Autor: Christina Sanchez - Andrade
Wydawnictwo Muza
Stron: 320
"Był przekonany i tak też wyjaśniał wszystkim swoim pacjentom, że wszystkie choroby mają początek w nas samych. To, że zazdrościmy sąsiadowi, myślimy o czymś zbyt intensywnie, ponosimy porażki, źle o kimś myślimy, dręczą nas wyrzuty sumienia albo niezaspokojone pragnienie, spowodowane jest problemem,którego kiedyś w przeszłości nie rozwiązaliśmy, Z czasem robi się z czegoś takiego wielka kula (dużo większa niż stonoga), która zmienia się w torbiel i rozwija w chorobę."
Cristina Sanchez - Andrade, "Zimowe Panny"
"Zimowe Panny" to powieść, która mnie zaskoczyła. Przed sięgnięciem po nią miałam na jej temat zupełnie inne wyobrażenie, a co za tym idzie inne oczekiwania względem niej niż te, których nabrałam w trakcie czytania. Już po kilku stronach tej powieści moje myśli powędrowały ku prozie Olgi Tokarczuk, a co za tym idzie ku realizmowi magicznemu. Utwór Cristiny Sanchez - Andrade nie jest typową powieścią obyczajową. Mimo tego, że takiego obrotu spraw czytelnik może spodziewać się po opisie książki. Pojawia się w niej zagadka, realizm magiczny... jednak autorce jeszcze trochę brak do kunsztu literackiego Tokarczuk. Tym samym może to być powieść idealna dla czytelników, którzy przed prozą Tokarczuk się wzbraniają. Ciekawa, dobra, wciągająca - tak krótko można by scharakteryzować powieść "Zimowe Panny".
Rzecz dzieje się w Galisji, w latach 50 - tych ubiegłego wieku. Głównymi bohaterkami powieści Andrade są dwie siostry, tytułowe Zimowe Panny. Po latach wracają do małej wioski Tierra de Cha. Ich powrót burzy spokój mieszkańców wioski ze względu na wydarzenia, które zmusiły ich do ucieczki... Nikt nie chce rozmawiać z nimi o ich dziadku i tym co go spotkało. Co więcej ludzie pragną odzyskać swoje umowy w których rzekomo sprzedawali swoje mózgi. W wiosce zaczynają się dziać dziwne rzeczy, a dodatkowo spokojnej egzystencji nie pozwalają siostrom wieść wspomnienia o strasznej zbrodni, której dopuściły się przed powrotem do wioski... Między siostrami narasta poczucie wzajemnej rywalizacji, a co za tym idzie także niechęci.
W wiosce Tierra de Cha pełno jest jednak nietuzinkowych postaci. Dentysta żerujący na zmarłych ludziach, ksiądz, który niejedno ma na sumieniu... i nie mówię tu jedynie o obżarstwie. Wdowa, która od lat nie jest wdową, ale cały czas nie może pogodzić się ze śmiercią pierwszego męża. Wujek, które nie jest dla nikogo wujkiem i musi stanąć przed egzaminem. Babcia, która przewiduje przyszłość i uśmierza ból. W tej historii wszystko ma znaczenie... krowa, kury... wszystko. A przede wszystkim historia, która była udziałem mieszkańców w czasie hiszpańskiej wojny domowej, a o której nikt nie chce mówić.
Klimat książki Cristiny ma w sobie z jednej strony coś sielankowego, a z drugiej coś niesamowicie mrocznego... i niepokojącego. Do ostatnich stron tej powieści czytelnik może tak naprawdę tylko podejrzewać co na sumieniu mają siostry, jak potoczą się ich dalsze losy i co spotkało ich dziadka. Cała akcja rozgrywa się w zupełnym zamknięciu w pewnej wiosce pomiędzy którą a światem autorka tworzy coś na wzór bariery, odizolowania. Tierra de Cha wraz ze swoimi mieszkańcami tworzy atmosferę inną od tej z którą czytelnik ma okazję zazwyczaj spotykać się w
literaturze.
"Zimowe Panny" nie są w moim odczuciu powieścią wybitną, ale bardzo sympatycznym utworem stylizowanym na na miarę tych najlepszych. Wierzę, że Cristina Sanchez - Andarde ma ogromny potencjał, jednak jeszcze w pełni nie potrafi go wykorzystać. Myślę jednak, że jeszcze wszystko przed nią. Nie jestem oczarowaną jej powieścią tak jak utworami np. Olgi Tokarczuk "Prawiek i inne czasy", gdzie ten realizm magiczny jest bardzo wyraźnie widoczny (i w dodatku bardzo dopracowany). Mimo to "Zimowe Panny" bardzo mi się podobały i przede wszystkim mnie wciągnęły i zainteresowały. Jednak nie możecie się spodziewać po tej powieści zatrważająco szybkiej akcji...
Utwór Cristiny Sanchez - Andrade to tak naprawdę powieść z nieskomplikowaną fabułą, ciekawym klimatem i genialnymi postaciami! Ciekawi bohaterowie z których każdy ma coś za uszami. Główne bohaterki - siostry są postaciami, które czytelnik podczas czytania darzy bardzo sprzecznymi uczuciami... to postacie dziwne, skomplikowane. Czytanie "Zimowych Panien" było dla mnie przyjemnym doświadczeniem. Autorka "serwuje" swoim czytelnikom realizm magiczny w wersji mało zaawansowanej, takiej "light". Ale przecież "light" jest zdrowsze.. potencjalnie, prawda? "Zimowe Panny" po części mnie oczarowały nieoczywistymi mądrościami w niej zawartymi, które nie są odgrzewane tak często jak inne mądrości, które możemy spotkać w książce. Pani Cristinie świetnie wyszło ukazanie życie w małej wiosce w której wszyscy się znają, a co za tym idzie wszyscy są jakoś powiązani ze sobą historią... i jej zawirowaniami. Reasumując: Cristina Sanchez - Andrade stworzyła powieść wobec której mam mieszane uczucia, bo chociaż bardzo mi się podobała... mam wrażenie, że mogłaby być pozycją jeszcze lepszą.
W wiosce Tierra de Cha pełno jest jednak nietuzinkowych postaci. Dentysta żerujący na zmarłych ludziach, ksiądz, który niejedno ma na sumieniu... i nie mówię tu jedynie o obżarstwie. Wdowa, która od lat nie jest wdową, ale cały czas nie może pogodzić się ze śmiercią pierwszego męża. Wujek, które nie jest dla nikogo wujkiem i musi stanąć przed egzaminem. Babcia, która przewiduje przyszłość i uśmierza ból. W tej historii wszystko ma znaczenie... krowa, kury... wszystko. A przede wszystkim historia, która była udziałem mieszkańców w czasie hiszpańskiej wojny domowej, a o której nikt nie chce mówić.
Klimat książki Cristiny ma w sobie z jednej strony coś sielankowego, a z drugiej coś niesamowicie mrocznego... i niepokojącego. Do ostatnich stron tej powieści czytelnik może tak naprawdę tylko podejrzewać co na sumieniu mają siostry, jak potoczą się ich dalsze losy i co spotkało ich dziadka. Cała akcja rozgrywa się w zupełnym zamknięciu w pewnej wiosce pomiędzy którą a światem autorka tworzy coś na wzór bariery, odizolowania. Tierra de Cha wraz ze swoimi mieszkańcami tworzy atmosferę inną od tej z którą czytelnik ma okazję zazwyczaj spotykać się w
literaturze.
"Zimowe Panny" nie są w moim odczuciu powieścią wybitną, ale bardzo sympatycznym utworem stylizowanym na na miarę tych najlepszych. Wierzę, że Cristina Sanchez - Andarde ma ogromny potencjał, jednak jeszcze w pełni nie potrafi go wykorzystać. Myślę jednak, że jeszcze wszystko przed nią. Nie jestem oczarowaną jej powieścią tak jak utworami np. Olgi Tokarczuk "Prawiek i inne czasy", gdzie ten realizm magiczny jest bardzo wyraźnie widoczny (i w dodatku bardzo dopracowany). Mimo to "Zimowe Panny" bardzo mi się podobały i przede wszystkim mnie wciągnęły i zainteresowały. Jednak nie możecie się spodziewać po tej powieści zatrważająco szybkiej akcji...
Utwór Cristiny Sanchez - Andrade to tak naprawdę powieść z nieskomplikowaną fabułą, ciekawym klimatem i genialnymi postaciami! Ciekawi bohaterowie z których każdy ma coś za uszami. Główne bohaterki - siostry są postaciami, które czytelnik podczas czytania darzy bardzo sprzecznymi uczuciami... to postacie dziwne, skomplikowane. Czytanie "Zimowych Panien" było dla mnie przyjemnym doświadczeniem. Autorka "serwuje" swoim czytelnikom realizm magiczny w wersji mało zaawansowanej, takiej "light". Ale przecież "light" jest zdrowsze.. potencjalnie, prawda? "Zimowe Panny" po części mnie oczarowały nieoczywistymi mądrościami w niej zawartymi, które nie są odgrzewane tak często jak inne mądrości, które możemy spotkać w książce. Pani Cristinie świetnie wyszło ukazanie życie w małej wiosce w której wszyscy się znają, a co za tym idzie wszyscy są jakoś powiązani ze sobą historią... i jej zawirowaniami. Reasumując: Cristina Sanchez - Andrade stworzyła powieść wobec której mam mieszane uczucia, bo chociaż bardzo mi się podobała... mam wrażenie, że mogłaby być pozycją jeszcze lepszą.
Moja ocena: 5-/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz