Autor: Antonio Munoz Molina
Wydawnictwo Rebis
Stron 221
"Człowiekowi nigdy nie brak przenikliwości, jeśli idzie o ocenianie życia innych."
Antonio Munoz Molina, "Zima w Lizbonie"
Antonio Munoz Molina to hiszpański pisarz, w Polsce znany przede wszystkim za sprawą powieści "Beltenebros". Jednak i tu jego "sława" jest ograniczona i panuje przede wszystkim wśród starszych roczników. I pewnie tak zostanie, bo powieści Moliny choć wybitne, w dodatku ekranizowane nie są powieściami lekkimi, "kasowymi" i przyjaznymi względem czytelników gustujących w lekkiej, łatwej i przyjemnej literaturze. "Zima w Lizbonie" to powieść charakteryzująca się dużym kunsztem językowym, wyrafinowaniem i pewną smakowitą powolnością. Antonio Munoz Molina nieśpiesznie stopniuje napięcie... co bywa wadą, jak i zaletą. To książka owiana przede wszystkim smutkiem i samotnością.
"Zima w Lizbonie" to książka wydana pierwotnie w 1987 roku. To historia muzyka, Santiaga Biralba, który podczas jednego z koncertów poznaje kobietę. Kobietę tajemniczą i jak się później okaże dla niego niebezpieczną. Lukrecja jest piękna, niepokojąca... i zajęta. Mimo to szybko ogarnia ich uczucie, wzajemna satysfakcja, jednak jak się wydaje silniejsza ze strony Santiaga. Partner Lukrecji, Malcolm zaczyna się jednak czegoś domyślać... atmosfera zaczyna się zagęszczać, a Lukrecja niespodziewanie znika z życia muzyka. Pozostają listy. Listy przychodzące nieregularnie, a jednak wyznaczające rytm życia Biralba. Jego nadzieje, pragnienia. Chwile szczęścia, gdy przychodzi list. Załamanie, gdy listy przestają nadchodzić. Jego życie w momencie gdy zakosztował szczęścia przy Lukrecji, obrało nagły zwrot. Potem już nic nie mogło być takie jak wcześniej. Jego egzystencja została naznaczona nieustającą tęsknotą i smutkiem.
Historię Biralba poznajemy z relacji jednego z jego przyjaciół. Może przyjaciela to za dużo powiedziane? Raczej z relacji kompana, który stał się powiernikiem historii jego życia, a przede wszystkim historii jego wielkiej miłości. Miłości nienasyconej, nieszczęśliwej i trudnej. Trudnej, a momentami także niebezpiecznej, ponieważ Malcolm stanowi dla Biralba bezpośrednie zagrożenie. Jest niebezpieczny, ma na sumieniu niejedno przestępstwo... a nawet morderstwo. Przyjaciel Biralba jest dla czytelnika postacią niejednoznaczną. Opowiada historię Biralba, czasami wtrąca coś na swój temat i czuć w jego wypowiedziach pewien zawód, rezygnację z tego powodu, że w jego życiu nie pojawiły się ani takie niebezpieczeństwa, ani takie namiętności. Tak jakby trochę zazdrościł Biralbowi... emocji. Ich życie jest jednak bez wątpienia bardzo podobne. Podobne, bo owiane ogromną samotnością.
Tytuł "Zima w Lizbonie" pozwala wysunąć czytelnikowi wniosek, że Lizbona będzie miejscem akcji i miastem bardzo ważnym pod względem nastroju książki oraz jej ważnym elementem klimatyczny. Okazuje się, że to jednak tylko pozory, ponieważ choć Lizbona pojawia się w książce to nie jest jej ważnym elementem ani nie wpływa wyraźnie na jej atmosferę. Podczas czytania czytelnik ma wrażenie, że akcja toczy się jedynie nocą. W zadymionych barach, klubach, w rytmach jazz'owych utworów. Atmosfera owiana jest nieustającą aurą niepokoju, smutku, niebezpieczeństwa i tęsknoty. Miasto nie ma znaczenia. To jedynie ciemne, pełne samotności obrazy... a bohaterowie wydają się być w pewien sposób odizolowani od świata zewnętrznego. Gęsta atmosfera, mrok, samotność i tęsknota to główne czynniki determinujące "Zimę w Lizbonie".
Antonio Munoz Molina w swojej historii nie śpieszy się z rozwojem wypadków. Narrator niejednokrotnie stosuje wybiegi w przyszłość, zaburzając tym samym nieco chronologię wydarzeń. Nie zakłóca to jednak ogólnego odbioru książki. Siłą "Zimy w Lizbonie" jest przede wszystkim atmosfera - przytłaczająca, ciężka, pesymistyczna. Molina stworzył bohaterów, którzy na pierwszy rzut oka nie są w stanie poddać się większym / wyższym emocjom. Czytelnik szybko jednak przeżywa zaskoczenie, bo Santiago potrafi przeżywać emocje całym sobą. Jest wrażliwym mężczyzną, który otrzymuje baty od życia.
"Zima w Lizbonie" nie jest pozytywną powieścią. Bywa wręcz bardzo trudna w odbiorze. Hiszpański pisarz stworzył powieść o ciemnym społeczeństwie, o ludzkiej samotności i o przypadkach, które powodują, że życie staje się nieustanną udręką. Czarną strefą, sferą wypełnioną jedynie tęsknotą i samotnością. Brak w niej optymizmu, jasnych sfer... wszystko zmierza ku tragedii, która w tym wypadku może objawić się po prostu jako brak dobrego zakończenia. Antonio Munoz Molina stworzył powieść niejasną, napakowaną emocjami, która jeszcze długo po przeczytaniu zostawia w czytelniku uraz. To literatura specyficzna, a przez swoją specyfikę nie każdego oczaruje. Trochę ciężka, jednak przy tym hipnotyzująca... idealna na jesienne popołudnie z kubkiem ciepłej herbaty. To piękna opowieść o miłości, ludzkiej samotności i tęsknocie - z muzyką jazz'ową i drobnym wątkiem kryminalnym w tle. Proza Moliny przywodzi na myśl powieści Grahama Greena... a to bardzo dobry znak.
Moja ocena: 8/10 Rewelacyjna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz