Autor: Rafael Santandreu
Wydawnictwo Muza
Stron 320
"Szczęście, jak to wskazałem Silvii, polega na tym, by nie stwarzać sobie potrzeb i cieszyć się tym, co niesie każda chwila."
Rafael Santadreu, "Okulary szczęścia"
Cieszyć się tym co niesie każda chwila... także złem, które ma miejsce, bowiem oczekiwanie, że spotka nas coś dobrego jest robieniem sobie krzywdy - i oczekiwaniem, które Santandreu zdecydowanie odrzuca (ciekawe czy nie oczekuje, że jego książki sprzedadzą się w tysięcznych nakładach? - byłoby to oczekiwanie naprawdę wykraczające poza granice ludzkiego rozumu i rozsądku, bo jego książka na sprzedaż w tysięcznym nakładzie bez wątpienia nie zasługuje). Co więcej nie potrafię znaleźć żadnego pozytywu wynikającego z jej przeczytania... czyli jego metoda na życie, przedstawiona w tej książce na nic się nie zdała w moim wypadku... A teraz tak na poważnie:
Sięgając po "Okulary szczęścia" oczekiwałam ciekawej, inspirującej i pobudzającej do działania lektury, która pozwoli spojrzeć na świat przychylniejszym okiem, doda energii i wzbudzi we mnie optymizm. Nic z tego, bowiem zmusiła mnie do napisania mało optymistycznej opinii na jej temat (co jest już z mojej strony eufemizmem). Rafael Santadreu jest podobno znanym hiszpańskim psychologiem, autorem książki "Twój umysł na detoksie" oraz "Okulary szczęścia" - obie sprzedały się w Hiszpanii w milionowych nakładach... Co jest zaskakujące tym bardziej, że przynajmniej "Okulary szczęścia" (poprzedniej książki autora nie znam) okazały się nie tylko lekturą płytką, do bólu infantylną i banalną, ale także (a może przede wszystkim?) głupią.
Ogólne założenia są dobre - nie przejmować się tak bardzo otaczającym nam światem, podchodzi do świata na większym "luzie"... jednak autor w swoich założeniach (przecież wcale nie innowacyjnych czy przełomowych) dotyka absurdu! Pragnienie lepszej pracy, założenia rodziny, posiadania dachu nad głową, bycia zdrowym, posiadania przyjaciół... to wszystko wymysły ludzkiego umysłu, które nie pozwalają być szczęśliwym. Tak można krótka streścić całość tej przecież ponad trzystostronnicowej książki. Jeśli to wszystko jest obojętne... to po co autorowi wydawanie kolejnych książek? Sprzedawanie ich w milionowych nakładach? Zastanawiam się tylko czy autor jest tak samo infantylny jak ta pozycja..., która choć cały czas płytka momentami przechodzi poziom ludzkiej głupoty. Naprawdę.
Oczywiście Rafael Santandreu powołuje się na historie ludzi, którzy postanowili zostawić świat obok i żyć biernie... niczego nie oczekując i tym samym zyskując szczęście, ale naprawdę... spójrzmy na świat realnie, oczami "zwykłego" - "normalnego", "racjonalnego" - co nie znaczy nieszczęśliwego Kowalskiego... W "Okularach szczęścia" pojawiają się myśli dobre (co prawda malutko, ale to zawsze coś!), jednak one giną w natłoku absurdu i głupoty. Brak w tej książce podkładki jaką stanowi samo życie. Realne życie - dodajmy. Ma pomóc nam w dbaniu o "higienę psychiczną" pokazując, że niczego nie potrzebujemy..., a tak naprawdę podtruwa nas kiepskim poziomem literackim i banalnością.
Nie mam nic przeciwko psychologii kognitywistycznej opartej na próbie poznania ludzkiego umysłu i emocji dotykających ludzi, jednak jeśli planujecie zgłębiać ten problem - polecam ambitniejsze pozycje. Dla tych najbardziej wnikliwych - czy też zainteresowanych całą problematyką odrzucenia materializmu - oczywiście pozycje filozoficzne... choćby kompendium w tym temacie "Historia filozofii" Tatarkiewicza czy też "O szczęściu" lub troszkę mniej ambitnie, ale także ciekawie - "Jestem tu i teraz", czyli świetna pozycja, która ma nam pomóc lepiej przeżywać "tu i teraz", a raczej tego nauczyć za pomocą kilkudziesięciu ciekawych i inspirujących zadań. Jednak "Okulary szczęścia" odradzam stanowczo! Zły język, dobra idea, zła realizacja i przytłaczająca banalność i głupota...
Moja ocena: 2/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz