Tytuł: Zbuntowane anioły
Trylogia Magiczny Krąg (#2)
Autor: Libba Bray
Wydawnictwo Dolnośląskie
Stron 488
Moja recenzja:
Trylogia Magiczny Krąg (#2)
Autor: Libba Bray
Wydawnictwo Dolnośląskie
Stron 488
Moja recenzja:
Niedawno skończyłam czytać pierwszą część trylogii Magiczny krąg pt. "Mroczny sekret". Byłam zachwycona, więc szybko zaczęłam czytać drugą część "Zbuntowane anioły". Przy jej czytaniu było dużo radości, przyjemności, satysfakcji ale także... irytacji. Irytacji z wielu powodów. Jednak z pewnością nie były to uwagi dotyczące samej książki, a bohaterów, którzy mnie wyjątkowo irytowali. Autorka po raz kolejny zaserwowała czytelników porcję dobrej literatury. W tej części pojawiło się jednak jeszcze więcej wiktoriańskiej Anglii. I to jest zdecydowany plus tej powieści!
Gemma razem ze swoim przyjaciółkami wyjeżdża na Boże Narodzenie do Londynu. Ann pomimo swojej niskiej pozycji społecznej także wyjeżdża na podbój londyńskich bali. Felicity zgadza się wziąć ją do siebie na święta. Robi to jednak z potrzeby serca czy po to, że utrzeć nosa swoim rodzicom? U boku Gemmy pojawia się przystojny młodzieniec Simon Middleton. A jednak jej serce cały czas zaczyna szybciej bić przy boku Kartika. Tylko, że związek z tym drugim jest niemożliwy. Simon to dobra partia, ale czy nie za dobra dla Gemmy?
Felicyty co chwilę zmienia swoje oblicza. Raz jest milutka jak aniołek, a już po chwili zachowuje sie jak diabełek. Jaka naprawdę jest ta dziewczyna? Co skrywa w swym sercu? Czy Gemma może na niej polegać? Obawiam się, że nie. W końcu ta dziewczyna robi wszystko dla swojego interesu. Ann postanawia kłamać. Udaje, że jest rodziną księcia Rosji. Jednak w Londynie nic nie ma prawa się ukryć, prawda? Tym bardziej wśród wyższych stref. Czy i tym razem tak będzie?
Wielkimi krokami zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Choinka, przygotowywanie potraw, prezenty... Czas zgody nastał. Jednak dla Gemmy jest to kolejny czas poszukiwania, rozwiązywania zagadek. Czy sobie z tym poradzi? Szesnastoletnia dziewczyna może polegać tylko na sobie. Okłamuje swoich najbliższych, a jej ojciec nie radzi sobie ze śmiercią jej matki. Czy dla tej dziewczyny jeszcze wszystko może wrócić do normy? Czy przeżyje sielankowe święta? Nie! Dla Gemmy jest to bardzo trudny czas. Musi robić dobrą minę do złej gry. Nienawidzę tego uczucia, więc domyślam się, że dla bohaterki musiało to być bardzo trudne.
Dziewczyny przenoszą się rzadziej niż w pierwszej części do Międzyświata. A tam czeka na nich Pippa. Jej relacja z Gemmą jest dosyć skomplikowana, za to jej relacja z Felicity kwitnie. Biedna Ann jest zdana na Felicity, więc robi wszystko to co ona.
Dla Gemmy najważniejszym celem jest ponowne zapieczętowanie magii, jednak jej przyjaciółki chcą zachować tą magię dla siebie i wykorzystać dla swoich własnych celów. To było bardzo irytujące! A Gemma niestety momentami im ulegała. W momencie kiedy tego nie robiła one od razu miały dla niej o to pretensje i wzbudzały w niej poczucie winy. Wydaje mi się, że lepiej, żeby główna bohaterka nie miała w nich wrogów. Autorka stworzyła naprawdę sympatyczną główną bohaterkę, która jednak niestety czasami zmieniała swoje oblicza. Odnosiłam wrażenie, że czasami próbowała ją wybielić, a już po chwili robiła z niej "dzikuskę". Po co to wszystko?
Aby zapieczętować magię Gemma musi rozwiązać nie jedną zagadkę, a tych zagadek jeszcze więcej przysparza jej Nell - pacjentka szpitala psychiatrycznego. Dziewczyna nie wie czy może jej ufać, jednak coś jej mówi, że tak. Oparcie znajduje także w pannie Moore, swojej byłej nauczycielce plastyki z Akademii Spence. Zdradza jej wiele tajemnic magii, zakonu i jej samej. Ale czy to aby właściwe posunięcie? Może lepiej czasami milczeć i zachować pewne sprawy dla siebie?
Kirke poszukuje najwyższej kapłani, którą jak się okazuje jest Gemma. Dziewczyna w końcu będzie się musiała z nią zmierzyć, ale czy kiedy to nadejdzie będzie gotowa i w pełni sił do starcia? Czy będzie potrafiła to wszystko rozegrać zwycięsko dla siebie? Odnosiłam wrażenie, że momentami się lekko gubiła w tym wszystkim. Nie zawsze potrafiła wybrać co jest priorytetem w jej życiu i czym ma się zająć najpierw. Muszę przyznać, że czasami źle wybierała... W tych sytuacjach bardzo mnie irytowała. W końcu z jednej strony była pewna tego co ma zrobić, a z drugiej strony odsuwała to na bok dla przyziemnych rzeczy, które zdecydowanie nie były tak ważne.
W tej części jest jeszcze więcej tajemnic niż w pierwszej, ale także o wiele więcej wiktoriańskiej Anglii, którą uwielbiam! W życiu Gemmy jak zwykle dużo się dzieje. Musi zapieczętować magię i nad nią zapanować, a przy tym wszystkim musi walczyć o swoje prawo do niej i dopilnować, aby nie wpadła w niepowołane ręce, tym bardziej, że wiele osób chce na niej położyć swoje łapska.
Simon jest przystojny, ale brakuje mu tej klasy i bystrości na którą tak liczy Gemma.
Kartik to zupełnie inna bajka..., a jednak pomimo tego wie, że jest jej przyjacielem i, że może na nim polegać w każdej chwili. Przy Simonie nie ma tej pewności. W końcu jakby się zachował, gdyby poznał prawdę? W tej części na szczęście było o wiele więcej Kartika. Odgrywa w tej powieści ważną rolę, a jednak jakby nadal było go za mało... mam nadzieję, że w następnej części będzie go jeszcze więcej.
Gemma bez wątpienia nie jest głupiutką bohaterką, ale jej przyjaciółki! To już zupełnie inny temat. Są momentami takie głupie, mało inteligentne, nierozsądne, beztroskie, interesuje je tylko zabawa. A Gemma musi się tylko co chwilę martwić czy nie zrobię jej wstydu. Boi się momentami, że zostanie z nimi połączona, że one zrobią coś złego, a ją od razu w to mieszają. Bardzo mnie to denerwowało, pewnie też dlatego, że sama kiedyś znajdowałam się w podobnej roli jak Gemma w tej przyjaźni. Szczerze mówiąc po cichu liczę na to, że ta ich przyjaźń w końcu się skończy.
Libba Bray w tej części postanowiła pokazać jeszcze więcej wiktoriańskiej Anglii. Zobrazowała wszystkie układy, niegodziwości pojawiające się podczas wielkich balów w Londynie. Jak powinny zachowywać się prawdziwe damy. A jak zazwyczaj zachowują się normalnie? Nieczyste zagrywki, plotki, niszczenie reputacji. Tak wyglądają prawdziwe bale z "prawdziwymi" damami. Dziewczynom momentami jest się bardzo trudno w tym odnaleźć. A mi te sceny z wielkich przyjęć sprawiały bardzo dużo przyjemności.
W tej części było o wiele mniej magii, a co za tym idzie fantastyki. Nie wiem tylko czy to dobrze czy źle. Jednak przez to książka często traciła ten dreszczyk emocji, a przez to stawała się powieścią obyczajową. I szczerze mówiąc wolę tą drugą wersję. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić uciekającej damy w jednej z tych wielkich sukien z gorsetem, a autorka coś takiego nam zaserwowała. To zdecydowanie minus tej książki. Miałam wrażenie, że autorka momentami robiła z tego cyrk.
"Zbuntowane anioły" to książka w której akcja raz pędzi jak z bicza strzelił, a potem się uspokaja i mało jej brakuje do tego, żeby zupełnie stanąć. Mam mieszane uczucia co do tej serii. Odniosłam wrażenie, że autorka jednak lepiej czuje się, gdy akcja toczy się w Akademii Spence. Leciutko obniżyła poziom tej serii w tej części. Pomimo tego przyjemnie czytało mi się tą książkę. Autorka posługuje się z pewnością łatwym językiem, z którym przyjemnie mi się obcowało.
Pomimo tych wszystkich minusów "Magiczny krąg" to jedna z moich ulubionych serii, którą czyta się w zastraszającym tempie. Serdecznie polecam pomimo tych małych uwag :)
Kirke poszukuje najwyższej kapłani, którą jak się okazuje jest Gemma. Dziewczyna w końcu będzie się musiała z nią zmierzyć, ale czy kiedy to nadejdzie będzie gotowa i w pełni sił do starcia? Czy będzie potrafiła to wszystko rozegrać zwycięsko dla siebie? Odnosiłam wrażenie, że momentami się lekko gubiła w tym wszystkim. Nie zawsze potrafiła wybrać co jest priorytetem w jej życiu i czym ma się zająć najpierw. Muszę przyznać, że czasami źle wybierała... W tych sytuacjach bardzo mnie irytowała. W końcu z jednej strony była pewna tego co ma zrobić, a z drugiej strony odsuwała to na bok dla przyziemnych rzeczy, które zdecydowanie nie były tak ważne.
W tej części jest jeszcze więcej tajemnic niż w pierwszej, ale także o wiele więcej wiktoriańskiej Anglii, którą uwielbiam! W życiu Gemmy jak zwykle dużo się dzieje. Musi zapieczętować magię i nad nią zapanować, a przy tym wszystkim musi walczyć o swoje prawo do niej i dopilnować, aby nie wpadła w niepowołane ręce, tym bardziej, że wiele osób chce na niej położyć swoje łapska.
Simon jest przystojny, ale brakuje mu tej klasy i bystrości na którą tak liczy Gemma.
Kartik to zupełnie inna bajka..., a jednak pomimo tego wie, że jest jej przyjacielem i, że może na nim polegać w każdej chwili. Przy Simonie nie ma tej pewności. W końcu jakby się zachował, gdyby poznał prawdę? W tej części na szczęście było o wiele więcej Kartika. Odgrywa w tej powieści ważną rolę, a jednak jakby nadal było go za mało... mam nadzieję, że w następnej części będzie go jeszcze więcej.
Gemma bez wątpienia nie jest głupiutką bohaterką, ale jej przyjaciółki! To już zupełnie inny temat. Są momentami takie głupie, mało inteligentne, nierozsądne, beztroskie, interesuje je tylko zabawa. A Gemma musi się tylko co chwilę martwić czy nie zrobię jej wstydu. Boi się momentami, że zostanie z nimi połączona, że one zrobią coś złego, a ją od razu w to mieszają. Bardzo mnie to denerwowało, pewnie też dlatego, że sama kiedyś znajdowałam się w podobnej roli jak Gemma w tej przyjaźni. Szczerze mówiąc po cichu liczę na to, że ta ich przyjaźń w końcu się skończy.
Libba Bray w tej części postanowiła pokazać jeszcze więcej wiktoriańskiej Anglii. Zobrazowała wszystkie układy, niegodziwości pojawiające się podczas wielkich balów w Londynie. Jak powinny zachowywać się prawdziwe damy. A jak zazwyczaj zachowują się normalnie? Nieczyste zagrywki, plotki, niszczenie reputacji. Tak wyglądają prawdziwe bale z "prawdziwymi" damami. Dziewczynom momentami jest się bardzo trudno w tym odnaleźć. A mi te sceny z wielkich przyjęć sprawiały bardzo dużo przyjemności.
W tej części było o wiele mniej magii, a co za tym idzie fantastyki. Nie wiem tylko czy to dobrze czy źle. Jednak przez to książka często traciła ten dreszczyk emocji, a przez to stawała się powieścią obyczajową. I szczerze mówiąc wolę tą drugą wersję. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić uciekającej damy w jednej z tych wielkich sukien z gorsetem, a autorka coś takiego nam zaserwowała. To zdecydowanie minus tej książki. Miałam wrażenie, że autorka momentami robiła z tego cyrk.
"Zbuntowane anioły" to książka w której akcja raz pędzi jak z bicza strzelił, a potem się uspokaja i mało jej brakuje do tego, żeby zupełnie stanąć. Mam mieszane uczucia co do tej serii. Odniosłam wrażenie, że autorka jednak lepiej czuje się, gdy akcja toczy się w Akademii Spence. Leciutko obniżyła poziom tej serii w tej części. Pomimo tego przyjemnie czytało mi się tą książkę. Autorka posługuje się z pewnością łatwym językiem, z którym przyjemnie mi się obcowało.
Pomimo tych wszystkich minusów "Magiczny krąg" to jedna z moich ulubionych serii, którą czyta się w zastraszającym tempie. Serdecznie polecam pomimo tych małych uwag :)
Okładka jest śliczna!
Moja ocena: 9/10 Wybitna!
Za książkę serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat!