Autor: Erin Kelly
Wydawnictwo Literackie
Stron 430
"Niektórych świateł nie da się zgasić."
Erin Kelly, "Broadchurch"
Skończyłam czytać tą powieść już wczoraj wieczorem, jednak z recenzją przychodzę do Was dopiero dzisiaj. Powód tego jest prosty. "Broadchurch" to książka napisana na podstawie serialu Chrisa Chibnalla o tym samym tytule. Bardzo dobra książka na podstawie rewelacyjnego serialu. Widzicie... nie potrafię jednocześnie pisać recenzji i oglądać z zapałem serialu. Ekhem... a za to właśnie zabrałam się po przeczytaniu tej książki. Tym bardziej, że dowiedziałam się, że powieść Erin Kelly powstała opierając się na jedynie pierwszym sezonie, a w telewizji można już było obejrzeć sezon drugi. Koniecznie musiałam poznać dalsze losy bohaterów. Tym samym więc obejrzałam pierwszy sezon i jeden odcinek drugiego. Przy okazji sprawdziłam czy Kelly udało się oddać rzetelnie akcję w serialu. Patrząc na to.... Oddała to w 99,9 %. Tu pojawia się problem: na kogo mam się denerwować za kreację głównej bohaterki? Na Chrisa Chibnalla czy Erin Kelly? Chyba jednak na tą pierwszą postać. Wszystko jednak w swoim czasie.
Broadchurch to małe, spokojne miasteczko nad morzem. Tragedia jednak powoduje, że spokojnym być przestaje. Pewnego dnia na plaży zostaje znaleziony martwy jedenastoletni chłopak, Danny Latimer. Nie ma świadków, nie ma śladów, jest dwoje niedoskonałych śledczych. Senne, nadmorskie miasteczko staje się areną działań miejscowej pani sierżant Ellie Miller oraz komisarza Alec'a Hardy'ego, który właśnie przybył do Broadchurch po ostatniej nieudanej sprawie. Kobieta i mężczyzna. Dwa zupełnie różne podejścia do sprawy. Ona ciepła i uczuciowa odbiera morderstwo bardzo osobiście: jest w końcu najlepszą przyjaciółką matki chłopca. On dąży po prostu do tego, aby odkryć kto stoi za morderstwem. Ona nie wierzy w to, że mordercą może być ktoś z Broadchurch... związana blisko ze społecznością nie widzi wad w niej ukrytych. On podejrzewa każdego. Największą nieufność w miasteczku budzi jednak on sam: szorstki i nieuprzejmy, owiany złą sławą śledczy.
Kontrast występujący między Ellie a Alec'iem wzbogaca tą książką, całą historię. Można by powiedzieć "dobry i zły glina". To jednak nie do końca tak jest. Alec jest tą "złą" gliną, ale wynika to z jego doświadczenia zawodowego (także w kwestii zabójstw, któremu Ellie brak - to jej pierwsza tak trudna sprawa). Alec uważa, że to okoliczności czynią z ludzi morderców, a więc każdy może się nim teoretycznie stać. Ellie z kolei każdego pragnie oczyścić z zarzutów i nie dopuszcza do siebie myśli, że mordercą może być ktoś kogo zna. Momentami zachowuje się bardzo naiwnie i po prostu głupio, jak nastolatka, a nie dorosła kobieta, żona i matka dwójki dzieci. Mam wrażenie, że jest słabym ogniwem tej książki (i serialu?). Nie polubiłam jej. Najzwyczajniej w świecie mnie po prostu irytowała. Za to Alec? Rewelacja! Tajemniczy, szorstki i oddany sprawie. Nie przekraczający jednak granic. Potrafi być także współczujący (a nawet troskliwy!). Choć wtedy... wydaje się dosyć dziwny.
Na szczególną uwagę jeśli chodzi o bohaterów zasługuje także mama zabitego chłopca, Beth. Erin Kell starała się jak najlepiej oddać emocje jej towarzyszące, jej udrękę, dylematy i przede wszystkim rozpacz. Podobnie postępowała z każdym bohaterem tworząc ich wyraźne portrety psychologiczne. To bez wątpienia plus tej powieści. Dzięki temu "Broadchurch" nie jest jedynie suchym kryminałem. Tempo akcji w "Broadchurch" nie jest zawrotne, ale za to fabuła jest naprawdę intrygująca. Autorka przez cały czas nas zwodzi przez co podejrzenia czytelnika co chwilę padają na inną postać. I tu pojawia się pewien minus... mordercą okazuje się osoba najmniej o to wszystko podejrzana i tak naprawdę podejrzenie, że mordercą jest ta i ta osoba... byłoby podejrzeniem wziętym z chmury. Nie lubię czegoś takiego. Wolę powolutku odkrywać tajemnicę ze śledczym - tu niestety ta możliwość została mi odebrana.
Mimo wszystko mam wrażenie, że serial jest lepszy niż książka. Język autorki jest dosyć przeciętny co mnie na początku niemiło zaskoczyło. Potem jednak już się po prostu do tego przyzwyczaiłam. Nie mniej ma u mnie ogromny plus za umiejętność oddawania emocji bohaterów, widoczków i atmosfery panującej w Broadchurch. Jeszcze kilka zdań co do bohaterów: dziennikarka Karen, którą z każdą chwilą coraz bardziej lubiłam, choć... z początku wydawało mi się to niemożliwe - to kolejny przykład na rewelacyjną kreację bohaterów. Porównując jednak książkę z serialem: serial wygrywa jeszcze silniejszym ukazaniem emocji.
"Broadchurch" to bardzo dobre odtworzenie serialu, które jednak od serialu trochę odstaje. Książka ze sporą ilości emocji w której jednak rozwiązanie zagadki nie jest rzeczą najważniejszą. Ma swoje plusy i minusy. Ukazuje życie w małym miasteczku, ciekawych bohaterów no i ma świetnego Aleca. Erin Kelly stworzyła świetną książkę na podstawie jeszcze lepszego serialu, który bez wątpienia będę oglądać. Z chęcią także sięgnę po kolejne części Broadchurch o ile takie pojawią się na polskim rynku wydawniczym. Książka Kelly bez wątpienia wygrywa ciekawą fabułą, ukazaniem emocji i bohaterami. Jeśli lubicie tego typu zawikłane zagadki kryminalne, wyrazistymi bohaterami radzę sięgnąć po "Broadchurch", który pozwoli Wam się na chwilę oderwać od rzeczywistości. Wciąga bardzo. Szczególnie pod koniec, który podobał mi się najbardziej i był niesamowicie zaskakujący.
Broadchurch to małe, spokojne miasteczko nad morzem. Tragedia jednak powoduje, że spokojnym być przestaje. Pewnego dnia na plaży zostaje znaleziony martwy jedenastoletni chłopak, Danny Latimer. Nie ma świadków, nie ma śladów, jest dwoje niedoskonałych śledczych. Senne, nadmorskie miasteczko staje się areną działań miejscowej pani sierżant Ellie Miller oraz komisarza Alec'a Hardy'ego, który właśnie przybył do Broadchurch po ostatniej nieudanej sprawie. Kobieta i mężczyzna. Dwa zupełnie różne podejścia do sprawy. Ona ciepła i uczuciowa odbiera morderstwo bardzo osobiście: jest w końcu najlepszą przyjaciółką matki chłopca. On dąży po prostu do tego, aby odkryć kto stoi za morderstwem. Ona nie wierzy w to, że mordercą może być ktoś z Broadchurch... związana blisko ze społecznością nie widzi wad w niej ukrytych. On podejrzewa każdego. Największą nieufność w miasteczku budzi jednak on sam: szorstki i nieuprzejmy, owiany złą sławą śledczy.
Kontrast występujący między Ellie a Alec'iem wzbogaca tą książką, całą historię. Można by powiedzieć "dobry i zły glina". To jednak nie do końca tak jest. Alec jest tą "złą" gliną, ale wynika to z jego doświadczenia zawodowego (także w kwestii zabójstw, któremu Ellie brak - to jej pierwsza tak trudna sprawa). Alec uważa, że to okoliczności czynią z ludzi morderców, a więc każdy może się nim teoretycznie stać. Ellie z kolei każdego pragnie oczyścić z zarzutów i nie dopuszcza do siebie myśli, że mordercą może być ktoś kogo zna. Momentami zachowuje się bardzo naiwnie i po prostu głupio, jak nastolatka, a nie dorosła kobieta, żona i matka dwójki dzieci. Mam wrażenie, że jest słabym ogniwem tej książki (i serialu?). Nie polubiłam jej. Najzwyczajniej w świecie mnie po prostu irytowała. Za to Alec? Rewelacja! Tajemniczy, szorstki i oddany sprawie. Nie przekraczający jednak granic. Potrafi być także współczujący (a nawet troskliwy!). Choć wtedy... wydaje się dosyć dziwny.
Na szczególną uwagę jeśli chodzi o bohaterów zasługuje także mama zabitego chłopca, Beth. Erin Kell starała się jak najlepiej oddać emocje jej towarzyszące, jej udrękę, dylematy i przede wszystkim rozpacz. Podobnie postępowała z każdym bohaterem tworząc ich wyraźne portrety psychologiczne. To bez wątpienia plus tej powieści. Dzięki temu "Broadchurch" nie jest jedynie suchym kryminałem. Tempo akcji w "Broadchurch" nie jest zawrotne, ale za to fabuła jest naprawdę intrygująca. Autorka przez cały czas nas zwodzi przez co podejrzenia czytelnika co chwilę padają na inną postać. I tu pojawia się pewien minus... mordercą okazuje się osoba najmniej o to wszystko podejrzana i tak naprawdę podejrzenie, że mordercą jest ta i ta osoba... byłoby podejrzeniem wziętym z chmury. Nie lubię czegoś takiego. Wolę powolutku odkrywać tajemnicę ze śledczym - tu niestety ta możliwość została mi odebrana.
Mimo wszystko mam wrażenie, że serial jest lepszy niż książka. Język autorki jest dosyć przeciętny co mnie na początku niemiło zaskoczyło. Potem jednak już się po prostu do tego przyzwyczaiłam. Nie mniej ma u mnie ogromny plus za umiejętność oddawania emocji bohaterów, widoczków i atmosfery panującej w Broadchurch. Jeszcze kilka zdań co do bohaterów: dziennikarka Karen, którą z każdą chwilą coraz bardziej lubiłam, choć... z początku wydawało mi się to niemożliwe - to kolejny przykład na rewelacyjną kreację bohaterów. Porównując jednak książkę z serialem: serial wygrywa jeszcze silniejszym ukazaniem emocji.
"Broadchurch" to bardzo dobre odtworzenie serialu, które jednak od serialu trochę odstaje. Książka ze sporą ilości emocji w której jednak rozwiązanie zagadki nie jest rzeczą najważniejszą. Ma swoje plusy i minusy. Ukazuje życie w małym miasteczku, ciekawych bohaterów no i ma świetnego Aleca. Erin Kelly stworzyła świetną książkę na podstawie jeszcze lepszego serialu, który bez wątpienia będę oglądać. Z chęcią także sięgnę po kolejne części Broadchurch o ile takie pojawią się na polskim rynku wydawniczym. Książka Kelly bez wątpienia wygrywa ciekawą fabułą, ukazaniem emocji i bohaterami. Jeśli lubicie tego typu zawikłane zagadki kryminalne, wyrazistymi bohaterami radzę sięgnąć po "Broadchurch", który pozwoli Wam się na chwilę oderwać od rzeczywistości. Wciąga bardzo. Szczególnie pod koniec, który podobał mi się najbardziej i był niesamowicie zaskakujący.
Za możliwość poznania "Broadchurch" serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz