lipca 21, 2015

(376) Stosik 9/2015

(376) Stosik 9/2015
W ten deszczowy poranek... (przynajmniej w Poznaniu) przychodzę do Was z kolejnym stosikiem - dziewiątym w tym. Jak zwykle będą dwa. Pierwszy to w większości egzemplarze recenzenckie :) 

I STOSIK


Od góry: 
1. Saga o kotołaku. Ksin drapieżca. Konrad T. Lewandowski - od Wydawnictwa Nasza Księgarnia. To moje drugie spotkanie z kotołakiem... w dodatku bardzo udane :) [recenzja]
2. Ocalona Aprilynne Pike - od Grupy Wydawniczej Publicat. Pierwszy tom nowej serii pani Pike. W zupełnie nowym wydaniu... ale udanym. Jednak z kontynuacją jeszcze troszkę zaczekam. [recenzja]
3. Paragraf 5 Kristen Simmons - j.w. To właśnie przy tej książce spędziłam miłe chwile w czerwcu :) [recenzja]
4. Upalne lato Gabrieli Katarzyna Zyskowska - Ignaciak - od Wydawnictwa MG. Jedna z dwóch perełek tego stosiku... Twórczość pani Katarzyny UWIELBIAM. [recenzja]
5. Hiszpański smyczek Andromeda Romano - Lax - od Wydawnictwa Nasza Księgarnia... A miało być tak pięknie. Rozczarowanie delikatne. [recenzja]
6. Literatura polska - druga perełka tego stosiku, a zarazem nagroda w konkursie szkolnym. Opis z tyłu sugeruje, że jest to pozycja dla nielubiących czytać, ale... przymknę na to oko ;) 
7. A ja nie chcę być księżniczką Grzegorz Kasdepke - kolejna piękna książka dla dzieci autorstwa Grzegorza Kasdepke od Wydawnictwa Nasza Księgarnia. Piękna! [recenzja]

II STOSIK...
czyli tradycyjnie zakupione książki za kwotę symbolicznej złotówki. 


Od góry: 
8. Amore 14 Federico Moccia - mam już za sobą dwie inne książki tego autora "Wybacz, ale będę Ci mówiła skarbie" oraz "Wybacz, ale chcę się z Tobą ożenić". Nie spodziewam się arcydzieła, ale przyjemnej lektury na ciepły, letni dzień. 
9. Kraina chichów Jonathan Carroll - bo to swego rodzaju klasyk przez wielu polecany i choć podejście do niego mam w miarę sceptyczne to jednak się skuszę...
10. Szkodliwe intencje Robin Cook - thriller medyczny... hm... obok Tess Gerritsen twórczość tego autora jest uważana za najlepszą tego gatunku. Przekonamy się!
11. Niewinne mścicielki Karen Blixen - "Pożegnanie z Afryką" tej autorki czeka na półce i jestem pewna, że przeczytam obie te książki. Może właśnie w te wakacje? 
12. Autor kontra autor John Calapinto - w tym przypadku do zakupu tej książki skusił mnie opis, ale czuję, że to naprawdę dobra książka. 
13. Piątkowy Klub Robótek Ręcznych Kate Jacobs - odprężających książek nigdy za wiele!
14. Bunt serca Johanna Lindsey - j.w. 
15. Niania w Nowym Jorku Nicola Kraus, Emma McLaughin - oglądałam film na podstawie tej książki mnóstwo razy, a z racji tego, że bardzo mi się podobał no to... i książkę chętnie przeczytam.
16. Terapia David Lodge - ponieważ książki z serii Salamandra biorę w ciemno. 
17. Miłość, ciekawość, prozac i wątpliwości Lucia Etxebarria - j.w.
18. Ameryka, Ameryka Elia Kazan - j.w.
19. Letnia akademia uczuć Hanna Kowalewska - długo nie dawałam tej książce szans... chyba nadszedł czas, żeby wreszcie tą szansę jej dać. 
20. Taniec czarownic Jessica Gregson - dla samego tytułu, oprawy i opisu... będzie się działo!

I jak wrażenia? Znacie coś? Jeśli tak to jakie były Wasze wrażenia? 
Pozdrawiam :) 

lipca 19, 2015

(376) Podróż po miłość. Lilianna.

(376) Podróż po miłość. Lilianna.
Tytuł: Podróż po miłość. Lilianna.
Trylogia: Podróż po miłość (#3)
Autor: Dorota Ponińska
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Stron  416

"Była ciekawa, dokąd zaprowadzi ją ta podróż - czy okaże się podróżą po miłość?" 
Dorota Ponińska, "Podróż po miłość. Lilianna"

Kiedy na dworze słoneczna pogoda lubię położyć się na plaży z naprawdę dobrą książką. Książką, która oderwie mnie od rzeczywistości i przeniesie do innego... choć w pewien sposób bliskiego świata. Tym razem mój wybór padł na trzecią część trylogii pani Doroty Ponińskiej pt.: "Podróż po miłość. Lilianna". Kiedy myślę o wakacjach jednymi z moich skojarzeń są plaża, podróże, latarnia morska... przypomina mi to bardzo okładkę powieści pani Ponińskiej. Okładkę, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że mimo iż nie znam poprzednich części jej trylogii to, że jednak warto, żebym po nią sięgnęła. Dzisiaj już wiem, że to był bardzo dobry pomysł i że, że nie straciłam przy lekturze tej książki ani jednej minutki...

"Podróż po miłość. Lilianna" opowiada tak naprawdę historię dwóch kobiet... babci i wnuczki. Ale po kolei. Już na pierwszych stronach powieści pani Doroty poznajemy Martę. Marta to kobieta po trzydziestce - samotna, ale czerpiąca niesamowitą satysfakcję ze swojej pracy zawodowej w korporacji (a przynajmniej tak jej się wydaje na początku). Kobieta sukcesu. Do czasu, kiedy zaczyna sobie zdawać sprawę z tego na czym tak naprawdę polega ten jej "sukces", a raczej jego brak. Przed laty porzuciła malowanie by oddać się pracy w korporacji. Wspina się po szczeblach kariery, ale czy po szczeblach spełnienia, szczęścia, spokoju i satysfakcji? Wyznaje zasadę wpojoną przez swoją babcię, że mężczyzna jest kobiecie niepotrzebny. Jest niezależna i dobrze jej z tym. Pewnego dnia szef zmusza ją do wykorzystania zaległego urlopu. Kobieta ulega i wyrusza na Florydę tropami życia swojej babci Lilianny i jej pamiętnika... 

W ten oto sposób przenosimy się do Polski i Ameryki lat trzydziestych. Lilianna odkąd była małą dziewczynką marzyła tylko o tym, żeby wyjść za mąż i założyć rodzinę. Być podporą dla męża, opiekować się dziećmi. Niestety marzenia okazują się trudniejsze do spełnienia niż podejrzewała... Lilianna już jako młoda kobieta jest kobietą po przejściach. To rzuca cień na jej życie... Aby się uporać z traumatycznymi przeżyciami zaczyna pisać pamiętnik, który prawie siedemdziesiąt lat później zgodnie z jej prośbą trafia w ręce jej wnuczki - Marty. 

Kolejną ważna postacią w tej książce po Liliannie i Marcie jest... Ernest Hemigway, który przewija się przez większość jej stron. Tym samym niezwykle ważnym elementem tej książki staje się posłowie w którym autorka wytłumaczyła czytelnikowi pobudki, które nią kierowały wplatając tego niezwykle sławnego pisarza w fabułę. Nie chcę Wam wyjawiać aspektu w ramach którego się pojawił, ale mogę Wam za to wyjawić, że jestem tym wątkiem zachwycona. Tym bardziej, że pozwolił mi lepiej poznać postać tego pisarza, a przede wszystkim... w ogóle się jego postacią zainteresować. Za co autorka ma u mnie niezmiernie duży plus!

Książka pani Doroty Ponińskiej to dzieło napisane z naprawdę dużym rozmachem. Autorka przedstawia nam za pomocą pamiętnika losy Lilianny, a za pomocą narratora wszechwiedzącego losy Marty. Przenosi nas w latach opisując aspekty społeczne i kulturowe tamtych czasów bez skrępowania, zbytecznego udziwniania i bez zbytecznych faktów historycznych. Czasy nam współczesne są tak sama dobrze nakreślone jak to co działo się osiemdziesiąt lat temu. Pani Dorota pokazuje przy tym swój kunszt literacki. Jej książka to świetnie skonstruowane postacie i świetnie skonstruowana fabuła. 

"Podróż po miłość. Lilianna" to książka przenosząca nas do słonecznej Florydy. Pokazuje klimat lat trzydziestych i odkrywa przed czytelnikiem kulisy pracy w korporacji ( w której autorka swego czasu sama pracowała ). Jednak jej książka przede wszystkim pokazuje jak ważne jest czasami podejmowanie śmiałych decyzji, bez oglądania się na to co mogą pomyśleć o nas inni. Jednego po jej przeczytaniu żałuję... a raczej dwóch rzeczy. Tego, że nie miałam okazji przeczytać dwóch pozostałych części trylogii oraz, że to już koniec tej trylogii. W końcu trzecia część okazała się książką niezwykle ciepłą i traktującą o ważnych rzeczach, ale nie obciążającą. Znajdziemy w niej zdrady, miłości, rozczarowania i chwilę bezkresnego szczęścia oraz spokoju... Cóż można by tu więcej dodać? Polecam!

Moja ocena: 8+/10 Rewelacyjna z plusem!

Za możliwość zapoznania się z twórczością Doroty Ponińskiej serdecznie dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia!

lipca 16, 2015

(375) Niepokorne. Klara.

(375) Niepokorne. Klara.
Tytuł: Niepokorne. Eliza.
Trylogia Niepokorne (#2)
Autor: Agnieszka Wojdowicz
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Stron 410

„Im czas biegnie prędzej, tym rozpaczliwiej próbujemy go ujarzmić.”

Agnieszka Wojdowicz, „Niepokorne. Klara”

Muszę Wam się przyznać, że rzadko wyczekuję jakiejś książki w tak dużym stopniu jak to miało miejsce przy okazji książki „Niepokorne. Klara”. Pamiętając swoje bardzo ciepłe odczucia po przeczytaniu pierwszej części trylogii pani Agnieszki Wojdowicz oczekiwałam tak samo dobrej lektury podczas lektury drugiej części. Agnieszka Wojdowicz po raz kolejny stworzyła bardzo dobrą książkę. Jednak tym razem nie oczarowała mnie w tak dużym stopniu ze względu na jedną z bohaterek, która wysuwa się na pierwszy plan. Mimo to autorka niezmiennie oczarowuje realiami życia w Galicji, przedstawieniem ruchów emancypacyjnych i socjalistycznych oraz przede wszystkim przedstawieniem roli kobiety w życiu. Kraków pod koniec XIX wieku jest miejscem z jednej strony rozwoju, a z drugiej strony bolesnego zatoru. To właśnie tam rozgrywa się życie trzech niepokornych kobiet – Elizy, Klary i Judyty, które chcą podążać własnymi ścieżkami... czasem bardzo wysokim kosztem. Pani Wojdowicz stworzyła trzy silne i napawające dumą, bo pokazujące siłę kobiet sylwetki. Tym po raz kolejny zdobyła moja przychylność...

W pierwszej części trylogii główna oś historii dotyczyła Elizy, której postać polubiłam. Na tym etapie jest już tylko małym elementem całości, czego się spodziewałam, a jednak cały czas trochę mi przykro z powodu takiego zabiegu zastosowanego przez autorkę. W „Niepokorne. Klara” skupiamy się na losach Klary, bardzo niepokornej córki profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kiedy Eliza Pohorecka i Judyta Schraiber spędzają wakacje w podwarszawskim pensjonacie ona sama jako młoda dziennikarka angażuje się bunt robotnic w fabryce cygar. Buntuje się przeciwko ograniczeniom poglądów krakowskich filistrów, walczy o prawa wyborcze kobiet, pisze artykuły. Nieustannie wspiera się także ze swoim ojcem, konserwatystą. Trwałość w jej poglądach i jej upór trochę namiesza w jej życiu – będzie musiała wybierać między lojalnością wobec rodziców, miłością do mężczyzny a wiernością własnym przekonaniom.

Drugą niezwykle ważną bohaterką tej części Judyta Schraiber. Młoda Żydówka nieustannie musi pokonywać nowe przeciwności losu. Mimo to cały czas się rozwija i realizuje, a przynajmniej się stara... Maluje, projektuje tkaniny i odnosi pierwsze sukcesy. Mimo to czuje gorycz związaną z samotnością i z trudem wywalczoną samodzielnością. Kolejny zawód miłosny nie poprawia tej sytuacji. Judyta nie poddaje się jednak i patrzy cały czas z nadzieją przyszłość. Wiedeń. To właśnie tam planuje rozpocząć nowe życie i zacząć podążać nowo wytyczoną ścieżką. Może to tam znajdzie swoje miejsce na świecie? Może tam wreszcie zyska spokój, którego tak pragnie.

Z dwóch głównych bohaterek drugiej części trylogii pani Wojdowicz o wiele bardziej polubiłam Judytę. Jednak sytuacja nie zawsze wyglądała w ten sposób... Kibicowałam Klarze od samego początku, a jednak w pewnym momencie zaczęła mnie po prostu irytować. Bardzo pochwalam i lubię osoby, które nie boją się wyrażać swojego zdania. Naprawdę je cenię. Stąd też od razu postawa Klary mi się spodobała. A jednak po pewnym czasie postawa Klary stała się moim największym utrapieniem podczas czytania tej powieści. Uważam, że mimo swojej ekspresji i posiadania swoje zdania trzeba także wiedzieć, kiedy należy się ugryźć w język... Klara nie wiedziała i niedoceniała wolności, którą mimo wszystko miało mimo braku pełnoletności. Wynikało to jednak z jej ogólnego pogubienia. Judyta również jest pogubiona i również wpływa to na jej charakter, a jednak zupełnie z drugiej strony. U Judyty to pogubienie skutkuje brakiem wiary w siebie i swoje możliwości oraz brakiem zaufania. Obie jednak łączy niezwykle ważny fakt: są niepokorne, silne, nietuzinkowe i chcą walczyć o siebie i swoje życie. 

Agnieszka Wojdowicz mimo osadzenia akcji w XIX wieku pisze językiem niezwykle przystępnym dla czytelnika, Nie rzuca nas na głębokie tonie młodopolskiego Krakowa, a stopniowo nas przyzwyczaja do jego atmosfery i zwyczajów. Jednak "Niepokorne. Klara" to także świetne (choć oczywiście czasami skomplikowane) wątki miłosne i kulturowe. Autorka wprowadza do swojej trylogii dużo nowych postaci. Robi to z rozmachem, a zarazem z gracją. Przedstawia losy trzech Polek, które same chcą decydować o swoim losie, o swoim życiu. Chcą być niezależne i naprawdę dobre w tym co robią. Nie poddają się mimo zawiłych kolei losu. 

"Niepokorne. Klara" to bardzo dobra książka, a jednak nie tak dobra jak jej pośredniczka. Mimo to czas przy niej spędzony był czasem uważam, że bardzo dobrze spożytkowanym. Autorka zyskuje u mnie plusa za nieobarczanie nas zbytnio historią, a za uczynienie z niej piękne tła ściśle związanego z losami bohaterów. Z jednej strony plusem, a z drugiej strony minusem jest kreacja Klary. Minusem, bo irytowała mnie. Plusem, bo autorka po raz kolejny pokazała, że stworzyła trzy zupełnie różne, ale połączone swym brakiem pokory bohaterki. Pani Agnieszka stworzyła ciekawą, niezwalniającą tempa fabułę. Nie pozostaje mi już więc nic innego jak tylko wyglądać z niecierpliwością następnego tomu trylogii pt.: "Niepokorne. Judyta" - jestem bardzo ciekawa czym autorka uraczy nas w tym wypadku. A jeśli nie znacie jeszcze tej trylogii... to serdecznie zapraszam Was do nadrobienia zaległości.

Moja ocena: 7+/10 Bardzo dobra z plusem!

Za możliwość poznania dalszych czasów "niepokornych" serdecznie dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia!

lipca 12, 2015

(374) Ezotero. Córka wiatru

(374) Ezotero. Córka wiatru
Tytuł: Ezotero. Córka wiatru
Autor: Agnieszka Tomczyszyn
Wydawnictwo MG
Stron 274

"Płacz u człowieka spowodowany jest żalem nad samym sobą i niczym innym. Nawet jeśli umiera ktoś nam bliski, płaczemy nie na myśl o tym, że nie będzie już dłużej mógł cieszyć się życiem, ale dlatego, że to my nie będziemy się mogli do niego przytulić i przed nim wygadać. "

Agnieszka Tomczyszyn, "Ezotero. Córka wiatru"

Piękna i magiczna. To właśnie to chciałabym napisać po przeczytaniu debiutu Agnieszki Tomczyszyn pt. "Ezotero. Córka wiatru". Moje myśli po skończeniu lektury tej książki kręciły się wokół "absolutnie piękna i magiczna". Jak widzicie dzisiaj już odchodzę od słowa absolutnie. Agnieszka Tomczyszyn uwiodła mnie swoją powieścią, ale stopniowo. Ze strony na stronę było lepiej, a jednak na początku podczas czytania mój umysł oplotła myśl...[aż wstyd się przyznać] jak w moje ręce mogło trafić coś tak nijakiego. To zdecydowanie nie była miłość od pierwszego wejrzenia! Oj, nie... Jednak końcówką autorka zadała mi uderzenie prosto w serce. Uderzenie, które przesądziło o wyniku mojej czytelniczej przygody z jej utworem literackim. Jednak ja dzisiaj skupię się tak samo na tych dobrych wibracjach jak i na tych złych...

"Ezotero. Córka wiatru" to powieść opowiadająca o Latte. Kobieta opowiada o swoich losach od dnia narodzin. Prowadzi nas przez swoje dorastanie, pierwsze przyjaźnie i miłość, prace, odkrywanie natury ludzkiej. A przede wszystkim przez swoje skomplikowane, bo oparte na niedomówieniach relacje z matką. Już na samym początku zaskakujący może być fakt, że Latte nie zwraca się do niej "mamo", "mamusiu", a po prostu Fi od jej imienia Filena. Debiut Agnieszki Tomczyszyn nie jest książką, której fabułę da się w dobry sposób opisać, Autorka błądzi i muska różne tematy. Cały czas szuka najlepszego elementu. I tym oto sposobem otrzymaliśmy książkę z pogranicza fantasy, kryminału i zwykłej obyczajówki.

Latte to bohaterka poszukująca. Poszukuje prawdy o swojej matce, przyjaźni, miłości. Poszukuje prawdy o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Jest zarazem postacią, której niejeden raz było mi prawdziwie żal. Pani Agnieszka stworzyła w końcu książkę, która nie kieruje się zasadą, że na początku było wszystko źle, a teraz to już będzie wszystko... Przez to ta powieść staje się powieścią odrobinę gorzką. Gorzką, bo prawdziwą. W końcu w prawdziwym życiu też nie jest tak, że albo wszystko układa się tylko dobrze albo tylko źle. Znajdziemy w niej więc i chwile szczęścia, i rozczarowania. Przez to "Ezotero..." staje się powieścią zmuszającą do refleksji - refleksji nie zawsze pozytywnych i optymistycznie nastrajających.

Nie interesuję się ezoteryką, nie wierzę we wróżby... nie chciałabym wiedzieć jak będzie wyglądać moja przyszłość. Z tego też powodu, że nie sięgałam po debiut pani Tomczyszyn ze względu na mistycyzm w niej zawarty. To miał być ciekawy dodatek. Mnie natomiast najbardziej interesował aspekt skomplikowanych relacji matki z córką i ich obraz. Autorka ten obraz jednak trochę okroiła, z każdą stroną coraz bardziej zaczynając wchodzić w wątki fantastyczne. A wchodząc w wątki fantastyczne wchodziła także coraz głębiej (i lepiej!) w wątek kryminalny, który szybko stał się jednym z najciekawszych.

Agnieszka Tomczyszyn posługuje się lekkim piórem, a jednak z początku jej powieść mnie nie wciągnęła. Co gorsze... nudziła mnie. Zaskakujący jest fakt jak autorka z każdą kolejną stroną nabierała wprawy, pewności siebie i lekkości w związku fabułą. Między pierwszą a ostatnią stroną tej powieści jest wielka przepaść. Gdybym miała oceniać tylko zakończenie, które swoją drogą było bardzo zaskakujące to moim zachwytom nie byłoby nad tą powieścią końca. Ale ja muszę oceniać całość, a całość włącznie z tym ciekawym, ale niezbyt lekkim początkiem prezentuje się bardzo dobrze. Krótko mówiąc autorka wpadła ze świetnym pomysłem, potem lekko się wypaliła, żeby następnie odzyskiwać i przekazywać innym tą świetną iskrę!

Jaka by nierówna nie była książka "Ezotero. Córka wiatru" to jedno trzeba przyznać, że jest książką wyróżniającą się na rynku wydawniczym przez samą fabułę. Muszę także przyznać, że jest to książka przy której spędziłam miło czas. Pani Agnieszka rozkochała mnie jednak ostatecznie w swojej powieści dopiero pod koniec. Rozkochała do tego stopnia, że przeczytałam jej zakończenie więcej niż jeden raz. Żałuję, że autorka dopiero pod koniec w pełni rozwinęła skrzydła i pokazała jak dużo ma do zaoferowania czytelnikowi. Tym jednak przypieczętowała moją niezwykle (mimo wszystko) pozytywną opinię na jej temat. Agnieszka Tomczyszyn stworzyła powieść w której ukazała przyjaźń, miłość, śmierć, nadzieję, to jak dziwnie plączą się ludzkie losy oraz jak trudne są relacje oparte na niedomówieniach. Ukazała mimo wątku fantastycznego prawdziwe życie, i prawdziwą z nim walkę. Swoją książką nie przyprawiła mnie od pierwszych stron o drżenie kolan, ale pod koniec powaliła mnie nią na kolana. Powaliła do tego stopnia, że mam nadzieję, że świat już niebawem ujrzy kolejną książkę pani Agnieszki. Tym bardziej, że pokazała, że jest zdolna i, że potrafi pisać. I to jak! Z pomysłem i jak się okazało pod koniec, z rozmachem. Nie mam więc innego wyjścia jak tylko ją Wam polecić mimo tych małych minusów, których jej nie brak.

Moja ocena: 9-/10 Wybitna z minusem!

Za możliwość zapoznania się z prozą pani Agnieszki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Mg!

lipca 10, 2015

(373) Temat na pierwszą stronę

(373) Temat na pierwszą stronę
Tytuł: Temat na pierwszą stronę
Autor: Umberto Eco
Wydawnictwo Literackie
Stron 189

"[...] muszę przecież opowiedzieć komuś o tym, co we mnie kipi, bo inaczej oszaleję. Kiedy jeden jedyny pojąłeś prawdę, możesz dostać zawrotu głowy." 
Umberto Eco, "Temat na pierwszą stronę"

Umberto Eco. Na półce czeka od kilku miesięcy "Imię Róży", więc co mnie podkusiło, żeby najpierw sięgnąć po inną książkę mistrza jakim jest Umberto Eco? Objętość... bo słyszałam, że Eco może być trochę trudny w odbiorze. Żałuję tylko, że początek mojej przygody z twórczością tego autora był ciekawy, ale nie owocny. Tak, niestety. Umberto Eco mnie nie zachwycił. "Temat na pierwszą stronę" co prawda mnie nie zanudził, ale też nie powalił na kolana. Dobra książka, ale bez fajerwerków. Nie tego się spodziewałam i czuję się zawiedziona. Z drugiej strony jednak mogę z czystym sumieniem napisać, że Umberto Eco stworzył historię ciekawą...tylko... to dlaczego po jej przeczytaniu miałam ochotę zapytać: " I po co było to całe halo?" Jest przekombinowana... 

Głównym bohaterem książki Eco jest pan Colonna, życiowy nieudacznik. Jest po pięćdziesiątce, nie ma domu ani rodziny oraz żadnego jasno określonego celu w życiu. Nie ma też za sobą nic co warte by było uznania i wspominania. Nadzieja na zmianę jego beznamiętnego losu pojawia się, kiedy dostaje propozycję od Simei. Zadanie Colonna jest w miarę proste. Ma obserwować przez rok przygotowania do publikacji nowego pisma, które i tak nie zostanie wydane. Na podstawie tych obserwacji ma napisać książkę, która ma się stać bestsellerem... oczywiście nie muszą znajdować się w niej jedynie prawdziwe wydarzenia i sytuacje. Mężczyzna zgadza się na udział w tym oszukańczym przedsięwzięciu. Czy to ze względu na nudę czy też ze względu chęci zapewnienia sobie spokojnej przez zabezpieczenie finansowej przyszłości.

Już na początku swojej pracy Colonna poznaje grupę dziennikarzy, którym dotychczas tak jak jemu się nie powiodło. W dodatku dosyć ekscentrycznych ludzi. Do ich grona należy trzydziestoletnia Maia Fresia, a jej spotkanie z głównym bohaterem przynosi miłe korzyści. Wśród grupy dziennikarzy znajduje się także Cambria - specjalista od zadawania jakby się wydawało głupich pytań, Lucidi - powiązany z tajnymi służbami oraz Braggadocio, który wietrzy spisek we wszystkim oraz w związku ze wszystkimi. Jednak nowa teoria opracowana przez Braggadocio może mieć opłakane skutki...Nieładnie grzebać w historii. Nawet wtedy gdy teorie są najbardziej absurdalne.

"Temat na pierwszą stronę" to mam wrażenie manifest przeciwko prasie. Autor za pomocą historii rozgrywającej się pod koniec XX wieku pokazuje czytelnikowi jak prasa nim manipuluje, jak przekazuje to co chciała choć nie zawsze wprost. Mnóstwo w tej książce związanej z tym goryczy. Mnóstwo negatywnych emocji. A nie ukrywajmy... wiadomo, że prasa nami manipuluje, ale czytanie o tym przez dobre sto stron! To już lekka przesada. Na podstawie dyskusji bohaterów o horoskopach, które mają być tylko pozytywne, sposobach układania informacji Umberto Eco pokazuje proces tworzenia gazety, a raczej proces manipulowania czytelnikiem. Jakby się tak głębiej nad tym zastanowić to po co w ogóle sięgać po gazety? Ta książka Eco jest po prostu zbyt grubymi nićmi szyta... 

Ponarzekałam trochę to teraz skupmy się na plusach. Fabuła jest ciekawa, przyznaję. Jej ważnym elementem jest są teorie Braggadocio na temat najnowszej historii Włoch. Zabójstwo Mussoliniego, Watykan, a w tych teoriach nawet pojawia się Jan Paweł II. Są jednak ciekawe do pewnego momentu... potem zaczynają nużyć, aby potem znowu nas zaciekawić. Najnowsze dzieło Umberto Eco jest dziełem bardzo nierównym, którego nie potrafię ocenić ani zdecydowanie negatywnie ani zdecydowanie pozytywnie. To przez to, że uczucia mam bardzo mieszane... Bo na przykład taki główny bohater bardzo mi się podobał swoim jasnym spojrzeniem na wszystko, ale także swoim człowieczeństwem i obawami, które go dotykały. No i ten delikatny wątek miłosny też był w miarę warty uwagi.

Mojego pierwszego spotkania z Umberto Eco nie mogę uznać za nazbyt udane. Nie mogę jednak także uznać za kompletną porażkę. To coś pomiędzy tym. "Temat na pierwszą stronę" to w moim odczuciu po prostu książka dobra i ciekawa. Mam wrażenie, że jest ciutkę przekombinowana... Czy to koniec mojej przygody z Umberto Eco? Jestem pewna, że nie! Dam mu szansę czytając "Imię Róży", a kto wie... może pojmę wtedy lepiej jego myśl. Ale jak na razie jego najnowsze dzieło jest dla mnie pozycją średnią. Średnią, choć intrygującą. Pozycją, której niestety nie mogę Wam z czystym sumieniem w pełni polecić. "W pełni", bo jednak jest pod pewnymi względami warta uwagi... pełna groteski, gorzka, intrygująca... ale nie powalająca. Dlatego wybór pozostawiam Wam!

Moja ocena: Coś pomiędzy 6/10 a 6+/10 czyli między dobrą a dobrą z plusem...

Za możliwość zapoznania się z twórczością Umberto Eco dziękuję Wydawnictwu Literackiemu!

lipca 06, 2015

(372) W butach Valerii

(372) W butach Valerii
Tytuł: W butach Valerii
Cykl: Valeria (#1)
Autor: Elisabet Benavent
Wydawnictwo Literackie
Stron 430

"- Valeria...
- Tak? 
- Czy posunąłbym się za daleko, gdybym zaprosił cię na lampkę wina jutro wieczorem? 
- Tak. 
- Rozumiem... - Spuścił głowę i włożył ręce do kieszeni. 
- Lepiej w czwartek. "
Elizabeth Benavent, "W butach Valerii" 

Kiedy na dworze upał nie mam siły sięgać po absorbujące i powiedzmy... bardziej wymagające książki. Z tego właśnie powodu zdecydowałam się sięgnąć po miłą, zabawną i wciągającą książkę pt. "W butach Valerii". Książkę, która porwała mnie na kilka godzin i spowodowała, że na mojej twarzy przez kilka godzin utrzymywał się banan. I to jaki szeroki! Ale w sumie czemu tu się dziwić? Historia Valerii jest urzekająca, urocza i zabawna, choć nie zawsze wesoła. Dawno żadna powieść mnie tak nie zelektryzowała... Pani Elisabeth Benavent pisze bez zahamowań. Oj, tak... nie brak w tej książce brudów, czasami szokujących zdań i erotyzmu. Autorka pisze odważnie i z polotem, niektóre teksty są rozbrajające, niejeden raz roześmiałam się w głos. No i przyznajmy... to książka bardzo barwna, momentami aż przekoloryzowana, ale to nie przeszkadzało mi ani trochę!

Główną bohaterką powieści rozpoczynającej cykl pani Benavent jest Valeria. Niespełna trzydziestoletnia kobieta, mężatka i pisarka pisząca książki o miłości. Kobieta po sukcesie jej debiutanckiej powieści czuje niemoc pisarską. Z pewnej siebie kobiety, pełnej seksapilu staje się typową kurą domową, w porozciąganych koszulkach i spodniach, nieuczesana i nigdy nie pomalowana. Mieszka w Madrycie i jak jej się zdaje kocha swojego męża Adriana. Zdaje jej się tak do momentu aż poznaje Victora i na nowo zaczyna odkrywać siebie samą. Przekonuje się, że jeszcze może czuć się kochana i pożądana. Valeria staje przed trudnym wyborem... zostać przy starym nieszczęśliwą czy stać się przy nowym szczęśliwą? Ma trzy przyjaciółki: Nereę, Carmen i Lolę. Wszystkie cztery są zupełnie różne. Demon seksu, kobieta poukładana w każdym najdrobniejszym szczególe, osóbka poszukująca prawdziwej miłości... Elisabet Benavent pokazała przyjaźń, której każdemu życzę. Przyjaźń pomimo różnic, natłoku zajęć. Przyjaźń, która potrafi przetrwać burze. Te kobiety nie pochwalają nawzajem wszystkich swoich zachowań, ale mimo to zawsze mogą na sobie polegać. 

"W butach Valerii" to książka, która wygrywa między innymi świetnymi, prawdziwymi bohaterami. Oczywiście... dziewczyny mogę się wydawać momentami przebarwione, ale jakby się tak na tym głębiej zastanowić to chyba każdy z nas zna takie "ziółka". Jedną z moich ulubionych bohaterek bez wątpienia stała się Lola, która jest postacią zupełnie bezpardonową. To kobieta, która nie zna czegoś takiego jak "tematy tabu". Bawi się seksem w działaniu i w mowie. Jednak myślę, że to właśnie w buty Valerii większość czytelniczek może wejść. W postać kobiety poszukującej szczęścia i spełnienia. Niepewnej jednak w kwestii tego czy na nie zasługuje... 

Książka Elisabeth Benavent to także powieść skrząca się erotyzmem. Erotyzmem, ale w niczym niepodobnym do erotyzmu pojawiającego się w Grey'u. Choć muszę przyznać, że momentami robi się bardzo pikantnie. Ten erotyzm jest także momentami bardzo hm... zabawny. Mimo to mam jedno zastrzeżenie. Określenie pożądania u kobiety zdaniem "majteczki zaczęły piszczeć z radości"... Muszę to jakoś komentować? Myślę, że to w sumie jedynie zastrzeżenie jakie mam do całej książki. A tak poza tym ekscesem to autorka pozytywnie mnie zaskoczyła. Jak się już pewno domyślacie w dziele pani Benavent pojawiają się "sceny". Nie są one jednak pod żadnym względem gorszące. Tym bardziej, że autorka nie bombarduje nas nimi na każdej stronie, a jakby się nad tym głębiej zastanowić to tych scen jest tylko kilka... reszta to  jedynie gadanie o tym ;) 

Autorka serii "Valeria" pisze niesamowicie lekko i porywająco. W jej powieści nie ma żadnych granic. W swojej niesamowicie lekkiej i wciągającej powieści zahacza, a nawet zatapia się w tematy i dylematy ważne. Przez stworzenie bohaterów z krwi i kości -  z wadami i zaletami ukazała obraz kilku sylwetek. A jak sylwetki to i kilka postaw wobec życia, związków, seksu, miłości, pracy i nie tylko... Może tym zdobyła na świecie tysiące czytelniczek? Dużym plusem jest fakt, że to książka niezwykle wyważona. Znajdziemy w niej namiętność, miłość, przyjaźń, a nawet problemy w pracy... to obraz cząstki społeczeństwa. 

"W butach Valerii" to książka, która mnie uwiodła. Choć nie była to miłość od pierwszego wejrzenia / pierwszej strony powieści. Nie mogę jednak Wam się nie przyznać do tego, że po skończeniu lektury tej książki jestem już wielką fanką Valerii oraz jej przyjaciółek i ich perypetii. Jeśli szukacie lektury idealnej na upalny, letni dzień to jestem pewna, że dobrym wyborem i dla Was może się stać książka "W butach Valerii". Jeśli po nią sięgniecie to życzę Wam, żeby oczarowała Was choć w połowie tak mocno jak mnie. Mam nadzieję, że i Wy odkrycie jej urok i polot, którego ma w sobie pełno, a przede wszystkim, że będziecie się bawić i szczerzyć podczas jej czytania tak jak ja! Teraz pozostaje mi już tylko czekać na kolejne części serii...

Moja ocena: 8+/10 Rewelacyjna z plusem!

Za możliwość poznania perypetii Valerii serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu!

lipca 02, 2015

(371) STOSik 8/2015

(371) STOSik 8/2015
Witam wszystkich. Było kilka recenzji dzień po dniu, a teraz przyszła kolej na kolejny stosik... Tym bardziej, że w publikowaniu stosików mam zaległości. Ale myślę, że szybko je nadrobię :) Oczekiwanie na wyniki rekrutacji do szkół ponadgimnazjalnych w moim mieście cały czas trwa, ale ja relaksuję się lekturą i jakoś ten czas znoszę ;) W końcu... przejdźmy do konkretów... Wszystkie pozycje, które zobaczycie w tych stosikach zakupiłam za symboliczną złotówkę, więc cieszą tym bardziej.

STOSIK I


OD GÓRY: 

1. Najpiękniejsze wiersze  o górach - tomik poezji, który zachwycił mnie swoim wydaniem... oraz zawartością. A poza tym mam sentyment do gór ze względu na Jana Pawła II. 
2. Fraszki to wszystko - kolejna piękna publikacja zawierająca te bardzo dobrze znane jak i te troszkę mniej znane fraszki. Muszę Wam powiedzieć / napisać, że to jedna z perełek dzisiejszej notki. To naprawdę przejrzysty zbiór polskich fraszek po który będę sięgać z przyjemnością.
3. Przystanek Śmierć Tomasz Konatkowski - z kryminałami z tej serii już się spotkałam (mam nawet trzy w domu), więc kiedy zobaczyłam tą książkę błam pewna, że chcę ją dołożyć do swojej pozycji i się z nią zapoznać. 
4. Nie ma takiego miasta Tomasz Konatkowski - ta powieść to kolejny kryminał, który przyciągnął mnie swoim opisem... jakie wywrze na mnie wrażenie.., zobaczymy ;)
5. A na imię jej będzie Aniela Marcin Wroński - kolejna perełka tego stosiku. Warszawa, okupacja niemiecka, morderstwo, getto, erotyzm... zapowiada się naprawdę niesamowicie i muszę przyznać, że już nie mogę się doczekać aż po nią sięgnę. 
6. Predator Michael Crichton - przyznaję, że tą książkę kupiłam trochę w ciemno, ale o autorze i jego powieściach już trochę słyszałam, a że książki Albatrosa uwielbiam...
7. Oko Jadeitu Diane Wei Liang - po raz pierwszy ta książka wpadła w moje ręce za złotówkę kilka miesięcy temu. Wtedy jej się oparłam. A kiedy ostatnio uczyniła to ponownie już nie potrafiłam jej się oprzeć. Zapowiada się przyjemna, ale niewymagająca lektura. 

STOSIK II


8. Człowiek imieniem Jan A. Hatch - książka opisujące życia Jana XXIII. Ta postać interesuje mnie już od dłuższego czasu, a niestety jakoś wszelkie książki na temat tej postaci omijały moje ręce. To wreszcie się skończyło. 
9. Losy Roman Bratny - dalsza część książki "Kolumbowie rocznik 20", której akcja toczy się już po wojnie. Za chwilę zresztą dowiecie się więcej...
10. Kolumbowie rocznik 20 Roman Bratny - marzyłam o tej książce odkąd moja nauczycielka od polskiego wspomniała o niej na zajęciach. Niestety nigdzie nie mogłam jej znaleźć w okazyjnej ceniu. A teraz mi się to wreszcie udało. Twarda okładka... super! 
11. Dzieje literatury polskiej J. Krzyżanowski - zazwyczaj nie kupuję takich książek, ale tu postanowiłam zrobić wyjątek. Twarda oprawa, zdjęcia, a wszystko napisane baaaardzo przystępnym językiem. Czyta się jak dobrą powieść. 
12. Stres - kupiona w ramach samokształcenia i poznawania tajników ludzkiej psychiki. 

Znacie którąś z przedstawionych przeze mnie książek? A może macie na jakąś chrapkę? Jak wrażenia? 
Pozdrawiam serdecznie :)