uprawiać teologię?
Jest też dla tych, którzy zaczynają przygodę z teologią - by chcieli i potrafili uprawiać teologię, nie dla zdobywania kolejnych stopni kariery naukowej. Książka ta jest też dla tych, którzy zastanawiają się nad swoją wiarą, żyją modlitwą - by uwierzyli w to, że również oni są teologami.


Moja recenzja:
Katecheta w szkole, ksiądz w kościele to teolodzy. Ale czy każda wierząca osoba także jest teologiem? Robert M. Rynkowski próbuje w swej książce udowodnić, że tak jest. Jednak ja proponuję najpierw zastanowić się kim powszechnie jest teolog. Teolog to osoba po studiach akademickich dotyczących objawień prawd religijnych poprzez Boga najczęściej dotyczących chrześcijaństwa. Już w samej tej uproszczonej definicji opinia autora książki "Każdy jest teologiem" Roberta M. Rynkowskiego upada. W końcu nie każdy z nas ukończył studia teologiczne. Czy pomimo tego każdy z nas jest teologiem? 

Autor zakłada, że tak. W końcu każdy z nas jest w pewnym sensie zobowiązanym do rozmowy o objawionym Bogu, a na tym skupia się teologia. O Bogu możemy rozmawiać nie tylko w organizacjach religijnych prowadzonych przez parafię, ale także w kawiarni, w domu - ze znajomymi, rodziną. Pomimo tego to wszystko nie jest wcale takie proste. W końcu nie każdy z nas otwarcie mówi o swojej wierze. Większość z nas nie czuje potrzeby rozmawiania o Bogu. Może to błąd? W końcu swoją wiarę cały czas powinno się umacniać i poszerzać. Świetny sposobem na to powinna być właśnie rozmowa o Objawionym. 

Po książkę "Każdy jest teologiem" sięgnęłam, ponieważ teologia jest dziedziną, która bardzo mnie interesuje. Moją uwagę przyciągnęła także intrygująca okładka. Okładka nie jest surowa, a za to jest kolorowa. Czy książka pana Roberta jest równie wielobarwna? Sam określił swą książkę jako nieakademicki wstęp do teologii. Także jako książkę dla tych, którzy żyją modlitwą, ale nie są teologami ani nie zamierzają pójść na studia teologiczne. W tym aspekcie muszę przyznać, że autor trochę rozminął się z celem. W końcu przytoczył w tej książce kilka rodzajów teologii, cytaty sławnych teologów. 

Czytałam tą książkę w wielkim skupieniu, a pomimo tego momentami miałam wrażenie jakbym czytała akademicki podręcznik. Co prawda cienki, ale nasiąknięty pojęciami, których "zwykły śmiertelnik" może nie odczytać poprawnie. Złe wrażenia związane z bardzo podręcznikowym podejściem autora do pisania tej książki zatarł ostatni rozdział w którym autor rozwodził się na temat tego czy Szymona Hołownia jest teologiem. Czytanie tego rozdziału sprawiło mi naprawdę wielką przyjemność.

Odniosłam wrażenie, że momentami autor w niektórych rozdziałach za bardzo kombinował. Przez  to chwilami ta lektura była nużąca i męcząca. Na szczęście tylko momentami! Pomimo tego wszystkiego cieszę się, że po nią sięgnęłam. Z pewnością bardzo dużo dowiedziałam się dzięki tej książce. Zasiała w mojej głowie także bardzo dużo pytań, na które pewno tak szybko nie poznam odpowiedzi. Czy jednak autor przekonał mnie do tego, że każdy jest teologiem? Z przykrością stwierdzam, że niezbyt. Wydaje mi się, że wbrew swojej woli przedstawił tą drogę jako bardzo trudną i skomplikowaną. Chyba nie o to mu chodziło... 

Książka "Każdy jest teologiem" jest bez wątpienia bardzo ciekawa i pouczająca dla osób, które naprawdę interesują się sprawami teologii. Mnie to interesuje, więc książka mi się spodobała. Pomimo tego uważam, że niektóre cytaty i inne źródła z których korzystał autor były zupełnie niepotrzebne. Autor stawia zbyt wiele pytań, a zbyt mało odpowiedzi... Autor z pewnością wiele wie na temat tego o czym pisze, ale zbyt dużą dawką wiedzy chce się podzielić. Mogę polecić tą książkę tylko osobom, których bardzo interesuje tematyka teologiczna. Niestety nikomu więcej. 

Okładka jak już wspomniałam wcześniej bardzo mi się spodobała. 

Moja ocena: 7 - / 10 Bardzo dobra z minusem!

Za możliwość przeczytania tej książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu WAM!