Tytuł: 11 minut
Reżyseria, scenariusz: Jerzy Skolimowski
Zdjęcia: Mikołaj Łebkowski
Obsada: Richard Dormer, Paulina Chapko, Wojciech Mecwaldowski, Andrzej Chyra, Dawid Ogrodnik i inni.
"Stąpamy po kruchym lodzie, na skraju przepaści. Za każdym rogiem czyha nieprzewidziane, niewyobrażalne. Nic nie jest pewne - następny dzień, następna godzina, nawet następna minuta. Przyszłość jest tylko w naszej wyobraźni. Wszystko może skończyć się raptownie, w najmniej oczekiwany sposób"
Jerzy Skolimowski
Słowa Skolimowskiego w pełni oddają istotę filmu "11 minut". To właśnie o tym stąpaniu po kruchym lodzie, o nieprzewidywalności kolejnych chwil jest ten film. "11 minut" to jednocześnie film, który był polskim kandydatem do Oscara w kategorii "Najlepszy Film Nieanglojęzyczny". Jak wszyscy dobrze wiemy Oscara nie zdobył... nie było to jednak zaskoczeniem dla osób, które już ten film widziały.. "11 minut" to dobry film... brak mu jednak tej iskry. Wyjaśnijmy sobie na wstępie... "11 minut" nie jest jak stwierdziła "La Repubblica" - "piorunującym thrillerem".
Obsesyjnie zazdrosny mąż, jego seksowna żona ubiegająca się o rolę w filmie, amerykański reżyser, sprzedawca hot dogów z zagadkową przeszłości, dziewczyna z psem, kurier narkotykowy, zdenerwowany uczeń, starszy rysownik, grupa zakonnic i inne postacie to bohaterowie filmu Skolimowskiego. Postacie, których całe życie zostało sprowadzone do 11 minut... 11 kluczowych minut, które zaważą na całym ich życiu. Łańcucha zdarzeń, który odmieni ich życie. Przekrój społeczeństwa Warszawy - ukazanie, że mimo tego, że jesteśmy tak różnie nasze drogi cały czas się ze sobą przeplatają.
"11 minut" to tak naprawdę film bez konkretnej fabuły. Zlepek fragmentów z życia grupy ludzi i łączący ich wszystkich wydarzenie. Tu pojawia się problem... nie wiedziałam jakie będzie zakończenie tej historii, ponieważ nie oglądałam przed obejrzeniem filmu jego zwiastuna. Zwiastun zdradza wszystko... i tak naprawdę jeśli go widzieliście - film będzie dla Was jedynie jego delikatnym dopełnieniem. Jerzy Skolimowski wprowadza do swojego filmu dużo postaci, a jednak dowiadujemy się o nich jedynie szczątkowych informacji... są zagadkowi...w tak samo dużym stopniu jak osoba spotkana przypadkowa na ulicy, z którą nasze drogi się na chwilę złączą. A obsada? Cóż... w większości naprawdę aktorzy znani i cenieni. Czy niezbędne było obsadzenie w roli umierającego mężczyzny Janusza Chabiora? Umierającego mężczyzny na którym widz nie skupia swojej uwagi...
"11 minut" nie jest niestety filmem, który mnie zachwycił. To zlepek różnych scen z życia ludzi i z symboliczną jedenastką wszędzie. Sam pomysł był dobry, ale wykonanie? Z tym już gorzej. A ostatnia scena (punkt kulminacyjny zarazem)... hm... była bardzo abstrakcyjna - tak to chyba odpowiednie określenie. Nie jest to bez wątpienia thriller. Można w nim jednak spotkać nutkę napięcia, jeśli nie oglądało się wcześniej zwiastuna... Widz zdaje sobie sprawę z uciekającego czasu i jest ciekawy co będzie tym punktem kulminacyjnym. Jest to jakiś plus... ja osobiście cały czas liczyłam na jakieś rozwinięcie przedstawionych wątków. To był błąd, bo jedynym realnym wątkiem w tym filmie jest nieprzewidywalność przyszłości. Miało być ambitnie i inaczej, a mam wrażenie, że Skolimowski (reżyser mdz. innymi filmu "Bariera") wrócił do ścieżek już dawno obranych przez innych... w dodatku w sposób mało odkrywczy. Kto nie słyszał jeszcze o tym, że przyszłość jest nieprzewidywalna? "11 minut" w moim odczuciu nie porusza, a jedynie przygnębia... faktem, że polskiej kinematografii jeszcze daleko do kina amerykańskiego.
Moja ocena: 3+/6
Za możliwość obejrzenia produkcji Skolimowskiego dziękuję empik.com!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz