Autor: Kirsty Moseley
Wydawnictwo Harper Collins
Stron 351
"Kiedy po chwili zobaczyłam go znowu, wdrapywał się przez okno do swojego pokoju. Uśmiechnęłam się i pomachałam mu na pożegnanie, po czym zaciągnęłam zasłony i westchnęłam z ulgą [...]."
Kirsty Moseley, "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno"
Czasami jest tak, że widzicie jakąś książkę... i wszystko w Was zaczyna krzyczeć "Muszę ją przeczytać!". Ja tak miałam stety, niestety przy pozycji Kirsty Moseley. "Chłopak, któryy zakradał się do mnie przez okno" zapowiadał się jako świetna...może nawet poruszająca i wzruszająca lektura. Przynajmniej ja miałam o tej powieści z początku takie wyobrażenie. Wyobrażenie, które uległo zupełnemu przeobrażeniu już po kilkunastu stronach. Tak, z początku zaczęło się świetnie. Jednak potem było już infantylnie, niemożliwie i niesamowicie naiwnie. Mogę sobie jedynie wyobrażać co autorka tak naprawdę chciała osiągnąć w tej powieści. To jednak nie ma znaczenia. Znaczenie ma fakt, że wyszła z tego przyznaję... dosyć przyjemna, a z pewnością lekka książka, która jednak bardziej przypomina opowiadanie pisane przez trzynastolatkę. Mnogość schematów, infantylność języka i głównej bohaterki... ale o tym za chwilę.
Główna bohaterka książki Moseley to Amber, która ze względu na traumatyczne przeżycie z dzieciństwa panicznie boi się kontaktu drugiej osoby. Dotykać mogą ją tylko trzy osoby: jej brat, mama oraz Liam... chłopak, który od lat zakrada się do niej przez okno, aby razem usnęli. Liam jest jednak przy okazji najlepszym przyjacielem Jacka. Amber wie, że nie może zacząć darzyć Liama żadnych głębszym uczuciem. Jego "związki" nie trwają dłużej niż kilka nocy, a on sam zachowuje się za dnia jak cham i prostak. W nocy staje się ciepłym chłopakiem na którego ramieniu Amber może spokojnie się wypłakać. Ale jak połączyć te dwa odmienne zachowania? Jak się z tym pogodzić?
Przyznaję, że pomysł z tym zakradaniem przez okno bardzo mi się spodobał. Był dla mnie czymś oryginalnym, naprawdę fajnym i takim ciepłym elementem tej powieści. Niestety ta powieść nie składa się z samego zakradania przez okna. Nie zrozumcie mnie źle - ta książka ma lepsze i gorsze momenty, ale ja... chyba już jestem za stara na takie historyjki. Nie dość, że lekkie i łatwe to jeszcze do bólu infantylne. Nie tak miało być... Oczekiwałam historii w której szczególnie patrząc na to, że Amber była w dzieciństwie molestowana przez swojego ojca... zostanie ukazany naprawdę dobry portret psychologiczny z postaci. Nic z tego... chyba, że opiera się na pokazaniu postaci Amber w ten sposób:
Głównym problemem Amber jest to, że ma ochotę się rzucić przy każdej możliwej okazji na Liama. Z jednej strony ciągle mówi o tym, że chce zaczekać ze seksem (i zaznacza to już 10 minut po tym jak zostają parą), a z drugiej cały czas wystawia go na ciężkie próby. Aaaaa... zapomniałam dodać, że Liam to oczywiście największe szkolne ciacho za którym ugania się cała żeńska (i pewnie nie tylko) część szkoły. Nagle jednak postanawia diametralnie zmienić swoje postępowanie i być jedynie ze swoim "Aniołkiem" - okey, to jest akurat realne, ale po za tym... Amber ma 16 lat, jest dwa lata młodsza od Liama, ale zachowuje się jakby miała trzynaście lat. Może ja po prostu jestem zbyt mało wyrozumiała? : - / Kompletnie nie trawię Amber.
Chciałabym napisać Wam coś jeszcze o fabule tej książki, ale to chyba niemożliwe... Ogromnym problemem tej książki jest fakt, że nie ma fabuły. Miało być romantycznie - rozumiem, ale non stop pojawiają się jakieś sceny romantyczno - erotyczne. Dwójka ludzi, która zaczynała każdy swój dzień od dopiekania sobie (dobra - załóżmy nawet, że dopiekała tylko Amber) nagle zaczyna wyznawać sobie non stop miłość, uśmiechać się do siebie promieniście i... ciągle się całują, posuwają o krok dalej (zresztą to będzie miało swoje konsekwencja w tragicznych wydarzeniach, które mnie jednak w żaden sposób nie ruszyły...) Za słodko. Za dużo. W pewnych momentach miałam wrażenie, że czytam mniej perwersyjne "50 twarzy Greya" dla nastolatek (do 16 roku życia max!). Ale... zastanówcie się... ile można znieść tekstów typu: "Pod koniec filmu niemal siedziałam mu na kolanach. Sprawiło mu to chyba przyjemność, bo ukradkiem przykrywał dłonią wypukłość w spodniach. Zarumieniłam się na myśl, że to z mojego powodu".
Brak w tej książce kreacji bohaterów - cała historia kręci się wokół Amber i Liama i to wszystko jest niesamowicie PUSTE. Język jakim została napisana ta powieść jest kiepski i infantylny... W dodatku nie ma między bohaterami żadnej głębszej interakcji. O tych drugoplanowych już nie wspominając. Nijakie, mdłe... Jestem na tą powieść za stara - po prostu. Ona może przypaść do gustu trzynastolatkom, czternastolatkom... ale reszta załamie się tak samo jak ja. Czytaliście kiedyś opowiadania nastolatek? Takie w których w każdym rozdziale dzieje się coś "WOW!", a brak normalnego życia? Wszystko jest strasznie podkolorowane? Sztuczne? Niemożliwe? Nienaturalne? Absurdalne? To właśnie taka powieść
"Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" to powieść, która okazała się dla mnie niestety ogromnym rozczarowaniem. Jedyne co ją ratuje w moich oczach to naprawdę intrygujący początek i... w miarę fajny (choć też wyidealizowany!) koniec. To książka z początku przyjemna, która zachwyci mało wymagające czytelniczki.. i w dodatku bardzo młode. Dla mnie jej czytanie z każdą kolejną stroną było trudniejsze i bardziej męczące. Z upływem stron to wszystko co z początku wydawało mi się w miarę dobre i zabawne zaczęło mnie bardzo nużyć, nudzić i irytować. To dobra historia na stustronnicową powieść, ale nie na dłuższą. Jest mnóstwo lepszych romansideł dla nastolatek...
Moja ocena: 4-/10 Może być (ewentualnie....)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz