kwietnia 23, 2019

(708) Patronat - "Dwa stadiony"

(708) Patronat - "Dwa stadiony"
Obszar moich działań się zmienia, a życie płynie dynamicznie... siedzę obok stosu prawie czterdziestu przeczytanych - niezrecenzowanych książek i analizuję ostatnie 8 lat blogowania. Lada chwila skończę 20 lat. "Książki - inna rzeczywistość" są więc moją przestrzenią rozwoju, opowieści o literaturze i mojej pasji już prawie połowę mojego życie. Trudno myśli mi się o chwilach przed utworzeniem tej strony... pozostały jedynie migawki - pierwsza samodzielnie przeczytana seria książek (czyli wszystkie tomy historii o Ani z Zielonego Wzgórza), 9 wigilia w moim życiu i stos książek pod choinką (takich jak nad "Nad Niemnem", "Faraon", "Lalka"), tydzień spędzony w łóżku z sagą Zmierzch (gdy wychodziłam z pokoju tylko na posiłki), niesamowite oczarowanie okładką "Żelaznego króla" (z okresu niesamowitej fascynacji romansami paranormalnymi), a potem...? 


Potem są już "Książki - inna rzeczywistość": pierwsza recenzja ("Zmierzch") i ekscytacja związana z pierwszą współpracą wydawniczą (wydawnictwo Wilga i ich "Deklaracja"). Mogę dokładnie opisać kanapę, poduszki, koce i pluszaki, które znajdowały się w moim dziecięcym (a może już nastoletnim?) pokoju 8 lat temu, gdy czytałam swój pierwszy egzemplarz recenzencki... ("Szkoła, miłość i inne diety" z wydawnictwa Otwartego - swoją drogą... była to chyba najlepiej wypromowana przeze mnie książka ;) Zachęciłam do jej przeczytania co najmniej połowę dziewczyn w klasie... ja sama mam do niej sentyment do dnia dzisiejszego). 

O tym (zaokrąglając) tysiącu książek przeczytanych w trakcie tych ośmiu lat - o każdej z nich mogę powiedzieć choć jedno zdanie. Nie - nie pamiętam dokładnie fabuły, bohaterów, po lekturze książek o wiele częściej w mojej pamięci pozostają pewne poruszane zagadnienia, a jeszcze częściej... emocje, które wywołały. Są także takie pozycje, które zapadły mi w pamięć, ze względu na związane z nimi okoliczności. 

Jedną z takich pozycji jest bez wątpienia recenzowany przeze mnie w 2013 roku "nieakademicki wstęp do teologii", czyli "Każdy jest teologiem" - dziś czytam tę recenzję z lekkim z zażenowaniem... ale pewnie z takim samym zażenowaniem podejdę za kolejne 6 lat do tekstu, który właśnie czytacie (tak... tak... nigdzie się nie wybieram, "Książki - inna rzeczywistość" będą trwały ;)). Na recenzję tej książki trafił jej autor... napisał wtedy do mnie na "fan pejdżu" i ten fakt... zdecydowanie przyprawił mnie jako niespełna czternastolatkę o szybsze bicie serce. 
Dziś, 6 lat później nadal mam kontakt z panem Robertem M. Rynkowskim. W tym czasie miałam okazję przeczytać jego kolejną książkę teologiczną "Zrozumieć wiarę. Niecodzienne rozmowy z Bogiem" oraz dwie powieści dla młodzieży "Szyfr, muzeum i sykomora, czyli gdzie jest skarb prapradziadka" i "Gdzie są kamedulskie piwnice, czyli dwór, gang i przypowieści". Jego pisarstwo mnie nie zawodziło i nie zawodzi także dzisiaj, w powieści skierowanej do dorosłych czytelników. 
"Dwa stadiony. Kryminał z duszą" to powieść kryminalna dla dorosłych, którą mam przyjemność obejmować patronatem. 

Już sięgając po powieści dla młodzieży autorstwa Rynkowskiego wiedziałam, że autor jeszcze niejeden raz nas zaskoczy. I jak się okazało... nie myliłam się. 

Znajomość polskiej mentalności, zdolność budowania ciekawej fabuły i konstruowania akcji, czyli rzeczy, które dostrzegłam już w poprzednich książkach autora, skierowanych do młodszego odbiorcy, w "Dwóch stadionach" wybrzmiewają w pełni. To nie jest standardowy kryminał, ale owoc pisarskiego rozwoju, którego świadkiem mogę być przez ostatnie lata. Przemyślane i choć nieidealne, to jednak godne uwagi! 

A co zwróciło moją uwagę szczególnie? Tego dowiecie się już niebawem, kiedy tylko uporam się z tym stosem... ;)






kwietnia 10, 2019

(707) Sztokholm. Miasto, które tętni ciszą

(707) Sztokholm. Miasto, które tętni ciszą
Tytuł: Sztokholm. Miasto, które tętni ciszą
Autor: Katarzyna Tubylewicz
Wydawnictwo Wielka Litera
Stron 334

Sztokholm – stolica, a zarazem największe miasto Szwecji, jej główny ośrodek polityczny, ekonomiczny i kulturalny stał się przestrzenią życia polskiej kulturoznawczyni Katarzyny Tubylewicz. Z jej miłości, zafascynowania i przeżyć związanych z tym miejscem powstała książka – „Sztokholm. Miasto, które tętni ciszą” – owoc pracy jej pisarskiego pióra oraz fotograficznego oka jej syna, Daniela. To nie jest przewodnik…, a jeśli przewodnik – to bardzo nieoczywisty. To książka, która ma w sobie wiele z reportażu, a jednocześnie pokazuje czytelnikowi miejsca, które są szczególnie warte uwagi w Sztokholmie – jednak to wszystko, te wskazówki, ogrom zdjęć zostaje okraszone celnymi spostrzeżeniami i uwagami dotyczącymi Sztokholmu, których nie da się dostrzec na pierwszy rzut oka. Sztokholm trzeba poczuć, trzeba w nim żyć, żeby zobaczyć, co skrywa pod olśniewającą harmonią, estetyką, pozorną nadmierną wręcz tolerancją… 

Katarzyna Tubylewicz opowiada o Sztokholmie jako o swoim miejscu na ziemi – jak sama pisze, w żadnym miejscu nie czuje się tak pewnie jak w tym mieście. Tylko w nim się nie gubi, w nim się najlepiej orientuje i to w nim najchętniej przyjmuje gości – to tam stworzyła swój dom. Stworzyła tam swój dom, jednak nie tam się urodziła… niezależnie od tego ile lat tam przeżyje, jak wiele miejsc zobaczy, jak wiele kaw w Sztokholmie wypije – zawsze będzie jednak imigrantką, a nie rodowitą Szwedką. I dobrze. Bo fakt bycia imigrantką pozwala spojrzeć jej na Sztokholm z trochę innej perspektywy, może nie tyle z lotu ptaka, może nie tak sceptycznie jak mógłby to uczynić Polak żyjący na co dzień w Polsce, a w Sztokholmie prowadzący jedynie badania… ale jak człowiek, który posiada dwie tożsamości. Przez tą jedną  – polską, jest w stanie dostrzec dwuznaczności, ukryte kody i hierarchię panującą w Sztokholmie. Przez drugą – szwedzką, jest w stanie opisać to wszystko bez moralizatorstwa, oceniania, krytykowania. Ukazując blaski i cienie stolicy potrafi trwać w swojej fascynacji i miłości do tego miasta. 

Sztokholm, zwany Wenecją Północy, w książce Tubylewicz jawi się jako miasto na pierwszy rzut oka prezentujące turyście tylko to, co on sam chce zobaczyć. Ukryte zostają podziały i miejskie snobizmy. Tubylewicz wykracza poza opowieść o zabytkach i miejscach, opowiadając jednocześnie o ludziach z nimi związanych. Okazuje się, że w Sztokholmie miejsce mówi o człowieku więcej niż moglibyśmy się tego spodziewać… „Powiedz mi w jakiej dzielnicy mieszkasz, a powiem Ci ile mniej więcej masz lat, jakie masz wykształcenie i ile zarabiasz, a także czy jeździsz rowerem czy autem”. I to nie są tylko czcze stereotypy. To przekonanie (a raczej fakty) dotyczące tego, że miejsce zamieszkania mówi dużo o konkretnej osobie widać nawet w czasopismach, w których obok wywiadów, w krótkim biogramie zamieszcza się informację o tym, gdzie dana osoba mieszka. 

Katarzyna Tubylewicz opowiada nie pomija w swej książce opowieści o miejscach wartych zobaczenia w Sztokholmie, jednak stara się nie pisać o miejscach najbardziej emblematycznych dla Sztokholmu, o tych, o których przeczytamy na pierwszych stronach każdego lepszego przewodnika po stolicy Szwecji. Miejsca stają się pretekstem do opowieści o szwedzkich różnicach, bolączkach, ukrytych historiach, a także ludziach, którzy mieli duży wkład w obraz współczesnej Szwecji. Opowieści o zburzonej dzielnicy Klara, muzeum Milles’a, centrum kultury, bibliotece dla osób w wieku 10 – 13 lat, Archipelagu Sztokholmskim… i wielu innych miejscach. W książce Tubylewicz nie zabraknie oczywiście także polskich wątków, jak krótka opowieść o polonikach czy też inspirująca historia Polki pracującej w Muzeum Fotografii. 

„Sztokholm. Miasto, które tętni ciszą” pełne jest fotografii – lepszych i gorszych, jednak wszystkie one w pewien sposób oddają klimat miasta i pokazują ważne dla autorki miejsca. Ilustrują jej opowieść i dopełniają. Język, którym posługuje się autorka pokazuje, że to nie jest jej pisarski debiut – pisze pewnie i sprawnie. Ma sporą wiedzę i doświadczenie do przekazania. Nie ukrywa się… opowiada także o swoich doświadczeniach i emocjach. Pisze na tyle i zgrabnie i ciekawie, że „Sztokholm” czyta się szybko i płynnie jak najlepszą powieść. Inspiruje, zaraża i zdecydowanie mobilizuje do odwiedzenia Sztokholmu, oprowadza nas po przedmieściach, miejscach nieodwiedzanych przez turystów… i pokazuje, że to właśnie tam w rejonach nieodkrytych i nieukazywanych przez przewodniki turystyczne kryją się najcenniejsze skarby i klucz do zrozumienia Szwedów. Na podstawie miejsc pokazuje, że Szwecja to nie tylko prostota, opiekuńczość i egalitaryzm.