lutego 02, 2017

(598) Armadale

Tytuł: Armadale
Autor: Wilkie Collins
Wydawnictwo MG
Stron 720

"Jedyna nadzieja, jaka ci pozostaje, opiera się na wielkiej niewiadomej – niewiadomej, czy jesteśmy panami swojego losu, czy też nie."

Wilkie Collins, "Armadale" 

Prozę Wilkiego Collinsa, XIX – wiecznego autora pokochałam za sprawą "Córek niczyich", które były po prostu przedstawicielkami naprawdę wyśmienitej literatury, z całą paletą intryg, bohaterów i zwrotów akcji. Wilkie Collins – autor (i prekursor) powieści sensacyjnych i detektywistycznych., wtedy mnie zachwycił. Wtedy, a teraz? "Armadale" to kolejna książka, w której autor pokazuje swój literacki talent w tworzeniu ciekawej fabuły, intryg, i wątków oscylujących między relacjami międzyludzkimi, które napędza cała gama emocji. Collins przy pierwszym spotkaniu uwodzi, przy drugim już trochę mniej, ponieważ nagle okazuje się, że jego powieści są względem siebie schematyczne, infantylne i wypadają dość banalnie. Brak tego nowego przebłysku..., a jednak nie mogę przejść obok "Armadale" obojętnie, ponieważ ona cały czas uwodzi narracją i fabułą. Rozbiegają się w mojej głowie dwa rodzaje opinii... opinia na temat poszczególnych książek Collinsa i opinia na temat jego całościowej twórczości. Poszczególne pozycje – zachwycają. Literacki dorobek w ujęciu całościowym – odstrasza schematycznością i nawarstwiającą się infantylnością. Dzisiaj jednak nie pora na ocenianie jego twórczości w ujęciu całościowym, a na opiniowanie "Armadale" – kolejnej pięknej, poruszającej powieści sensacyjnej, gdzie emocje grają główne role... i to one popychają bohaterów do określonych czynów. Piękna, wciągająca powieść, z Anglią w tle. 

Anglia, rok 1850. Do wiejskiej gospody trafia znaleziony w polu nieprzytomny mężczyzna. Z czasem okazuje się, że to bezrobotny włóczęga, który niejedno już w swoim życiu przeszedł. Ozias Midwinter od lat tuła się... od jednej nieżyczliwej osoby do drugiej nieżyczliwej osoby. Mimo swojej dobroci i wrażliwości jest ciągle piętnowany, na każdym kroku popychany i wszędzie niemile widziany. Tym większe jest jego zdziwienie, gdy na jaw wychodzi, że w gospodzie zajmuje się nim Allan Armadale, syn zubożałej wdowy. Mimo różnic, odrębnego stanu majątkowego Allan podchodzi do Oziasa z niesłabnącą życzliwością i optymizmem. Optymizmem tak daleko posuniętym, że budzi w Midwinterze same ciepłe emocje, budzi w nim życzliwość i wielką serdeczność. Serdeczność, która prowadzi do tego, że stają się przyjaciółmi, a życie Oziasa wreszcie nabiera barw... jasnych. 

Młodzieńcy nie zdają sobie jednak sprawy z tego, że przed laty losy ich ojców splotły się w tragicznych okolicznościach. Okoliczności te były na tyle tragiczne, że powinny zostać tajemnicą już na zawsze... Niestey spokój tajemnicy sprzed lat, a tym samym spokój młodzieńców chce zburzyć piękna, inteligentna, a przy tym podstępna panna Gwilt, która jest gotowa zrobić wszystko, aby osiągnąć swoje cele... W powieściach Collinsa, jeśli coś może się wydarzyć – bez wątpienia będzie miało miejsce. "Przypadki chodzą po ludziach", a "Armadale" jest tego najlepszym przykładem. Wilkie Collins w swoim utworze porusza temat fatum... i zależności człowieka względem niego. I choć te wszystkie zbiegi okoliczności pozostają do przewidzenia... i tak budzą w czytelniku silne emocje. 

"Armadale" to powieść pełna barwnych bohaterów, którzy igrają z przeznaczeniem. Moje serce szybko zdobył Ozias Midwinter, który czuje odpowiedzialność za czyny swojego ojca... Zna pełną prawdę i stara się ją ukryć przed Allanem, dla jego własnego bezpieczeństwa i szczęścia. Z czasem jednak dochowanie tajemnicy staje się dla niego coraz trudniejsze, a beztroska Allana coraz bardziej kłóci się z pełnym niepokoju zachowaniem Oziasa, który wszędzie widzi podstęp. Jednak bohaterem, który ujął mnie najbardziej jest pastor, który czuwa nad wszystkim i wszystkimi, obejmująca to swoim niezacofanym, pełnym życiowej mądrości, nie kierującym się uprzedzeniami spojrzeniem. Po raz kolejny Wilkie Collins ujął mnie charakterystyką bohaterów, którzy są niesamowicie wyraziści! W dodatku wszelkie opisy ich emocji, czy też otoczenia wnoszą wiele do odbioru całości... i chyba nie ma w tej książce strony, której nie czytałoby się z przyjemnością. 

Powieść Wilkiego Collinsa niesamowicie wciąga już od pierwszych stron – przedstawioną historią jak i klimatem. Całości dopełnia piękny język i narracyjny talent. Jednak "Armadale" to także pięknie ukazane XIX – wieczne społeczeństwo angielskie. Częste zwroty akcji, fabularne zawikłanie i ten niepokój związany z różnymi intrygami uderzającymi w głównych bohaterów..., ale kreacja wszystkich bohaterów w "Armadale" zasługuje na uwagę. Zarówno pozytywni bohaterowie jak i te czarne charaktery. To idealna powieść dla wszystkich kobiet, które pragną wciągającej historii z wieloma wątkami sensacyjnymi i detektywistycznymi, które porwą je do XIX – wiecznej Anglii.  Nadal obstaję przy tym, że proza Collinsa uwodzi czytelnika i w sobie rozkochuje. Jest mądra i naprawdę wspaniała... z tym, że przy lekturze większej ilości jego powieści na jaw wychodzi schematyczność towarzysząca jego sztuce. Jednak i tak... kolejna powieść Collinsa mnie prawdziwie oczarowała. 

Moja ocena: 9+/10 Wybitna z plusem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz