stycznia 24, 2017

(594) Kamerdyner

Tytuł: Kamerdyner
Autor: Will Haygood
Wydawnictwo Marginesy
Stron 184

"[Eugene] Allen był świadkiem wielu doniosłych wydarzeń w historii naszego narodu, jego życie stanowi ważną część amerykańskiej opowieści. Zmieniłem diametralnie myślenie nie tylko o kamerdynerach, którzy pracowali tu, w Białym Domu, ale o całej generacji."

Barack Obama

"Kamerdyner" to genialny film z 2013 roku, w reżyserii Lee Danielsa, którego akcja została rozpięta na wiele lat przemian w Stanach Zjednoczonych dotyczących rasizmu, ozdrowienia podejścia do czarnoskórej ludności. Porywające, przejmujące kinowe dzieło ze świetnymi kreacjami aktorskimi, scenami chwytającymi za serce, wzruszające mądre dzieło, które w ciągu dwóch godzin przedstawia historię czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych, szokuje i otwiera oczy. Budzi w odbiorcy niesmak i irytację spowodowaną faktem, że jeszcze trzydzieści, czterdzieści lat temu czarnoskóra ludność miała wydzielana w Stanach Zjednoczonych specjalne miejsca w barach,  środkach komunikacji miejskiej, a zajęcia miejsca w nieswoim "sektorze" kończyło się bardzo często pobiciem, więzieniem. Odbiorcy zaznajomionemu choć trochę z historią na myśl przyjdą od razu czasy II wojny światowej i osobne miejsca dla Polaków (o Żydach już nawet nie wspominając)... Niesamowity film, który trzeba obejrzeć. 

"Kamerdyner" to jednak także książka Wila Haygooda, która na tle filmu wypada bardzo blado i nieciekawie. W dodatku odbierając zekranizowanej historii wiele z jej uroku, bo nagle okazuje się, że film jest jedynie luźno inspirowany historią czarnego kamerdynera Eugena Allena, który służył podczas kadencji ośmiu prezydentów, czyli przez ponad 30 lat... Jednym uchem słuchał rozmów, które decydowały o losie jego współbraci, a drugim rozdzierających głosów braci, którzy starali się walczyć o równouprawnienie. Udało mu się dożyć wyborów, w których został wybrany pierwszy czarnoskóry prezydent Barack Obama dla niego i wielu innych czarnoskórych ludzi był ucieleśnieniem marzeń o wolności. Symbolem, że Stany Zjednoczone zmieniły swoje oblicze. Symbolem braku podziałów ze względu na kolor skóry. Podziałów, które przez lata niszczyły wielu. I to zostało w filmie pięknie pokazane, a przez dodanie paru fikcyjnych wątków z życia Allena pięknie podkreślone. Książka jednak stanowi dodatek, który w dużej mierze budzi po prostu inspirację. 

Po trochu opowiada o powstaniu artykułu o kamerdynerze, który potem stał się inspiracją dla filmu. Trochę jest w niej także historii samego Allena, trochę z jego życia podczas pracy w Białym Domu, trochę o sytuacji czarnoskórej ludności za poszczególnych prezydentów, trochę o wyborze Baracka Obamy, trochę o roli czarnoskórych w kinematografii, trochę o powstaniu, nagrywaniu "Kamerdynera", trochę zdjęć... Z tego wszystkiego "trochę" wychodzi "trochę" ciekawa książka, w której nie udało się jednak uchwycić w pełni postaci samego Eugena Allena. Bo on w filmie jest żywy, jest pasjonującą postacią, a w książce jest "staruszek, który wygląda na to, że słabnie". Eugen Allen zmarł w 2010 roku i autor starał się oddać jego historię, ale kompletnie mu to nie wyszło. Z tej książki bije postać staruszka, którego ciągle coś pobolewa i sam autor traktuje go jak nie w pełni zdolnego człowieka, który marzy tylko o czarnoskórym prezydencie, a przecież z historii człowieka, który dostaje od żony Kennedy'ego jego krawat, organizuje przyjęcie dla jego dzieci po jego śmierci, zostaje pierwszym kamerdynerem zaproszonym na obiad do Białego Domu... musi bić (i bije) coś więcej. I to wszystko jest w filmie, tego wszystkiego brak w książce. 

Zakochałam się w "Kamerdynerze" jako w filmie, a po lekturze tej krótkiej książki czuję silny niedosyt, ponieważ nie do końca potrafię zrozumieć jej zamysł, bo w niej jest wszystko,  a tak naprawdę nie ma nic. I jedyne co naprawdę mi się w niej spodobało to zdjęcia – zdjęcia, ale nie te z filmu, a te przedstawiające prawdziwego Eugena Allena (który swoją drogę musiał wzbudzać zachwyt w niejednej kobiecie). Tym samym to było dla mnie dobre dopełnienie do filmu... i tyle. Bo książka przy filmie wypada bardzo słabo. Szkoda, że autor nie skupił się na opisaniu biografii Allena lub przeniesieniu filmu na wersję powieściową. Szkoda, że nie przedstawił po prostu treści rozmów, które przeprowadził z Allenem. Mimo, że całość wypada dosyć sympatycznie... czuję duszy niedosyt wynikający z tego, że autor nie mógł się zdecydować do tak naprawdę chce w tej książce przedstawić... Szkoda. Nie mniej ogromnie polecam Wam film, który jest zachwycający!

Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz