marca 13, 2017

(610) Zimowa miłość


Tytuł: Zimowa miłość
Autor: Elżbieta Rodzeń
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Stron 464

"Przy­padek rządzi po­nad połową naszych działań, a my kieru­jemy resztą." 

Niccolo Machiavelli

Kobieca literatura – szczególnie ta, której ważnym elementem jest miłość bywa trywialna, głupia i banalna. Dlatego też po takie pozycje sięgam rzadko, a jeśli już to częściej po autorki zagraniczne, ponieważ mimo, że w literaturze polskiej czynnikiem pozytywnie wpływającym może być polska mentalność (choć i tu różnie) czy też samo miejsce akcji... i ten potencjał nieczęsto zostaje wykorzystany. "Zimowa miłość" to książka, która skusiła mnie przede wszystkim swoją okładką i opisem zapowiadającym spotkanie miłości po latach. A co z tym, że to książka polskiej autorki? Ze względu na dobrą, niebanalną szatę graficzną... na ten fakt zwróciłam uwagę dopiero, gdy zabrałam się za czytanie. I dobrze, bo mogłabym się niepotrzebnie zniechęcić (i po prostu po tę pozycję nie sięgnąć), a przecież Elżbieta Rodzeń odwaliła kawał dobrej roboty. Wydawnictwo także! Na polskim rynku wydawniczym większość książek literatury kobiecej ma na okładce... kobiety – uśmiechnięte tak lub inaczej, więc "Zimowa miłość" ze swoją okładką wyróżnia się! Natomiast okładka w połączeniu z niebanalną treścią dają czytelniczkom satysfakcjonującą całość. 

Anna jest dyrektorem kliniki chirurgii plastycznej. Jest samotna i skupiona na pracy. Michał jest natomiast laryngologiem, pracuje w szpitalu dziecięcym i ma wspaniały kontakt ze swoimi małymi pacjentami, jak i córeczką. Anna i Michał mieszkają w tym samym mieście, a jednak starają się unikać. Dochodzi jednak do tego, że pojawiają się na tej samej konferencji. Na tym się nie kończy... jedna decyzja doprowadza do lawiny wydarzeń, której nie potrafi powstrzymać nawet ich niepewność we wzajemnych relacjach. Niepewność, która sięga jeszcze wydarzeń sprzed szesnastu lat. Poznali się na pierwszym roku medycyny – oboje porzucili dla studiów swoje pasje. Może to właśnie przez to odnaleźli wspólny język? Stopniowo ich przyjaźń zaczęła przeradzać się w głębsze uczucie. Michał był pewny swoich uczuć, widział swoje życie u boku Anny – małżeństwo, dom, dzieci... Nagle Anna jednak z nim zerwała, nie siląc się nawet na najmniejsze kłamstwo w kwestii tego "dlaczego?". Po prostu odeszła – bez słowa... I Michał dopiero wiele lat później ma szansę poznać odpowiedź na pytanie "dlaczego", jednak czasami na danie pewnych odpowiedzi bywa już za późno. 

Po "Zimową miłość" sięgnęłam z tego samego powodu, z którego myślę większość kobiet sięga po literaturę stricte kobiecą, czyli pragnęłam się rozluźnić... przeczytać pokrzepiającą i dającą nadzieję historię, która najlepiej zakończona happy endem wywoła uśmiech na mojej twarzy. Zatrzymać się jeszcze na chwilę w zimowej aurze, która zostanie jednak otulona ciepłym kokonem miłości – zarówno tej pierwszej, jak i tej powracającej jak bumerang – czasami po miesiącach, a czasami po latach. Książka Elżbiety Rodzeń okazała się jednak być nie tylko pokrzepiająca, ale także zmuszająca do refleksji, bo pokazująca jak wiele człowiek może stracić przez zwykły strach. A może wcale nie tak zwykły, ponieważ paraliżujący, obezwładniający i zmuszający do podjęcia decyzji, które zadają ból. 

Historia przedstawiona w "Zimowej miłości", choć oparta na kanwie spotkania ze starą miłością po latach jest niebanalna, a relacje między bohaterami misternie skonstruowane. Powieść Elżbiety Rodzeń to jedna z tych książek, które czyta się z wypiekami na twarzy, choć autorka utrzymuje niejednorodne tempo akcji. Retrospekcje pozwalają poznać historię początku relacji Anny i Michała, lecz one same wzbudziły także we mnie pewne uczucie niedosytu, ponieważ gdy te się skończyły... zabrakło mi pewnego spoiwa losów Anny po rozstaniu. Szesnaście lat z życia Anny zostało prawie zupełnie pominięte – być może to celowy zabieg mający na celu podkreślenie, że jest to przede wszystkim historia miłości, która nie pozwoliła Annie ruszyć do przodu, ale w kontraście z przedstawionymi losami Michała – nie jestem pewna, czy ten celowy zabieg jest dobry dla ogólnego odbioru książki. 

Tym co zawsze ujmuje mnie w historiach miłosnych jest wprowadzenie młodego bohatera, który staje się swego rodzaju spoiwem, a tym samym łącznikiem w skomplikowanych relacjach między dorosłymi. I tak, córka Michała wprowadza do tej historii nie tylko niewinność, dziecięce spojrzenie na świat, ale także łagodność, której paradoksalnie towarzyszy iskra, ponieważ to właśnie ona niejednokrotnie podgrzewa atmosferę. Atmosferę, która często mogłaby być oziębła, bowiem "Zimowa miłość" jest powieścią, której akcja toczy się przede wszystkim w małym domku, w zasypanym śniegiem lesie i na szpitalnych korytarzach – jednak to co kojarzy mi się z tymi oboma miejscami, to swego rodzaju mikroświaty, w których aż tętni od emocji między bohaterami. 

Elżbieta Rodzeń napisała świetną powieść, która porywa. "Zimowa opowieść" to książka, która zaskakuje i choć brakuje jej trochę do ideału... na swój sposób zachwyca. Jest niebanalna, nie brak w niej scen chwytających za serce, ale także takich, które wywołują uśmiech na twarzy czytelniczek. Przejmująca, kobieca historia o przeznaczeniu, drugich szansach, walce z samym sobą, ale także wybrakowaniu i kompleksach, które nie pozwalają normalnie żyć. Autorka uzyskuje bardzo ciekawy efekt przez to, że trzyma przez długi czas czytelniczki w niepewności. Mimo, że zakończenie jest łatwe do przewidzenia... droga, która do niego prowadzi jest smakowita i warta poznania / przeczytania. "Zimowa miłość" to książka idealna nie tylko na zimowy, mroźny dzień, ale także pozycja dla której warto zarwać noc – ciepła, wzruszająca, pokrzepiająca i niosąca nadzieję, że nigdy nie jest za późno na szczęście. Jedna z tych słodko – gorzkich książek, których kolejne strony przewraca się niecierpliwie z pytaniem: "Co będzie dalej?". Piękna historia, która uwodzi kreacjami bohaterów, oddaniem kruchości międzyludzkich relacji, a w której nic nie jest ani czarno – białe, ani proste. 

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz