Autor: Jessie Burton
Wydawnictwo Literackie
Stron 464
"Niebo jest jak bezkresne morze falujące między dachami, zbyt wielkie, by można było dostrzec gołym okiem, gdzie się zaczęło albo gdzie się kończy."
Jessie Burton "Miniaturzystka"
„Miniaturzystka”
autorstwa Jessie Burton to książka, która intrygowała mnie od
kiedy tylko pojawiła się w zapowiedziach. Przyciągający opis,
przyciągająca okładka... Wiedziałam, że po prostu muszę się
zapoznać z tą książką. No i jeszcze w dodatku to, że akcja
rozgrywa się w XVII wieku działało na plus, jeśli chodzi o chęć
przeczytania tej książki. Bardzo lubię klimat, który autorzy
potrafią otrzymać na skutek przeniesienia akcji w czasy nam
odległe. Pani Burton udało się to po mistrzowsku nadając tym
samym smaczku tej powieści. Spodziewałam się świetnej wciągającej
książki i się nie pomyliłam! Pani Burton czekamy na kolejną
część... Bo miejmy nadzieję, że będzie.
Amsterdam. Rok 1686.
Jesień. To właśnie wtedy w życiu osiemnastoletniej Nelli Oortman
wszystko się zmienia. Puka do drzwi kamienicy w zamożnej części
Amsterdamu, aby rozpocząć życie jako małżonka u boku zamożnego
kupca Johanessa Brandta. Jednak zamiast męża, w drzwiach wita ją
jego nieprzyjemna siostra, Marin. Jednak to dopiero początek. Życie
Nelli komplikuje się, kiedy w prezencie ślubnym od męża otrzymuje
kredens przedstawiający ich kamienicę. Dziewczyna, aby jakoś
zagospodarować swój czas postanawia umeblować go... w tym celu
nawiązuje kontakt z miniaturzystką. Ta jednak okazuje się być
bardzo tajemniczą osobą, a przy tym bardzo spostrzegawczą.
Przedmioty wysyłane przez miniaturzystkę zaczynają wzbudzać w
Nelli lęk. Obrazują bowiem w niezwykły, z niesamowitą
przenikliwością sposób to co ją otacza... Z czasem młoda
małżonka zaczyna coraz bardziej wchodzić w dotąd zamknięty świat
rodziny Brandtów, ale to wiąże się z także odpowiedzialnością.
Lepiej bowiem, żeby niektóre sekrety nigdy nie ujrzały dnia
codziennego. A jeśli ujrzą... może to nieść za sobą opłakane
skutki.
Już od pierwszych stron
historia rodziny Brandtów jest owiana tajemnicą. To powoduje, że
ta historia nabiera niesamowitej atmosfery. Zagubienie Nelli,
nieprzyjemna Marin, dziwne relacje dziewczyny z mężem... a raczej
ich brak – to wszystko powoduje, że „Miniaturzystka” naprawdę
wciąga. Podczas czytania tej książki bardzo chciałam poznać
dalsze losy Nelli. To nie jest słodka i łatwa historia. To historia
o zdradzie, niepokojach, lękach, samotności i poszukiwaniu własnego
miejsca w życiu. No i jeszcze ta tajemnicza postać można by
powiedzieć wszystkowiedzącej miniaturzystki. To właśnie ona jest
w pewnym sensie tym „gwoździem do trumny”. Tą wisienką na
torcie, która czyni tą książkę naprawdę niezwykłą. Bo w końcu... o co jej chodzi?
Byłam na początku
bardzo zaskoczona kreacją bohaterów. Tym jak barwne postacie
stworzyła autorka. Mamy tu naprawdę całą gamę postaci! Nella –
bohaterka z początku zagubiona, młoda, cały czas poszukująca.
Johanes – mąż nieidealny, obyty w świecie, pewny siebie, a przy
tym wszystkim tajemniczy. Marin – można by rzec, że sknera, która
niczego w swoim życiu nie przeżyła. A przy tym wszystkim próbuje
w pewnym sensie być dyktatorką... Do tego służący i wiele objętych pychą mieszkańców Amsterdamu. Jednak te wszystkie postacie
łączy jedno. Żadna z nich nie jest bez skazy. Każda z nich ma coś
na sumieniu. Tylko... pojawia się pytanie: „Co takiego?”.
Fabuła jest przemyślana
w każdym najdrobniejszym szczególe od początku do końca. Nie
dostrzegłam w tej książce zgrzytów, nielogiczności ani tym
bardziej przeskoków z jednego miejsca akcji do drugiego bez
wyraźnego podparcia i uzasadnienia. Jednak, żeby to wszystko
dostrzec trzeba ją po prostu przeczytać. Akcja jest wartka i
zaskakująca. A wrażenia podczas jej czytania muszę przyznać, że
naprawdę mocne. Każdy dialog, każde zdanie... wszystko ma ważny
udział w całości tej książki. To po prostu powieść, którą
trzeba się delektować słowo po słowie. Krótko mówiąc: Jedna wielka intryga.
"Miniaturzystka" to powieść napisana niezwykle zgrabnym i plastycznym językiem. Każde słowo ma sens, a każde wydarzenie wnosi coś do "wyglądu" całości. Pani Jessie Burton nie traci czasu na bezsensowne "wstawki" i choć książka ta ma ponad 400 stron to trzeba przyznać, że żadna strona nie jest wciśnięta na siłę. Obrazu całości dopełnia znajdujący się na słowniczek oraz mdz. innymi przykładowa lista domowych wydatków w Amsterdamie, w XVII w. To pozwoliło mi bardziej wczuć się w sytuację bohaterów, a przy tym lepiej pojąć konteksty społeczne pojawiające się w książce. Za to porównanie zarobków pod koniec XVII w. w Amsterdamie było jakby dopełnieniem - wyjaśnieniem tych wszystkich zawirowań także społecznych ze względu na aspekty finansowe. Przez to motywy działania bohaterów stają się po prostu łatwiejsze do zrozumienia.
Reasumując powieść p.Burton to książka, która mnie po prostu oczarowała. Fabułą, bohaterami, akcją, ale przede wszystkim klimatem siedemnastowiecznego Amsterdamu. A to wszystko za sprawą niezwykle zgrabnego języka autorki. Aż trudno uwierzyć, że to jej debiut. Może i debiut... ale za to jaki! Niesamowicie wciągający, hipnotyzujący... po prostu porywający do swojego świata. Wiem, że to książka o której będę długo pamiętać. Zawartość piękna, ale trzeba przyznać, że jeśli chodzi o wydanie wydawnictwo naprawdę się postarało. "Miniaturzystka" to majstersztyk... majstersztyk taki sam jak rzeczy tworzone przez tytułową miniaturzystkę.
Moja ocena: 10/10 Arcydzieło!
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania "Miniaturzystki" serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu!
Jeszcze nie czytałam :( Ale mam oczywiście w planach!
OdpowiedzUsuńRównież mam w planach, coraz bliższych :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam i niebawem będę ja czytać, dlatego bardzo się cieszę, że oceniasz ją tak mega pozytywnie.
OdpowiedzUsuńMam w planach, chociaż słyszałam o niej różne opinie i ciągle się wahałam. Ale takie pozytywne recenzje tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że chyba jednak warto. :)
OdpowiedzUsuńPo takiej rekomendacji żałuję, że mam ją jeszcze przed sobą... Ale jestem jej strasznie ciekawa i pewnie szybko po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńMam w planach, gdyż czytam o tej książce same dobre recenzje.
OdpowiedzUsuńOjej, jak ja bardzo chcę ją przeczytać. Jeszcze tak mnie zachęciłaś :)
OdpowiedzUsuńŁo matko, aż tak dobra? Chyba muszę w takim razie się za nią rozejrzeć :D
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po przeczytaniu tej książki i mam identyczne z Twoimi odczucia. Jedna z najlepszych książek, jakie dane mi było przeczytać!
OdpowiedzUsuńO wow! Piękna ocena :) Książkę podarowałam przyjaciółce na urodziny i cały czas czekam aż zdecyduje się przeczytać i mi ją w końcu pożyczy :)
OdpowiedzUsuńTo jest tytuł o którym przeczytałam już tyle, że już nie mogę się doczekać, aż wreszcie przeczytam samą książkę. Mocno mnie intryguje postać miniaturzystki, tajemnicza fabuła, a przyciąga klimat.
OdpowiedzUsuń„Miniaturzystka” pozwoliła mi na chwilę znowu stać się małą dziewczynką i podziwiać ten wielgachny „domek dla lalek”. Historia jest po prostu urzekająca, magiczna, taka niezwykle żywa, poniekąd i smutna – istny wachlarz emocji. Ja także czekam z niecierpliwością na nową powieść pani Burton! Obyśmy nie musiały za długo na nią czekać ;)
OdpowiedzUsuń