"Gang różowego sari" to książka, która na swoją kolej na czytelniczej półce... nie dość, że cierpliwie... to jeszcze wytrwale. Odkąd tylko wpadła w moje ręce znajdowała się wśród tych pozycji, które pragnę przeczytać w pierwszej kolejności. Okazało się jednak, że moje wyobrażenia jej dotyczące były inne niż to co w rzeczywistości, autorka - Amana Fontanella Khan jest nam w stanie w tej biograficzno - faktograficznej książce przekazać.
"Gang różowego sari" odkrywa przed czytelnika malutki kawałeczek kobiecego świata w Indiach - pokazuje ich problemy, trudności, z którymi się zmagają - gwałty, nierówność, zmuszanie do małżeństw, dominująca rola mężczyzny, bieda. Ta historia, rzeczywistość opowiedziana zostaje przez dziennikarkę, przez pryzmat kobiecego ruchu, na którego czele stoi Sampat Pal Devi. Różowe sari, bambusowe kije, 200 tysięcy członkiń..., które ze względu na swoją liczebność i hałas, który są w stanie wywołać - mogą wywierać nacisk na polityków. Najwięcej jest jednak w tej książce nie indyjskiej rzeczywistości, nie problemów, z którymi zmagają się kobiety w Indiach, a samej założycielki ruchu - Sampat. Sampat, która choć przez wielu może być uwielbiana i podziwiana... w moich oczach jawi się jako osoba, do której działań należy podejść ze zdrową dawką krytycyzmu, ponieważ mimo posiadania wielkiej siły przebicia, zdolności przemawiania do prostego ludu... jej brak pewnego obycia, żeby nie powiedzieć, że wykształcenia sprawia, że nie do końca zdaje sobie sprawę z procesów kierujących światem - a taka osoba, która chce dużo robić - działać i jednocześnie jest przekonana o swojej niezłomności, może bardzo łatwo paść ofiarą manipulacji, własnej pewności siebie lub ambicji. Sampat lubi być chwalona, doceniana ze względu na trudną drogę, którą przeszła, aby otrzymać niezależność. To wszystko sprawia jednak, że wydaje mi się postacią łasą na pochlebstwa... a pod pozorem doceniania jej pracy łatwo jest zdobyć jej przychylność, która nie zawsze będzie wykorzystywana we właściwych celach.
Autorka opowieści przekazuje czytelnikowi te wątpliwości, o których opowiadają jej niektórzy z rozmówców - z drugiej jednak strony wydaje mi się, że wbrew temu co napisała w posłowiu - fakt przebywania z Sampat, mieszkania w jej domu, życzliwość, którą ją darzy nie pozwala mówić jej czytelnikowi o nich wprost. Oczywiście - można uznać to za wielką zaletę tej historii, że autorka pozostawia nam przestrzeń do wydania samodzielnego osądu, jednak posłowie, w którym szczególnie widać przychylność względem Sampat... delikatnie tą możliwość swobodnego opiniowania czytelnikowi odbiera. Może więc nie warto czytać posłowia, a swą historię skończyć na epilogu, który zdaje się być swego rodzaju zwieńczeniem wątpliwości, które zajmowały myśli czytelnika w trakcie lektury?
Opowieść Fontanelly Khan zostawiła we mnie pewne poczucie niedosytu, ponieważ zaoferowała mi coś odmiennego od tego, czego oczekiwałam. Być może dlatego, że nie polubiłam Sampat, która jest w centrum opisywanych wydarzeń... trudno było mi bardziej zaangażować się w tę historię, nie patrząc na nią, skupiając się na budzących się we mnie wątpliwości względem głównej postaci tej historii. "Gang różowego sari" nie był złą lekturą, jednak nie był także pozycją, którą mogłabym Wam gorąco polecać. To zaledwie maluteńki wycinek świata indyjskich kobiet, który opowiada o problemach, które intuicyjnie są nam wszystkim znane. Być może mój brak zachwytu związany z tą powieścią wiąże się z tym, że za dużo było w niej polityki, a zbyt mało ludzkich historii? To one najbardziej mnie poruszają, stanowią najlepszy sposób do opisania rzeczywistości i świata... tu tego zabrakło.
Moja ocena: 6+/10 Dobra z plusem!