Autor: Joanna Hickson
Wydawnictwo Literackie
Stron 556
"Czy ktokolwiek może przewidzieć, jak potoczy się jego życie?" "Oblubienica z Azincourt" Joanna Hickson
Piękno bywa zgubne... i nie jest to z pewnością odkrycie roku. To stwierdzenie znajduje bez wątpienia potwierdzenie w książkach historycznych. I choć na takie książki natrafiam dosyć rzadko to jednak zdecydowałam się sięgnąć po pierwszą część sagi opowiadającej o Katarzynie de Valois, która zapoczątkowała powstanie dynastii Tudorów. Na razie na polskim rynku nakładem Wydawnictwa Literackiego pojawiła się tylko pierwsza część pt. "Oblubienica z Azincourt" napisana przez Joannę Hickson. Jednak już teraz mogę Wam napisać, że Joanna Hickson spowodowała swoją powieścią, że bez wątpienia po powieści historyczne zacznę sięgać o wiele częściej. No i nie ukrywam, że jestem ciekawa dalszych losów Katarzyny de Valois. Ale po kolei...
Francja. Rok 1401. Córka paryskiego piekarza trafia na dwór królewski po tym jak jej dziecko umarło krótko po porodzie. Tego samego dnia na świat przychodzi kolejna córka Karola VI Szalonego - Katarzyna. W tym dniu losy księżniczki i Mette łączą się ze sobą. Mette staje się jej mleczną mamką, a potem jej nianią. Dziewczyna szybko zaczyna darzyć swoją podopieczną matczynym uczuciem. Jednak ich drogi ostają rozdzielone po to, żeby potem znowu się złączyły. Katarzyna zostaje wysłana do zakonu skąd wraca po dziesięciu latach. Ku jej uldze po powrocie nadal może liczyć na kobietę, która towarzyszyła jej przez pierwsze lata jej życia. Księżniczka choć młoda i niedoświadczona szybko zostaje wmieszane w pałacowe intrygi i staje się ważnym pionkiem na tle wydarzeń historycznych. Wraz ze wzrastającą rolą księżniczki rośnie także znaczenie Mette... co zbyt dobre nie jest. I ona szybko staje się pionkiem w pałacowych rozgrywkach ze względu na zażyłość łączącą ją z Katarzyną. Pomimo całej swej miłości do Katarzyny kobieta dowiaduje się jednak, że nie może uchronić księżniczki przed całym czyhającym na nią złem. Małżeństwo, które ma zawrzeć księżniczka także jej przed tym nie uchroni. A spokój i bezpieczeństwo dla obu kobiet przez bardzo długi czas będą odległymi marzeniami.
Muszę zaznaczyć już na samym początku, że okładka mnie nie oczarowała - przerost formy nad treścią i myślę, że niejedna osoba w te kwestii się ze mną zgodzi. Ozdobne litery, jakieś zawijasy, kobieta bogato ubrana to lekka przesada... Ale może coś takiego pasuje do powieści historycznej? Mnie w każdym razie okładka nie zachwyca. Jej lekkie stonowanie z pewnością nikomu by nie zaszkodziło. Ale to już takie moje uwagi odnośnie wydania. Jeśli zgadzacie się z moją opinią to proszę... nie oceniajcie wnętrza tej książki po okładce, bowiem wnętrze prezentuje się o wiele atrakcyjniej. I jeszcze jedna uwaga... Nie piszcie czasami na podstawie tej książki biografii Katarzyny. Bowiem wbrew pozorom jest to postać o której wiedza pozostawia wiele do życzenia. Odnośnie tej postaci cały czas istnieje wiele znaków zapytania. Pani Joanna w fabule tej powieści umieściła wydarzenia udokumentowane z życia Katarzyny. Reszta to jak wiadomo fikcja literacka z którą na szczęście autorka nie posunęła się zbyt daleko. Jak wiadomo w takich sytuacjach co za dużo to nie zdrowo. Z jednym tylko przesadziła... z określeniem, że piękno Katarzyny rozpętało wojnę. Jej piękno z pewnością odegrało dużą rolę, ale myślę, że jeszcze większą rolę odegrało męskie ego...
Nie wiem dlaczego, ale mi ta książka przywodzi trochę na myśl... baśń. Piękna księżniczka będąca pod opieką niani, potem wysłana do zakonu. Nieszczęśliwa ze względu na los, który ma ją spotkać. Jest dobry duszek całej historii, którym bez wątpienia jest Mette, jest także piękno i nieszczęście. Brakuje mi tu tylko szczęśliwego zakończeniu - tekstu "i żyli długo, i szczęśliwie". Kto wie? Może w kolejnych częściach Katarzyna doczeka się szczęśliwego zakończenia? Wątpię w to jednak znając pobieżnie jej historię. "Oblubienica z Azincourt" to książka napisana z niebywałą gracją. Książka, która nie jest do bólu słodka, ale wręcz przeciwnie - dużo w niej niespełnionych nadziei, smutku i żalu. Plusem tej książki jest to, że autorka potrafi to wszystko zaserwować nam w odpowiednich proporcjach. Ani za mało, ani za dużo.
Postacie są barwne i mogę śmiało napisać, że wywoływały u mnie żywe emocje, a ich postępowanie żywe reakcje. Autorka przedstawia nam całą plejadę charakterów. Odważna, lecz wrażliwa Katarzyna, oddana Mette, samolubna matka Katarzyny, szalony ojciec księżniczki, ignoranccy bracia głównej bohaterki... i wiele, wiele innych. A o tym wszystkim odpowiada nam Mette z perspektywy czasu na podstawie swoich wspomnień oraz listów, które Katarzyna pisała, lecz nigdy nie wysłała do swojego brata. Pisząc jednak o losach Katarzyny nie zapomina o swoim udziale w tym wszystkim. Mette jest ważnym elementem w życiu Katarzyny o czym autorka nie pozwala nam zapomnieć ani na chwilę. Pomimo tego, że to księżniczka jest w kręgu wydarzeń to jej otoczenie i wydarzenia kształtują jej postać i życie. A warto tu zaznaczyć, że główna bohaterka jest postacią, która zdecydowanie da się lubić!
556 stron to ilość, która może niejednego przerazić. Nie obawiajcie się jednak tego, że akcja się wlecze... nic z tego! Plastyczne, pełne, lecz nieprzydługie opisy pozwalają czytelnikowi zanurzyć się w świat średniowiecza i osiąść w nim na kilka godzin. Autorka wie kiedy może sobie pozwolić na dygresje, a kiedy musi przejść do konkretów. Wszystko układa się w piękną całość, która choć nie zastrasza szybkim tempem akcji to jednak też nie przynudza. To po prostu książka dla tych, którzy chcą się rozkoszować lekturą podczas obcowania ze świetnym, lecz nieuciążliwym warsztatem pisarskim.
"Oblubienica z Azincourt" to naprawdę dobra, kobieca powieść historyczna. Nie brak w niej miłości, nadziei, smutku, bólu jak i oddania, wierności i intryg. Pani Hickson pokazuje w swojej książce główny zarys życia Katarzyny de Valois oraz jak duże znaczenie w XV w. miały pałacowe intrygi, zdrady. Akcję swojej książki prowadzi na przestrzeni wielu lat, więc możemy być świadkiem przemian zachodzących w społeczeństwie i w bohaterach. To krótko mówiąc pełna ciepła, dobrze napisana książka. Autorka pisze lekko, ale z gracją. A wszystko w tej powieści łączy w zwartą, inteligentną fabułę. I z tych wszystkich powodów, które wymieniłam nie pozostaje mi nic innego tylko serdecznie polecić Wam książkę Joanny Hickins. Nie jest to książka idealna, ale bez wątpienia bardzo dobra, która zapewniła mi kilka dobrze spędzonych godzin. Polecam!
Moja ocena: 7+/10 Bardzo dobra z plusem!
Za możliwość poznania pierwszej części sagi o Katarzynie de Valois serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu!
Z książek historycznych czytałam tylko Wyznania Katarzyny Medycejskiej oraz Koronę Śniegu i Krwi, obydwa bardzo mi się podobały - muszę kiedyś zacząć czytać więcej takich ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki historyczne, więc jeśli polecasz na pewno się zdecyduję ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio pod rząd czytałam trzy powieści, które miały ponad 600 stron, więc nie przeraża mnie objętość niniejszej pozycji. Ale niestety, nie przepadam za literaturą historyczną, dlatego raczej nie skuszę się na "Oblubienicę z Azincourt".
OdpowiedzUsuńA może jednak? ;)
UsuńWłaśnie już od dłuższego czasu chodzi za mną jakaś historyczna, kobieca powieść, bo będzie to dla mnie swego rodzaju nowość.
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam dobrej książki historycznej, więc może zajrzę.
OdpowiedzUsuńCoraz częściej sięgam ostatnio po książki z takiego nurtu, więc pewnie i po "Oblubienicę" sięgnę, choć pewnie nie za prędko z racji innych czytelniczych planów, które od jakiegoś czasu stoją na mojej półce :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na http://kulturka-maialis.blogspot.com
Literatura historyczny, która jest napisana lekko to skarb :) Myślę, że poszukam tego tytułu w bibliotece ;)
OdpowiedzUsuńKsiążki historyczne czytam niezwykle rzadko, ale opowieść z pogranicza baśni mnie zainteresowała (wciąż uwielbiam takie klimaty) ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.