listopada 25, 2019

(715) Komiksowo: Artemizja & Pasja Artemizji

Tytuł: Artemizja
Autor: Nathalie Ferlut & Tamia Baudouin
Wydawnictwo Marginesy 
Stron 96

Artemizja Gentileshi była jedną z pierwszych malarek w Europie. W 1616 roku jako pierwsza kobieta została przyjęta do elitarnej Akademii Sztyki, tym samym zyskała nie tylko pozycję, ale przede wszystkim prawa dostępne do tej pory jedynie dla mężczyzn. Jej najsławniejszy obraz "Judyta zabijająca Holofernesa"... zaskoczył wszystkich swą brutalnością i wulgarnością. Dotąd kobiety mogły malować jedynie martwą naturę, pejzaże. Miały problem z kupnem chociażby materiałów do malowania... Nie mogły zarabiać na swoich obrazach, a nawet ich podpisywać.  

Osiągnęła sukces, jaki w tamtym czasie był niemożliwy do osiągnięcia przez kobietę. Droga do tego była jednak bardzo długo i trudna. Ojciec Artemizji - Orazio należał do jednego z uczniów Caravaggio, który w tamtym czasie zaczynał osiągać pozycję jednego z najważniejszych artystów epoki.  Nigdy nie osiągnął sławy swojego mentora, jednak wraz z synami utrzymywał się do końca życia właśnie z malarstwa... Malarstwo było wielkim marzeniem Artemizji, choć w pracowni odpowiadała jedynie za mycie pędzli i przygotowywanie materiałów. Jej ojciec, z którym miała bardzo skomplikowane relacje oddał ją pod opiekę przyjaciela... ten gwałcił ją i wykorzystywał... W sądzie Artemizja była wyśmiewana i poniżana... stała się pionkiem w ojcowskich rozgrywkach. Jednak nie tylko wtedy musiała walczyć o swoją godność i sprawiedliwość... 

Obraz "Judyta zabijająca Holofernesa" już od dawna funkcjonował w mojej kulturowo - artystycznej rzeczywistości. Przemawiał do mnie siłą swojego wyrazu, jednak nigdy nie zagłębiałam się w biografię jego autorki. Ta sytuacja uległa zmianie, gdy w moje ręce wpadł komiks wydany przez wydawnictwo Marginesy*… ujął mnie swoją kreską i wyrazistością z jaką zostały ukazane emocje. To jeden z tych komiksów, które poznaje się z wypiekami na twarzy, gorącym oczekiwaniem i zaciekawieniem odnośnie tego co będzie dalej. To świetne dzieło zarówno pod względem fabularnym, narracyjnym jak i graficznym. Emocje, emocje i jeszcze raz emocje. Niesamowita historia, która została świetnie oddana... wraz ze wszystkimi odcieniami szarości kryjącymi się w ludzkiej psychice. Nawet teraz... pisząc tę recenzję, wertuję "Artemizję" i grafiki w niej zamieszczone uderzają mnie równie mocno i przypominają wszystkie emocje, które zostały ukazane w tej historii. Historii kobiety, która zdecydowała się walczyć o siebie. 

Nathalie Ferlut (która była odpowiedzialna za scenariusz) oraz Tamia Baudouin (odpowiedzialna za rysunki) stworzyły razem komiks, który uderza swą wyrazistością. Wszystko w nim jest intensywne, a jednocześnie bardzo sugestywne. Obrazy mówią niekiedy więcej niż wypowiedziane słowa. Ważny jest każdy gest, zmarszczenie czoła bohaterów... i co najważniejsze wszystkie one zostały przez Baudouin zobrazowane. Z połączenia ich wspólnej pracy powstała dopracowana w najmniejszym nawet szczególe, bardzo poruszająca, opowieść o dorastaniu bez matki, dziwnych relacjach z ojcach, trudnym i bolesnym wkraczaniu w dorosłość i walce o samą siebie, a później także o swoją córkę. To walka o godność w świecie, w którym słowo kobiety ma marginalne znaczenie (o ile w ogóle jakieś ma...). A kobieta - malarz? To po prostu wymysł... dziecięce mrzonki, które są bardzo trudne do zrealizowania. 

W tym komiksie zachwyca przede wszystkim sposób wykreowania postaci tytułowej bohaterki: to silna, niezależna i bardzo charakterna kobieta, w którym nie ma wątpliwości, przejmującego strachu, poczucia bezsilności nawet w chwilach największych prób. Nawet gdy jest uwikłana w upokarzający proces o gwałt, w skomplikowane relacje z ojcem... jest niesamowicie silna. Jej postać, tak jak i całą historię poznajemy za sprawą retrospektyw, wspomnień osoby, która jedynie po części w nich osobiście uczestniczyła... istnienie pośrednika w poznawaniu tej historii sprawia, że między odbiorcami a główną bohaterką zostaje wytworzony swego rodzaju dystans, który sprawia, że Artemizja staje się po trochu dla nas postacią mityczną, szanowną matroną, do której nie mamy bezpośredniego dostępu. Ale to nie są negatywne odczucia. To dodatkowo wzmacnia wydźwięk tej postaci.


"Artemizja" jest ciekawym komiksem, którego największym atutem jest zarys postaci głównej, bohaterki o bardzo silnej osobowości, która jest gotowa walczyć o swoją godność i przyszłość. Retrospektywny sposób narracji jednocześnie pozwala wytłumaczyć czytelnikom, dlaczego np. relacje z ojcem nie zostały głębiej zarysowane. Opowieść o Artemizji Gentileshi odsłania przed czytelnikami najważniejsze wątki jej biografii, dochodzenia do miana pierwszej i zarazem największej barokowej malarki (dodatkowo na końcu komiksu znajduje się dwustronna notatka biograficzna). To krótka opowieść o niesamowitej i zdeterminowanej kobiecie, opowiedziana w bardzo niewymuszony sposób, a jednocześnie z ogromnym uznaniem dla jej talentu, sztuki i biografii. Pozycja genialna zarówno graficznie jak i narracyjnie. Zdecydowanie godna uwagi.

Ocena: 10/10

*Wszystkie grafiki pochodzą ze strony Wydawcy.

* * *
Tytuł: Pasja Artemizji
Autor: Susan Vreeland
Wydawnictwo Marginesy
Stron 384

Po przeczytaniu komiksu "Artemizja" przechadzając się wzdłuż półek z książkami w salonie... i zastanawiając się co przeczytać w dalszej kolejności mój wzrok padł na książkę "Pasja Artemizji". Nigdy wcześniej się jej nie przyglądałam z bliska... zakupiona kilka lat wcześniej w antykwariacie za złotówkę, kurzyła się na półce i czekała aż nadejdzie jej chwila. Swoją drogą sama byłam zaskoczona, że ta chwila nadeszła... jednak po przeczytaniu komiksu o barokowej malarce - był to wybór w pełni intuicyjny i uzasadniony. Chciałam dowiedzieć się o głównej bohaterce czegoś więcej - poznać jeszcze lepiej jej emocje, relacje z ojcem, historię gwałtu, małżeństwa... dążenia ku spełnieniu marzenia. "Pasja Artemizji" autorstwa Susan Vreeland stanowiła dla mnie rozszerzenie historii przedstawionej w komiksie i dlatego odebrałam ją pozytywnie. Komiks dał mi podwaliny, które sprawiły, że mogłam poczuć się zainteresowana zaprezentowaną historią... a jednocześnie sprawił, że w jego blasku, w mojej pamięci - powieść Susan Vreeland została odrobinę przyćmiona. 

"Pasja Artemizji" to dobra powieść, takie trochę czytadło? Fabuła jest taka sama jak losy Artemizji w komiksie, jednak tu mamy szansę poznać bohaterkę z "pierwszej ręki" - bo też mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową. Z tym, że w tym przypadku postać głównej bohaterki nie jest tak uwodzącą swoim charakterem. Jest cicha, trochę nieśmiała i walczy o siebie, jednak ja wolę tę Artemizję z komiksu - która jawi się jako heroiczna bohaterka, a przynajmniej tak jest odbierana przez innych. Tu tego heroizmu nie ma. Jest za to bardzo dobre oddanie realiów historycznych, obyczajowych, takie codziennego życia, ludzkiej mentalności. I w sumie przez to może wydawać się, że także sama główna bohaterka wydaje się realniejsza niż w komiksie... jest bardziej świadoma ograniczeń czasów, w których przyszło jej żyć i jest kobietą o mentalności, która bardziej do tamtych czasów pasuje. Oczywiście - walczy o siebie, jednak nie czuć w tym takiej brawury jak w przypadku komiksu. 

Ale... mnie właśnie ta brawurowość bohaterki w komiksie najbardziej uwiodła. To co otrzymujemy zarówno w przypadku komiksu jak i powieści to interpretacja biografii wybitnej malarki. Jako interpretacja swą barwnością (w znaczeniu dosłownym jak i potocznym) zdecydowanie bardziej przemawia do mnie graficzne zobrazowanie losów Artemizji. Jednocześnie powieść Vreeland może stanowić uzupełnienie komiksowe (które jednak nie jest konieczne). Autorka położyła bowiem nacisk na kwestię małżeństwa Artemizji, jej samotnego życia, próby pogodzenia sztuki i macierzyństwa, a także relacjach z ojcem. Możemy bardzo dobrze przyjrzeć się dojrzewającej Artemizji, a także malowniczym sceneriom Włoch.

Nie można mieć nic do zarzucenia językowi tej powieści - Susan Vreeland na co dzień wykłada na kursach literatury angielskiej, kreatywnego pisania i historii sztuki... to wszystko widać w tej pozycji. Mam wrażenie, że gdybym nie znała komiksu to odebrałabym tą powieść o wiele pozytywniej. Jednak... sama historia Artemizji Gentileshi nie jest mi na tyle bliska i przede wszystkim dla mnie na tyle pasjonująca, fascynująca i znajdująca się w kręgu moich zainteresowań, żeby wszystko co dotyczy tej malarki zachwycało mnie w tym samym stopniu. Książka Vreeland jest świetna, choć przedstawia nam zupełnie inny obraz bohaterki. Pięknie i sensualnie napisana, wciąga i angażuje w lekturę... jednak w porównaniu z genialnym komiksem - wypada dosyć blado, choć jednocześnie są to dwie zupełnie różne kategorie, których nie należałoby porównać. To po prostu kwestia tego, że silna i brawurowa osobowość komiksowej Artemizji góruje nad tą oddaną bardzo realnie pod względem historycznym, a przez to cichszą bohaterką powieści.

Moja ocena: 7+/10

3 komentarze:

  1. Did you know there is a 12 word sentence you can speak to your man... that will trigger deep feelings of love and impulsive attraction for you buried within his heart?

    Because hidden in these 12 words is a "secret signal" that triggers a man's instinct to love, please and protect you with all his heart...

    12 Words Will Fuel A Man's Love Impulse

    This instinct is so built-in to a man's genetics that it will make him try harder than ever before to do his best at looking after your relationship.

    As a matter of fact, triggering this mighty instinct is absolutely important to getting the best possible relationship with your man that the moment you send your man one of the "Secret Signals"...

    ...You will immediately find him expose his heart and soul for you in such a way he's never experienced before and he'll identify you as the only woman in the universe who has ever truly fascinated him.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spotkałam się jeszcze z takim komiksem hm :)

    OdpowiedzUsuń