marca 15, 2024

(738) W butach Valerii - po raz drugi!

Tytuł: W butach Valerii 

Autor: Elisabet Benavent 

Tłum. Barbara Bardadyn 

Wydawnictwo Literackie 

Stron 440 

Trochę mi głupio, a trochę jednak nie. Za chwilę stuknie 25 lat na karku, a ja pierwszy raz w życiu sięgnęłam po książkę, którą już kiedyś przeczytałam. I przeczytałam ją ponownie. Jeśli jest mi jednak głupio to może jedynie z tego względu o „jaką” książkę chodzi. Pamiętam jak dziś początek lipca 2015 roku, gdy przeczytałam książkę hiszpańskiej pisarki Elisabet Benavent pt. „W butach Valerii”. Minęło prawie 9 lat, a ja nadal pamiętałam niektóre ze scen… emocje jakie towarzyszyły mi podczas czytania, chociaż nie była to przecież ani literatura wysokich lotów ani literacki majstersztyk. Ot, taka skrząca się humorem i erotyzmem idealna, wciągająca historia o czterech młodych Hiszpankach, które próbują poukładać sobie życie.

„W butach Valerii”, czyli pierwsza część czterotomowej serii została wydana przez wydawnictwo Literackie w 2015 roku. Wtedy, w recenzji napisałam, że będę wypatrywać tłumaczeń kolejnych tomów z serii… no i wypatrywałam, ale one nigdy nakładem wydawnictwa Literackiego się nie ukazały. Sytuacja zmieniła się, gdy Netflix wypuścił serial na podstawie pierwszego tomu pt. „Valeria”, a wydawnictwo Kobiece wzięło sprawy w swoje ręce: wznowiło pierwszy tom „W butach Valerii” w 2020 roku i następnie wydało kolejne tomy. I tak oto, w 2024 roku – poświęciłam cztery dni na przeczytanie wszystkich czterech tomów tej serii. Okazja do tego była świetna, bo przypadkowe wolne… i do tego 2. i 3. tom wyhaczone po 5 zł na promocji. Zbieg okoliczności idealny. I tym sposobem pamiętając jak bardzo ta historia w 2015 roku mnie oczarowała… postanowiłam przeczytać kolejne opowieści o losach Valerii i jej koleżanek, oczywiście zaczynając od powrotu do tomu pierwszego. I bardzo dobrze, bo jak się okazało pamiętałam niewiele. I co ważne… zmienił się mój punkt siedzenia (a raczej czytania), a tym samym widzenia (a raczej odbioru) tej książki.

Gdy sięgnęłam po raz pierwszy po perypetie Valerii i jej koleżanek miałam 16 lat. Książka Benavent wydała mi się wtedy bardzo odważna i bezpruderyjna jak na to, że nie była zlokalizowana w księgarni na półce z literaturą erotyczną obok „Pięćdziesięciu twarzy Greya”. Co więcej (nie bijcie, proszę!) bohaterki wydały mi się dość stare i życiowo odległe względem mnie, nie mogłam się z nimi utożsamić – one w końcu miały aż 27 lat! „Dzisiaj”, gdy czytałam o swoich prawie równolatkach, które miały podobne problemy jak ja… a przynajmniej znajdowały się na podobnym etapie życia – potencjalne utożsamienie się z nimi było dużo łatwiejsze.

Przeczytałam wszystkie cztery tomy serii i dość długo zastanawiałam się, czy opowiedzieć Wam o wszystkich czterech w jednym poście… czy jednak to rozdzielić i zdecydowałam się na rozdzielenie.

„W butach Valerii” to pierwszy tom serii o czterech przyjaciółkach – Valerii, Nerei, Carmen i Loli. Narratorką powieści jest Valeria, która pisze książki. I uwaga… „W butach Valerii” to właśnie książka przez nią napisana, co będzie ważne w perspektywie kolejnych tomów, a co wcześniej kompletnie mi umknęło. Mieszka w Madrycie, ma męża Adriana, z którym od pewnego czasu jej się nie układa… a do tego po porzuceniu pracy i wydaniu pierwszej, uznanej przez krytyków książki nadszedł kryzys twórczy. Na jej horyzoncie pojawia się przystojny Victor, który choć nie będzie główną przyczyną zamieszania w jej życiu, to jednak odegra w tej historii istotną rolę.

To zabawna, napisana z pomysłem i bez zahamowań opowieść, w której nie brak erotyzmu. Momentami przekoloryzowana, niekiedy nawet wulgarna. Dla mnie jej ogromnym atutem jest przy tym ukazanie przyjaźni. Wszystkie cztery bohaterki są względem siebie kompletnie różne – jedna to demon seksu, druga to pedantka, a trzecia poszukuje prawdziwej miłości. Często ich zachowanie bulwersuje je same. Mimo tych wszystkich różnic znajdują jednak przestrzeń na dzielenie się swoim życiem, spotkania i co najważniejsze wspierania się, nawet jeśli same nie postąpiłyby w dany sposób.

Podtrzymuję to co napisałam w 2015 roku, że moją ulubioną bohaterką jest Lola będą postacią zupełnie bezpardonową, dla której nie istnieją tematy tabu. Szczególnie w kontekście kolejnych tomów muszę przyznać, że to postać naprawdę zasługująca na uwagę… i szacunek, którego niektórzy czytelnicy po pierwszym tomie mogliby jej jednak odmówić. W moich oczach (również biorąc pod uwagę kolejne tomy) straciła nieco postać samej Valerii, która momentami mnie po prostu irytowała. I o ile rozumiem, że spowodowane to było jej poczuciem niepewności samej siebie i drogi jaką chce podążać… to jednak nie zawsze mogłam się w tym odnaleźć. Ale taką niepewność chyba każdy z nas czasami odczuwa.. przez co zachowuje się irracjonalnie.

W tej części serii o seksie więcej się gada… niż się go uprawia. Oczywiście pojawiają się „sceny” – ich natężenie nie jest jednak zbyt duże. Książka nie jest seksem przesycona, choć napięcie seksualne jest stopniowo budowane. Posiada fabułę wykraczającą także poza temat seksu… piszę o tym, bo w kolejnych częściach tak oczywiste to nie będzie. Ta część jest wyważona, przez co łatwiej jest się utożsamić z opisywanymi wydarzeniami. Autorce udało się wykreować bohaterów z krwi i kości, którzy posiadają zarówno wady jak i zalety. Reprezentują różne postawy względem życia, związków, seksów, miłości, pracy.

„W butach Valerii” to książka, która po raz kolejny mnie porwała. Zapewniła godziny świetnej rozrywki. Powieść Benavent świetnie się czyta, z uśmiechem na twarzy, ale także niejedną refleksją dotyczącą życia. To fantastyczny początek serii i jestem miło zaskoczona, że podobał mi się tak bardzo… mimo upływu czasu, który minął od pierwszego czytania.

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz