lutego 04, 2017

(599) Ziarno i krew

Tytuł: Ziarno i krew. Podróż śladami bliskowschodnich chrześcijan. 
Autor: Dariusz Rosiak
Wydawnictwo Czarne
Stron 416 

"Ludzie potrafią przeżyć najgorsze i odbić się od dna. Przecież gdyby tak nie było, większość z nas umierałaby w dzieciństwie albo w młodości, po pierwszych ciosach od życia. Dostosowujesz się i żyjesz z bliznami. One nigdy się do końca nie goją, ale żyjesz." 

Dariusz Rosiak, "Ziarno i krew"

Zawsze bardzo chętnie sięgam po reportaże wydawane przez wydawnictwo Czarne, bo one są po prostu dobre, rzetelnie napisane i w dodatku prezentują dobry poziom literacki. W świecie w którym mówi się tyle o problemie imigracji, działaniach tzw. Państwa Islamskiego na wydawniczym rynku pojawia się coraz więcej publikacji, które mają za zadanie przedstawić czytelnikowi o co tak naprawdę w tym sporze chodzi. To w ostatnim czasie temat szczególnie ważny. W tym czasie także coraz więcej osób przypomina o tym, że to chrześcijanie są najczęściej ofiarami nietolerancji religijnej, że to właśnie chrześcijanie najczęściej tracą życie z powodu swojego wyznania. Stąd też konieczne okazało się dla mnie przeczytanie reportażu Dariusza Rosiaka "Ziarno i krew. Podróż śladami bliskowschodnich chrześcijan.", bo to właśnie na Bliski Wschód był kolebką chrześcijaństwa. Obecnie na Bliskim Wschodzie znajduje się coraz mniej chrześcijan, ponieważ kościoły są niszczone, a oni sami prześladowani i tym samym zmuszani do ucieczki... ucieczki do świata, gdzie będą mogli normalnie żyć i wyznawać swoją wiarę. 

Dariusz Rosiak to dziennikarz radiowy i prasowy, który w swoich reportażach porusza różne tematy... podróżując po różnych rejonach świata. "Ziarno i krew" to reportaż, w którym przedstawia historię bliskowschodnich chrześcijan, wyruszając do miejsc, gdzie można znaleźć największe skupiska uchodźców z tamtych rejonów, ale także do miejsc, które pierwotnie były ich domami. Tym sposobem odwiedza Szwecję, południową Turcję, Iracki Kurdystan, Stambuł, Liban, Egipt, Izrael, zbierając historie nie tylko ludzi, ale także miejsc. Miejsc, w których teraz mieszkają uchodźcy – miejsc tętniących ich cierpieniem, niepewnością jutra, a przecież przy tym także ulgą, że udało im się uciec... mimo wielu trudności, kłopotów finansów, oszustw przemytników. Odwiedza także miejsca, które zostały opuszczone przez chrześcijan – często nagle, w pośpiechu, w środku nocy. Jednak "Ziarno i krew" to nie tylko opowieść o sytuacji bliskowschodnich chrześcijan TERAZ, ale historia wkraczająca także na rejon początku XX wieku. O tym się teraz nie mówi, ale już wtedy byli silnie prześladowani przez muzułmanów... pomijani, wytykani. Dariusz Rosiak wykazuje się  w tym reportażu dużą wiedzą, erudycją. Zbiera ludzkie historie. 

A rozmawia z różnymi ludźmi – duchownymi, przedstawicielami politycznymi, mieszkańcami, którzy jako jedni z nielicznych postanowili pozostać w zajętych wioskach i rozmawia także z tymi, którzy zdecydowali się na ten desperacki krok jakim jest ucieczka z kraju. Z tymi, którzy poszukują szczęścia między innymi w Szwecji. To właśnie tam autor rozpoczyna swoją podróż... trochę od końca ktoś mógłby powiedzieć, od mety. Rozmowy, które przeprowadza autor są pełne informacji historycznych i politycznych, które pomagają lepiej zrozumieć sytuację uchodźców, pomagają znaleźć odpowiedź na pytanie – dlaczego w ogóle decydują się na ten krok. Dariusz Rosiak rzeczywiście wyrusza w "podróż śladami" i nie pomija w swej historii żadnych ważnych dla bliskowschodnich chrześcijan wydarzeń. Mam jednak wrażenie, że choć jego podróż jest bardzo dokładna i szczegółowa... autor zapomina w niej o tym co jest tak naprawdę najważniejsze, czyli o człowieku – swoim rozmówcy. 

Co prawda Rosiak pozostaje gdzieś z tyłu, dopuszcza do głosu bohaterów, którzy mają na dane sytuacje różne poglądy i tym samym pokazuje rozłam, który następuje... wśród rozłamu. Nie robi z siebie gwiazdy, nie przekazuje swoich osobistych poglądów, a jednak zapomina o rozmówcy – spłaszcza jego osobistą historię. Lektura "Ziarna i krwi" przez połowę książki (kiedy jeszcze łapałam się wątkach historycznych, których jest jednak za dużo... i ogromnej liczbie bohaterów) była dla mnie czystą, a przy tym poruszającą literacką przyjemnością. Czułam, ze coś z tej lektury wynoszę. Potem jednak pojawiło się znużenie, ponieważ "Ziarno i krew" stało się pozycją męczącą. To co było do przejścia przez pierwsze dwieście stron... przez kolejne dwieście wiązało się u mnie ze sporą irytacją. Mam na myśli fakt, że autor jedynie prześlizguje się po ludzkich historiach, streszczając je w zaledwie kilku zdaniach. A historii zawartych w tej książce jest tak dużo, że czasami naprawdę jest już trudno przypisać wyznanie / miejsce do odpowiedniej osoby. Żałuję, że autor tym samym zubożył ten reportaż, w którym po prostu zabrakło ludzi... Obraz w pewnym momencie przez to się zamazuje, a ja nie mogę nawet powiedzieć, że z tego wszystko wyłania się obraz społeczności / narodu. No dobrze... Obrazem jest panujący wśród bliskowschodnich chrześcijan rozłam, ale to za mało na reportaż. Od reportażu oczekuję przede wszystkim ludzkich historii, bo to one mnie poruszają. Niespłaszczone, dokładniejsze, ukazujące bohatera w szerszym świetle, ale w książce Rosiaka chyba brak ludzkich bohaterów. Są budynki, są miejsca... gdzie jest człowiek? 

"Ziarno i krew" w sumie mogłabym streścić słowami: "Za dużo wątków, za mało treści". Uważam, że jeśli dziennikarz chwyta się tak szerokiego tematu jak historia bliskowschodnich chrześcijan musi liczyć się z mnogością wątków, a jednak przedstawić je dokładnie..., aby utrzymać ciekawość (i przede wszystkim uwagę) czytelnika. Tu mi tego zabrakło i pod tym względem reportaż Rosiaka jest dla niemiłym zaskoczeniem. Myślę, że o wiele lepiej wyszłoby, gdyby troszkę ograniczył się ze swoją erudycją (którą bez wątpienia posiada) i skupił się na przedstawieniu kilku/ kilkunastu wątków/bohaterów. Powstała treść byłaby wtedy spójniejsza i przystępniejsza, ale z drugiej strony czy można karać autora za to, że zawarł w swojej tak wiele miejsc, tak wiele historii? Reasumując "Ziarno i krew" to ciekawa pozycja, w której nie został jednak wykorzystany potencjał ludzkiej opowieści, ale za to dosyć dokładnie przedstawiony zarys historii bliskowschodniego chrześcijaństwa. Takie książki zawsze, niezależnie od wykonania porażają, bo pokazują jak bardzo (tak naprawdę) dzisiejszy świat jest zacofany i jak wiele złego ma na nim miejsce. Książka Rosiaka pozwala więcej zrozumieć, przedstawia fascynującą i niesamowicie złożoną, a przez to trudną historię. Jest godna uwagi, choć niezachwycająca.

Ocena: 7/10 Bardzo dobra!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz