października 09, 2016

(547) Dom śmierci

Tytuł: Dom śmierci
Autor: Bernhard Aichner
Wydawnictwo Sonia Draga
Stron 352


"Słychać jej oddech. Twarz dotyka starego dywanu. Gdzieś w Szwarcwaldzie, na wzgórzu. Już nie ma sił. Żadna myśl nie przynosi pociechy, żadne słowo, żaden dotyk, nic." 

Bernhard Aichner, "Dom śmierci" 

"Dom śmierci", czyli kontynuacja powieści "Mścicielka" (której przeczytanie nie jest konieczne dla odbioru tej pozycji) to mrożący krew w żyłach thriller. Mocny... tak mocny, że dla czytelników o słabych nerwach za mocny. Okazuje się, że ja do tej grupy należę. I chociaż musiałam momentami książkę Aichnera odkładać na bok, bo nagromadzenie emocji / natłok mrocznej atmosfery... było dla mnie za duże to jednak bez wątpienia mogę przy tym uznać, że Aichner stworzył porywający thriller. Czy "Dom śmierci" nadaje się na "rozluźnienie"? Na to pytanie nie istnieje jednoznaczna odpowiedź, a wszystko zależy od preferencji czytelnika... i jego odporności na stres podczas czytania. Jedno jest jednak pewne: "Dom śmierci" to świetny thriller. Wytrąca z równowagi, niepokoi i wciąga. 

Brunhilde Blum po śmierci swojego męża, wyśledziła jego oprawców i zamordowała. Po tych tragicznych wydarzeniach wraca stopniowa do zwykłej egzystencji. Pracuje, stara się zajmować najlepiej jak potrafi swoimi córeczkami. Niestety jej pozorny spokój nie trwa zbyt długo... zaczyna się od zdjęcia w gazecie na którym widzi kobietę będącą jej lustrzanym odbiciem. W sumie nie do końca lustrzanym, ponieważ tamta kobieta nie żyje, ma serce pomalowane (a nie namalowane) różową farbą i przeszczepioną skórę... zebry. Blum wyrusza w podróż. Sytuacja zaczyna się komplikować. Okazuje się, że w jednej z trumien podczas ekshumacji na innsbruckim cmentarzu zostały odnalezione dwie głowy i cztery nogi. Szybko na jaw wychodzi, że jedna z głów należy do aktora, który zaginął dwa lata wcześniej. Podejrzaną staje się Blum, właścicielka zakładu pogrzebowego, która jako jedyna miała możliwość ukryć tam ciało... policja jednak nie ma szans wyjaśnić tej sprawy, ponieważ kobieta znika. I tak o to przez głowę czytelnika niejednokrotnie przemknie myśl, że bohaterka wpada z deszczu pod rynnę. 

Większość czytelników przyzwyczaiła się do tego, że w thrillerach główni bohaterowie są zarazem (najczęściej) ofiarami. I tak też jest w pewnym sensie w powieści Bernharda Aichnera. "W pewnym sensie", ponieważ "ofiara" kojarzy się zazwyczaj z osobą, która jest bezbronna, ucieka przed zbrodniarzami, lęka się o swoje życie... Blum jednak nie do końca pasuje to tego (jednak jakby nie było odrobinę stereotypowego portretu). Ucieka przed policją, wpada na dziwne osoby, ale w pewnym momencie to właśnie ona i jej zachowanie budzi w czytelniku największych niepokój i obawy. Jest trochę szalona, nieobliczalna, głupio uparta i nierozsądna. I chociaż zagrożenie czai się z każdej strony powieści to to właśnie ona z każdą kolejną stroną przyciąga wzrok czytelnika coraz bardziej. Budzi coraz większy niepokój. Jej kreacja idealnie wpasowuje się w klimat powieści Aichera...

Klimat "Domu śmierci" budzi niepokój i wyciąga strach czytelnika na wierzch już od pierwszych stron. Działa już sam fakt, że główna bohaterka pracuje w zakładzie pogrzebowym... jej podejście do ludzkiego ciała, zdystansowanie, ba! sympatia do pracy, którą wykonuje. Potem robi się coraz mroczniej, pojawia się coraz więcej znaków zapytania i nawet podczas scen zbiorowych, w miejscach można by rzec neutralnych, które powinny być dla czytelnika wytchnieniem... ten strach mimo to cały czas, gdzieś się czai. Napięcie trwa. Oddech pozostaje wstrzymany. Blisko apogeum znajduje się, gdy akcja przenosi się do starego, majestatycznego hotelu, który stoi pusty od ponad dwudziestu lat, a jego jedynymi mieszkańcami jest dziwny staruszek i młody, kulejący mężczyzna... Powieść Aichnera jest nieprzewidywalna i bardzo mroczna, choć autor pobudza strach i niepokój w czytelniku stosując chwyty wszystkim już znane, a jednak cały czas poruszające.

W powieści Aichnera nie brakuje akcji i jej ciekawych zwrotów. To proza nasycona mrocznymi emocjami, bulwersującymi (czasami wręcz odrzucającymi) scenami, z trochę irytującą (i przerażającą) główną bohaterką. Bernhard Aichner miał ciekawe pomysły i bardzo dobrze wyszło mu ich połączenie. Akcja w jego powieści biegnie nieubłaganie i intrygująco, a czytelnik w pewnym momencie nie ma nawet chwili na złapanie spokojnego oddech. Jest krwawo, jest mrocznie, jest bezpardonowo... jest dobrze, choć czytelnik zaczyna mieć w pewnym momencie wrażenie, że autorowi chodzi bardziej o bulwersowanie odważną fabułą niż o samo pisanie.

Aincher napisał świetny thriller dla ludzi o umiarkowanie silnych nerwach. Szkoda jedynie, że nie pokusił się o ciekawe wątki poboczne, a tym samym o dobrze skonstruowane tło obyczajowe, którego w tej powieści prawie nie ma. "Dom śmierci" to powieść, której choć akcja choć toczy się w świecie nam dobrze znanym to jednak przeraża jego brutalnością i uprzedmiotowieniem człowieka. To straszna wizja rzeczywistości, której poznania nie można życzyć nikomu. Blum nie jest bohaterką, którą można polubić, do której można poczuć sympatię. W niejednym czytelnika mimo dumnej roli matki, którą pełni nie wzbudzi współczucia czy też zrozumienia... jako kolejny mroczny element tej powieści. Powieści bardzo niepokojącej, momentami ciężkiej, często przytłaczającej i jak dla mnie zupełnie "nierozluźniającej". Nierozluźniającej, a jednak tak dobrej.

Moja ocena: 7+/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz